Dagny Gorostiza: Ultimate odmieniło moje życie

– Nigdy nie byłam pokornym dzieckiem i od czasów nastoletnich zawsze starałam się sama odkrywać na czym mi zależy.  Próbowałam wielu sportów tj. siatkówka, narciarstwo, łyżwiarstwo figurowe, taniec…Jednak dopiero Ultimate ze swoim jasno zarysowanym kodeksem moralnym, z wprost nazwanymi wartościami, stawiający nacisk na komunikacje i współpracę z innymi ludźmi, podkreślający istotę pozytywnego nastawienia oraz przede wszystkim dostarczający całą społeczność młodych ludzi, którzy z tym kodeksem się zgadzają sprawił, że moje poszukiwania może nie zostały zakończone, ale na pewno się zawęziły. – mówi Dagny Gorostiza w rozmowie z redaktor naczelną Imperium Kobiet – Iloną Adamską.

 

Jesteś częścią Polskiej Żeńskiej Kadry Narodowej w ultimate frisbee, zrzeszającej najlepsze zawodniczki z całej Polski. Choć w 2015 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski uznał oficjalnie Ultimate Frisbee za dyscyplinę olimpijską, mało kto wie, że mamy w Polsce od ponad 15 lat reprezentację tej dyscypliny sportowej…. 

– Gwoli sprostowania, ultimate nie jest jeszcze dyscypliną olimpijską, ale rzeczywiście została uznana przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski za sport i to był duży przełom. Cała społeczność miała nadzieję, że frisbee pojawi się na igrzyskach już w Paryżu w 2024, ale niestety przyjdzie nam poczekać jeszcze przynajmniej 4 lata, kiedy impreza odbędzie się w kolebce ultimate – Stanach Zjednoczonych Ameryki. Wszyscy gracze trzymają kciuki za organizatorów amerykańskich igrzysk Los Angeles 2028.

Polskie reprezentacje przez te lata przeszły sporą ewolucje. Na początku były to grupy śmiałków, które badały nieznane ziemie międzynarodowej rywalizacji. Potem kadry stawały się coraz bardziej profesjonalne, Polskie Stowarzyszenie Graczy Ultimate wyznacza selekcjonerów, którzy  organizują nabory dla chętnych zawodników. Widać, że z roku na rok przygotowania idą co raz lepiej, trenerzy zdobywają doświadczenie w prowadzeniu drużyn. Często jest to kilka osób, ponieważ w pojedynkę trudno działać z powodu ogromu obowiązków i zadań związanych z prowadzeniem kadry narodowej. Naszą kadrę żeńską prowadzą w sumie 4 osoby: Piotr Lato Latoszewski, Paulina Dul i Sylwia Wróblewska (grające zawodniczki) oraz Mateusz Kosmal Kosmalski, która odpowiada za nasze przygotowanie motoryczne.

Na EUC oprócz kadry żeńskiej, będzie można kibicować reprezentacji Polski w dywizji męskiej oraz mixed/mieszanej. W tym roku odbywają się także Plażowe Mistrzostwa Europy, gdzie swój debiutowy występ zaprezentują zawodnicy Mixed Masters. W Portugalii zobaczymy również drużyny Polskie w dywizji męskiej oraz mieszanej/mixed.

60 drużyn w 27 miastach Polski, 10 drużyn żeńskich, 200 zawodników i 30 turniejów w roku. Jak na tam mało rozreklamowaną dyscyplinę sportu to naprawdę super wynik. Na czym polega wyjątkowość “latających dysków”?

– Te liczby rzeczywiście robią wrażenie, jeszcze większe wrażenie może zrobić tempo w jakim sport się rozpowszechnia. Ultimate frisbee jest reklamowane głównie przez samych zawodników. Większość drużyn przeprowadza w ciągu roku od kilku do kilkunastu warsztatów, głównie w szkołach, podczas lekcji wfu, poza tym są akcje promujące ultimate podczas różnych pikników i wydarzeń kulturalnych. Praca u podstaw nie jest może łatwa, ale daje dużo satysfakcje i daje szanse namówić do gry młodzież, którą ciężko byłby zwerbować plakatami czy reklamami na fejsbuku. Przede wszystkim jest to jednak zasługa samego sportu, który daje szanse rywalizacji na najwyższym poziomie zarówno fizycznym jak i organizacyjnym utrzymując przy tym a nawet kultywując wartości, z których sport wyrósł- uczciwość w grze, rywalizacji i dyskusji. Osoby, które trafiają na ultimate albo szukają tych wartości w sporcie, albo się ich uczą rozpoczynając swoją przygodę z frisbee. Poza tym jest to sport dla (prawie) wszystkich, wspomniała Pani o drużynach żeńskich, najbardziej jednak popularną kategorią są drużyny mixetowe, w których grają zarówno kobiety i mężczyźni. Kto wie, czy ten aspekt nie wpływa najbardziej na wyjątkowość frisbee, umożliwiając budowanie trwałej i silnej społeczności. Ponadto turnieje frisbee to nie tylko zażarta rywalizacja sportowa, ale też cała masa tzw. Turniejów funowych, w których ważniejsze niż podium jest spędzanie wspólnie czasu na tańcach, grach w rozmaite gry i po prostu cieszenie się życiem. Otwiera to drzwi wszystkim osobom, które nie odnajdują się w tradycyjnym modelu zawodów sportowych pełnych napięcia i stresu.

Czy każdy może trafić do Waszej reprezentacji? Po czym poznać tych najlepszych? 

– Zadałam to pytanie Paulinie i o tej odpowiedź: – Do kadry może dostać się każdy, kto wykaże chęci i zaangażowanie. Kto swoją ciężka pracą pokaże, że na to zasługuje. Nie chodzi tu tylko o pracę nad fizycznością, nad motoryka, czy rzutami. Przede wszystkim trzeba zrozumieć grę i sport, pokochać sport drużynowy, w którym bycie fair przedkłada się nad zwycięstwa. Trzeba mieć pasję i ogromne serce do sportu i rywalizacji, ale nie za wszelka cenę. Od początku braliśmy pod uwagę każdą zawodniczkę, która się do nas zgłosiła. Jest to mały światek, więc dobrze się wszyscy kojarzymy. Nie przekreślaliśmy nikogo ze względu na brak doświadczenia, czy niedociągnięcia w skillach. Wydaje mi się, ze dobrym przykładem na to jest Alosza, która z practice playera, dzięki ciężkiej pracy i ogromnemu progresowi, stała się zawodniczką reprezentacji. Kolejnym dobrym przykładem jest Tosia Tataj, która dołączyła do nas dopiero pod koniec przygotowań, która doświadczenie łapie biorąc udział w kadrze. Projekt jest długofalowy, a mistrzostwa Europy to tylko jeden z przystanków w drodze do walki z najlepszymi na świecie w 2020 roku.

Dodatkowo nasza kadra ma w swoich szeregach Zosię Knapik, która nie ma nawet 18 lat a już walczy jak równy z równym z dwukrotnie starszymi od siebie osobami.

Oprócz wykorzystania latającego dysku, ultimate frisbee wyróżnia brak sędziów.  Kto zatem zgłasza tak zwane faule, nieuczciwe zagrania?

Zawodnicy. W ultimate istnieje coś takiego, co nazywa się Spirit of The Game, tłumaczone na polski jako Duch Gry. Jest to podstawowy element, honorowy kodeks gracza, bez którego ten sport by nie istniał. Spirit to coś więcej niż gra fair play czy sportowa rywalizacja. Decydując się na grę w ultimate, zawodnicy „umawiają się” i ufają sobie, że wszyscy na boisku będą stosowali się do zasad. W praktyce oznacza to, że każdy jest odpowiedzialny za przestrzeganie zasad i każdy zawodnik może wstrzymać grę, jeśli uważa, że  na boisku zaistniało naruszenie mające wpływ na przebieg gry. Ufamy więc, że żaden gracz nie będzie celowo łamał zasad; nie ma więc surowych kar, lecz raczej  wznowienia gry w sposób, który symuluje to, co najprawdopodobniej wystąpiłoby, gdyby nie doszło do naruszenia. Oczywiście zachęca się do gry pełnej rywalizacji i sportowego zacięcia, ale nigdy nie należy poświęcać wzajemnego szacunku między graczami, przestrzegania uzgodnionych zasad gry ani podstawowej radości z gry.

Działania takie jak celowe faulowanie, oszukiwanie, niebezpieczne zagrania, okazywanie braku szacunku dla przeciwnika i inne zachowania typu „wygrywać za wszelką cenę” są sprzeczne z Duchem Gry. Często gracz znajduje się w sytuacji, w której może czerpać korzyść z faulowaniu lub popełnianiu pewnego naruszenia, ale ten gracz jest moralnie zobowiązany do przestrzegania zasad. Integralność tego sportu zależy od odpowiedzialności każdego gracza za utrzymanie Ducha Gry, a odpowiedzialności tej nie należy lekceważyć.

Jako że Ultimate jest sportem, w którym zawodnicy sami sobie sędziują, utrzymanie Spirit of the Game jest niezbędne. Gracze muszą znać zasady, być uczciwi i prawdomówni, jasno i zwięźle wyjaśniać swój punkt widzenia, pozwalać przeciwnikom na rozsądną możliwość wypowiadania się i rozwiązywania sporów tak szybko, jak to możliwe, okazując przy tym szacunek i używając odpowiedniego/nieobraźliwego języka.

W 2017 roku we Wrocławiu odbyły się Światowe Igrzyska Sportowe The World Games 2017, na które przyjechało ok. 4000 zawodników z całego świata. Jedną z dyscyplin były „latające dyski”, czyli ultimate frisbee. Do Wrocławia walczyć o złoto z Polakami przyjechały gwiazdy ultimate z USA, Kanady, Kolumbii, Australii oraz Japonii. Występ Polskiej Kadry Narodowej przed liczną publicznością był ogromnym wydarzeniem w historii polskiego ultimate, relacjonowanym przez media takie jak Polsat, Gazeta Wyborcza i inne. Jak wspominasz to wydarzenie? I która drużyna była Twoim faworytem?

– The World Games 2017 zaczęły się dla mnie już w roku 2015. Grałam, a z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że stawiałam pierwsze kroki, w ultimate frisbee raptem od kilku miesięcy. World Flying Discs Federation (nazwa frisbee jest oczywiście w Stanach opatentowana i nie można jej używać) ze względu na niski ranking Polski zaleciła Polskiemu Stowarzyszeniu Graczy Ultimate zatrudnienie zagranicznych trenerów. Trenerzy Haiko Walldorf i Marc Huber zorganizowali tzw. Try outy czyli innymi słowy testy dla zawodników na podstawie, których mieli dokonać powołań do kadry. Było to wydarzenie otwarte, w związku z tym mimo nikłych szans na otrzymanie powołania bez wahania zgłosiłam się, bo wiedziałam, że to wyjątkowa okazja, by uczyć się od doświadczonych trenerów. Atmosfera była świetna, a przemowa trenera Haiko na koniec testów sprawiła, że mocniej zabiło mi serce. Dwa lata później już jako trochę bardziej doświadczona zawodniczka zgłosiłam się na TWG we Wrocławiu jako wolontariuszka. Chciałam poznać organizacje tak dużego eventu od wewnątrz, ale przede wszystkim być jak najbliżej zawodników i trenerów z całego świata i znów się czegoś nauczyć. Największą ekscytacje budziła we mnie myśl o zobaczeniu „gwiazd” Ultimate ze Stanów, najbardziej ciekawa byłam nietypowej i jedynej w swoim rodzaju Japonii, jednak moje serce ukradła reprezentacja Kolumbii, czarny koń zawodów, której niezwykła drużynowość i mnogość rytuałów poza boiskowych miała odzwierciedlenie w równym rozłożeniu ciężaru gry na kobiety i mężczyzn oraz na fenomenalnym zgraniu. Ale oczywiście najbardziej kibicowałam naszej reprezentacji Polski, gdzie grali moi koledzy i koleżanki z mojej drużyny mieszanej GrandMaster Flash.

Intensywnie przygotowujecie się do Mistrzostw Europy 2019, które odbędą się na przełomie czerwca i lipca na Węgrzech. Jak wyglądają przygotowania i czego Wam najbardziej brakuje, co spędza sen z powiek? 

– Przygotowania do EUC (European Ultimate Championship) zaczęły się rok temu w kwietniu, kiedy to selekcjonerzy Piotr Latoszewski, Paulina Dul i Sylwia Wróblewska zorganizowali otwarte tryouty we Wrocławiu. Od tamtego czasu wybrane zawodniczki spotykają się regularnie (raz w miesiącu) na zgrupowaniach, gdzie ćwiczymy taktyki, zgrywamy się, ale również integrujemy poprzez rożne gry i zabawy, omawiamy też nasze cele, założenia, rozmawiamy o wartościach drużynowych. Nie będę ukrywać, że cała ta „zabawa” to droga inwestycja.

Do kosztów zgrupowań trzeba doliczyć transport, jedzenie, wynajem boisk. Większość naszych zgrupowań odbywa się we Wrocławiu właśnie ze względów finansowych- łatwiej i taniej o dostęp do obiektów sportowych niż w Warszawie. Dodatkowym kosztem są turnieje przygotowawcze. Dwa mamy za sobą, z czego jeden z nich był w Bolonii- każda z nas z własnej kieszeni musiała opłacić lot samolotem, udział w turnieju, jedzenie na miejscu (koszt około 1000zł/os). Przed nami Windmill- czyli turniej legenda w Amsterdamie. Przyjeżdżają tam najlepsze drużyny z Europy, kadry narodowe, jak i drużyny klubowe przygotowujące się do klubowych mistrzostw Europy, ale nie tylko. W tym roku zobaczymy…. Niestety jest to turniej bardzo drogi, ale obowiązkowy, jeśli chcemy się zmierzyć z najlepszymi (koszt około 1200 zł). Oprócz turniejów i zgrupowań, każda z nas chodzi na siłownie, co jest kolejnym wydatkiem. Do tego dochodzą często mało przyjemne i dodatkowo kosztowne spotkania z fizjoterapeutami, którzy dbają o prewencję przed urazami. Sam EUC to tygodniowa impreza sportowa, gdzie znów musimy zapłacić za transport na Węgry, opłacić komunikację tam, udział w turnieju, nocleg, wyżywienie… Ciężko to wszystko zliczyć. Wiele z nas zapożycza się, bierze dodatkowe prace, aby tylko móc wziąć udział we wszystkim i być jak najlepiej przygotowaną do Mistrzostw.  Na chwilę obecną udało nam się uzyskać wsparcie od Prezydenta Wrocławia, z czego opłacimy sobie stroje kadrowe (koszt około 200 zł). Nie jest łatwo znaleźć sponsora… Nasz sport nie jest sportem komercyjnym, a dodatkowo nie jest zbyt popularny. Na szczęście po World Games we Wrocławiu jest już bardziej rozpoznawalny.

Czy między zawodniczkami dochodzi do spięć, niezbyt zdrowej rywalizacji, zagrań nie koniecznie fair play?

– Myślę, myślę i szukam łyżki dziegciu do beczki miodu, którą zaraz tu wyturlam, ale chyba nic nie znajdę. W kadrze atmosfera jest świetna. Naprawdę. Mamy za sobą już 2 wspólne turnieje, Józbee w podwarszawskim Józefowie oraz Bologna Invite. Oba te eventy udowodniły, że jesteśmy zgranym i wspierającym się zespołem. W Bolonii każda miała swojego buddiego- czyli zawodniczkę, która o nią dbała podczas meczów, ale również po ich skończeniu- podpowiadałyśmy sobie z linii, dbałyśmy o wodę, jedzenie, ochronę przed słońcem. To jest super miłe, taka wymiana i korzyść dla obu osób. Poza tym trenujemy wspólnie już prawie rok. Regularne dwudniowe zgrupowania, a przy okazji wspólne noclegi w mieszkaniach koleżanek z drużyny, przyczyniły się do zgrania drużynowego, które widać na boisko, ale i poza nim.  Więc muszę przyznać, że jak na tak dużą grupę dziewczyn dogadujemy się naprawdę super. A wszystkie nieporozumienia staramy się wyjaśniać na bieżąco i wyciągać z nich wnioski- czyli tak jak na boisku.

Czym dla ciebie jest sport? Pasją, sposobem na życie, zawodem?

Hmm… Wszystkim po trochę. Widzę to jako proces. Sport był obecny zawsze w moim w życiu, jednak w formie rekreacyjnej. Ultimate odmieniło moje życie, i ciągle nie wiem dokąd to prowadzi, ale droga, którą idę jest fascynująca, pełna wyzwań i przygód. W tym roku oprócz EUC czekają mnie Plażowe Mistrzostwa Europy. Chociaż nie dostałam powołania do kadry Polski, to będę miała możliwość zagrania na tym turnieju z drużyną Currier Island, która składa się z różnych zawodników z całej Europy. Uważam, że to niesamowite doświadczenie i już nie mogę się doczekać gry na portugalskiej plaży w multi-culti towarzystwie!

W ubiegłym roku natomiast otrzymałam certyfikat trenera ultimate, dzięki czemu mogę nauczać najmłodszych gry w ten piękny sport bez sędziów. Uważam, że umiejętności interpersonalne zdobywane podczas ultimate sprawiają, że dzieciaki od najmłodzszych lat uczą się odpowiedzialności, uczciwości i szacunku do drugiej osoby. A wszystko to w formie zabawy i na świeżym powietrzu! Ciekawym doświadczeniem było wprowadzenie ultimate w moim miejscu pracy czyli świetlicy środowiskowej, do której uczęszczają głównie dzieci zagrożone wykluczeniem społecznym. Już po kilku treningach można było zaobserwować pozytywne zmiany w ich zachowaniu. Oczywiście jest to proces żmudny, wymagający cierpliwości, ale dający olbrzymią satysfakcję i poczucie sensu.

Wspomnę również, że podczas stażu psychologicznego w IPiN prowadziłam zajęcia z frisbee pacjentom przebywającym na oddziale zaburzeń afektywnych. Niesamowite było doświadczanie wspólnej gry i radości płynącej z rzucania plastikowym talerzem.

Co, Twoim zdaniem, decyduje o sukcesie w sporcie? 

– Myślę, że nie wymyślę nic nowego w tym temacie… na pewno ciężka praca, systematyczność, konsekwentność. Nie możemy oczywiście zapominać o zasobach, fizycznych predyspozycjach. To co mi się wydaje ważne to świadomość swoich dobrych i słabych stron. Wszyscy się od siebie różnimy, czy pod względem fizycznym czy psychicznym. Warto wiedzieć w czym czujemy się dobrze, co nam odpowiada, co lubimy, co nam sprawia przyjemność, w jakiej roli widzimy się na boisku/w drużynie- i te cechy rozwijać, pielęgnować, ale również sprawdzać czy to jest wciąż aktualne, bo zmiany też są naturalne, i to, co nam odpowiadało kiedyś, nie oznacza, że będzie odpowiadało zawsze. Fajnie też sobie stawiać cele, duże i małe, i stopniowo, krok po kroczku konsekwentnie je osiągać. Bo wiadomo, że cele powinny być realne i osiągalne- czyli SMART.

Warto też wspomnieć o umiejętności radzenia sobie w sytuacjach stresowych i trudnych. Porażki zdarzają się każdemu, a błędy w trakcie nauki są nieuniknione, więc pozwalajmy sobie na nie. Nie ma co się złościć, obwiniać, użalać, szukać winnych. Emocje oczywiście są ważne, wskazują nam, co jest dla nas ważne, wyznaczają nasze granice, ale nie są najlepszymi doradcami. Dlatego umiejętność popatrzenia na siebie z dystansu, z chłodną głową, pozwala nam na wyciąganie wniosków i planowanie dalszego działania.

Na koniec powiem, bo tak czuję, że też bardzo ważna jest radość. Czysta radość z tego, co robię i z kim to robię. Gdy odczuwam przyjemność, gdy jestem z siebie zadowolona, doceniam siebie i i swoje/ich koleżanki i kolegów z drużyny, gdy wiemy jaki mamy cel, po co się spotykamy na treningu, wtedy mam wrażenie, że sukcesy przychodzą same.

O czym myślisz, gdy biegasz po boisku?

– Z tym myśleniem na boisku to śmieszna sprawa. Porównałabym to trochę do nauki języków obcych: na początku zastanawiasz się nad każdym słowem, z trudem je łączysz, a zdania wychodzą pokracznie; z czasem przechodzisz na wyższy poziom masz już zasób słów i bardziej skupiasz się na tym, które bardziej pasuje, lepiej zabrzmi; jeżeli opanujesz język perfekcyjnie i pobędziesz trochę w kraju, w którym się nim posługują, to zaczynasz myśleć w tym języku i już w ogóle nie zastanawiasz się nad tym jak mówisz, ważne z kim i o czym. Tak samo we frisbee, im dłużej i bardziej wytrwale trenujesz tym więcej elementów zostaje zautomatyzowanych i przestajesz je kontrolować. Dobrym przykładem tego jest najbardziej podstawowy element Ultimate, jakim jest łapanie dysku.  Niezależnie jak bardzo skupisz się na chwycie i tak raz na jakiś czas upuścisz dysk. Dopiero zawodnik, który nie myśli o łapaniu wcale, a jego ręce „same” łapią dysk jest w stanie uniknąć jakichkolwiek „dropów”, a jeżeli upuści dysk to najczęściej właśnie dlatego, że ze stresu zaczął myśleć o łapaniu albo o następnym podaniu. Nie daj Boże zacząć myśleć o czymkolwiek innym niż gra, bo to zawsze oddziałuje negatywnie na występ. Jak powiedziała moja kapitanka reprezentacji Polski Paulina „Patra” Dul przed turniejem w Bolonii: „Wyłączcie głowy,  włączcie serce i nogi”. Podsumowując im mniej myślenia tym lepiej, upragniony stan to taki, w którym masz otwartą głowę na wszystko co dzieje się wokół, ale nie analizujesz tego świadomie, tylko pozwalasz by Twoje wytrenowane ciało samo podejmowało decyzje. Czasem schodzę po meczu i nie wiele pamiętam z przebiegu meczu, często też zawodnicy nie zdają sobie sprawy z wyniku, po prostu całym sobą są w kolejnym sprincie, kolejnym chwycie i kolejnym rzucie, poza tym nic się nie liczy, taki stan w psychologii sportu nazywamy flow i jest to dla mnie jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w sporcie, porównywalna z radością ze zwycięstw.

Wartości, które zostały Ci wpojone w dzieciństwie, a które do dziś pielęgnujesz i mają największy wpływ na twoją zawodową (sportową) karierę?

– To trudne pytanie.  Sport był zawsze obecny w mojej rodzinie. Mój tata trenował koszykówkę w Legii, mama piłkę ręczną, a siostra jest instruktorką pływania. Pomimo wieku i wielu kontuzji rodzice wciąż uprawiają sport, a ich największą miłością jest tenis. Jeśli chodzi o mnie to nigdy nie byłam pokornym dzieckiem i od czasów nastoletnich zawsze starałam się sama odkrywać na czym mi zależy.  Próbowałam wielu sportów tj. siatkówka, narciarstwo, łyżwiarstwo figurowe, taniec…Jednak dopiero Ultimate ze swoim jasno zarysowanym kodeksem moralnym, z wprost nazwanymi wartościami, stawiający nacisk na komunikacje i współpracę z innymi ludźmi, podkreślający istotę pozytywnego nastawienia oraz przede wszystkim dostarczający całą społeczność młodych ludzi, którzy z tym kodeksem się zgadzają sprawił, że moje poszukiwania może nie zostały zakończone, ale na pewno się zawęziły.

Plany na kolejne lata?

– Staram się nie planować za wiele. Na chwilę obecną mam cele do października. Oprócz występu z kadrą czekają mnie przygotowania do Klubowych Mistrzostw Europy z warszawską drużyną Troubles. Na pewno będę dalej chciała wspierać rozwój żeńskiej sceny ultimate, co już robię z koleżankami z drużyny Lost’n’Found, której jestem współzałożycielką, w kooperacji z Troubles.

Nie będę ukrywać, że marzy mi się wyjazd na jakiś czas do odległego kraju z możliwością trenowania z lokalną drużyną. Jeśli natomiast pozostanę w Polsce będę dalej walczyła o miejsce w kadrze, aby wystąpić na Mistrzostwach Świata. Ale kto wie, co się wydarzy? Ścieżki graczy ultimate bywają kręte i pełne niespodzianek, taki świat.

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

 

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: