Aleksandra Strobel-Pytel: Wiedza jest tym, czym dla kobiety są szpilki

Ceniona lekarka, właścicielka kliniki medycyny estetycznej Perfect Harmony. Uwielbia uczyć się nowych rzeczy, namawia inne kobiety do pokonywania wewnętrznych barier i spełniania marzeń, nie tylko tych, które dotyczą sfery urody. Gdańszczanka, Członkini Europejskiego Klubu Kobiet Biznesu Aleksandra Strobel-Pytel zdradza nam, jaki jest jej przepis na sukces!

 

 

 

Joanna Bielas: Jest Pani absolwentką Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku. Dlaczego zdecydowała się Pani na wyspecjalizowanie się w zakresie medycyny estetycznej?

Aleksandra Strobel-Pytel: Pochodzę z rodziny, w której wiele osób ma uzdolnienia plastyczne. Mój tata malował przepiękne pejzaże, brat jest absolwentem ASP, a ja zawsze chętnie rysowałam węglem lub ołówkiem. Z kolei studia medyczne były dla mnie możliwością zrealizowania swojej wielkiej pasji – chciałam robić w życiu coś dobrego dla innych, stąd zamysł, by studiować właśnie medycynę. Kolejną moją pasją była kosmetologia- możliwość kreowania wizerunku jest fascynująca. Na studiach długo nie mogłam znaleźć swojej wymarzonej specjalizacji, byłam namawiana m.in. na pediatrię. Nie do końca czułam tę dziedzinę. Medycyna estetyczna pojawiła się w moim życiu przypadkiem, kiedy podczas wakacji znalazłam pracę w recepcji dużego gabinetu kosmetologicznego. Tam zainteresowałam się możliwościami, jakie daje ta dziedzina i przekonałam się, że w tym obszarze znajdę połączenie tematów, które mnie od zawsze pasjonowały: mojej ukochanej medycyny, kosmetologii, ale też zamiłowań plastycznych. W medycynie estetycznej tego komponentu sztuki jest naprawdę dużo, zwłaszcza w temacie pracy nad ustami, w czym się specjalizuję. W międzyczasie okazało się, że mam pewne predyspozycje właśnie w tym temacie i zaczęłam rozwijać się w tym kierunku. W pewnym momencie musiałam jednak dokonać wyboru pomiędzy pracą w szpitalu, a medycyną estetyczną. Wybrałam to drugie, ze względu na inny model współdziałania z pacjentem i budowania z nim relacji. Ponadto medycyna estetyczna, ze względu na swój dynamiczny rozwój, daje wiele możliwości. Jedną z nich jest choćby leczenie powikłań, w zakresie którego wciąż zdobywam wiedzę i doświadczenie, bowiem trafiają do mnie pacjenci z powikłaniami, zwłaszcza w obrębie ust.

Jest Pani członkiem licznych stowarzyszeń , m.in. Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anty- Aging, ma Pani na swoim koncie ponad. 130 szkoleń. Co stanowi dla Pani motywację do ciągłego aktualizowania i poszerzania wiedzy?

Wydaje mi się, że gdy wykonujemy pracę, którą naprawdę kochamy, jest w nas ciągły głód wiedzy; chcemy wiedzieć więcej, poszerzamy swoje horyzonty, realizujemy tę pasję. Warto jednak uważać na tzw. “syndrom oszusta”, gdzie, mimo ogromu wiedzy, który posiadamy, mamy czasem wrażenie, że nie czujemy się pewnie w danym obszarze. Wydaje nam się, że nasz sukces jest kwestią przypadku, szczęścia, a niekoniecznie tego, że wykorzystałyśmy posiadaną wiedzę i doświadczenie. Dlatego warto uczestniczyć w licznych szkoleniach, gdyż dają one pewność siebie i zapewniają przekonanie, że jesteśmy właściwymi osobami na właściwym miejscu. Wydaje mi się, że wiedza jest tym, czym dla kobiety są szpilki – budują pewność siebie, sprawiają, że jesteśmy wyprostowane, poruszamy się pewnie. Często jest tak, że mamy wiedzę, ale potrzebujemy zastrzyku właśnie pewności siebie. Szkolenia nam to zapewniają, ale ważne są też inne zalety, które niesie uczestniczenie w tego typu spotkaniach, takie jak nawiązanie nowych znajomości, wymiany doświadczeń, zbudowania pewnej społeczności i poczucia, że jesteśmy częścią określonej grupy.

Kiedy zdecydowała Pani o założeniu własnej kliniki medycyny estetycznej Perfect Harmony?

Bardzo szybko wykonałam ten krok. Powodem jest mój charakter – po prostu wolę sama być dla siebie szefem, niż mieć szefa (śmiech). Poza tym, tuż po studiach pracowałam, jak większość młodych lekarzy, od kliniki, do kliniki, w każdej placówce po kilka godzin tygodniowo. Taki system pracy nie satysfakcjonował mnie. Praca na własny rachunek zapewnia poczucie stabilizacji i możliwość budowania więzi z pacjentami. Stworzenie własnego gabinetu dało mi również okazję do zbudowania szerokiej oferty i organizacji terapii „szytej na miarę potrzeb pacjenta”. Właśnie dlatego w pewnym momencie stwierdziłam, że wolę zaryzykować dla komfortu pacjenta i organizacji własnej pracy. Tak powstała klinika Perfect Harmony.

Co było dla Pani najtrudniejsze w procesie powoływania do życia własnej marki?

Było kilka takich momentów. Przed otwarciem kliniki zawiodła nas np. ekipa remontowa. Musiałam sama z mężem kończyć i posprzątać po fachowcach. Dziś oboje wspominamy te chwile ze śmiechem. Jednak najtrudniejszym momentem było dla mnie zrezygnowanie z pracy w szpitalu. Byłam bardzo rozdarta, podjęłam tę decyzję z wielkim trudem.

Pracuje Pani razem z mężem?

Klinikę prowadzę razem z mężem, który nie jest lekarzem, ale zarządza firmą. Mamy bardzo różne charaktery. Jak się kłócimy, to „po włosku”, ale na szczęście krótko. Nasze kompetencje są różne, staramy się jednak uczyć dogadywać ze sobą (śmiech).

Instytut Medycyny Estetycznej Perfect Harmony specjalizuje się m.in. w zabiegach z użyciem toksyny botulinowej, kwasu hialuronowego, czy mezoterapii.
Jakie zabiegi chciałaby Pani szczególnie polecić swoim pacjentkom?

Te zabiegi są bardzo różne, nie można myśleć schematycznie w tym temacie. Każdy pacjent ma bowiem inne potrzeby. Chciałabym jednak podkreślić, że większość pacjentek, które do nas trafiają ma założenie, by po zabiegu wyglądać naturalnie, subtelnie, jednym słowem, by efekt nie był sztuczny i przerysowany. To osoby, które nie chcą „na siłę odmłodzić się”, lecz takie, które chcą czuć się dobrze w swojej skórze, chcą poprawić jej kondycję i zniwelować pewne niedoskonałości. To bardzo naturalny efekt, ale zarazem odczuwalny dla pacjenta, który docenia tę pozytywną zmianę.

Aby osiągnąć sukces niezwykle ważne jest nawiązanie pozytywnych relacji z klientami. Jakie są Pani sposoby na osiągnięcie tego celu?

Przede wszystkim trzeba być sobą – tylko tyle i aż tyle. Przyda się też szczypta empatii i umiejętność słuchania. Uwielbiam pracę z ludźmi, lubię z nimi rozmawiać, dzielić się swoimi spostrzeżeniami, ale oczywiście jestem profesjonalna w tym, co robię. Myślę, że pacjenci to po prostu czują.

Co stanowi dla Pani największą satysfakcję w działaniach zawodowych?

Odpowiedź jest prosta: to uśmiech i zadowolenie pacjenta. Pamiętam zwłaszcza jedną panią, która przyszła do mnie cztery lata temu. Stanęła wystraszona w progu salonu i z miejsca zaczęła negocjować ilość wkłuć i rodzaj znieczulenia, twardo zastrzegając, że bez spełnienia tych warunków, nie zgodzi się na żaden zabieg. Dziś ta klientka mieszka za granicą. Gdy tylko jest w Polsce, zawsze do mnie zagląda, a jej pierwsze słowa brzmią: „Jak ja się stęskniłam za wizytą u pani!”

Realizuje się Pani również jako szkoleniowiec. Proszę opowiedzieć, czego dotyczą i komu są dedykowane oferowane przez Panią szkolenia.

Prowadzę szkolenia dla lekarzy. Są one przeprowadzane w dwóch formach: indywidualnej i przeznaczonej dla większego grona. Wspomnę też, że wiosną organizujemy pierwsze poważnych rozmiarów szkolenie dotyczące powikłań, które będzie szkoleniem bardziej wykładowym, z częścią pokazową. Będziemy bazować na moich doświadczeniach, które zyskałam, pracując nie tylko jako lekarz, lecz także jako biegły sądowy w tym zakresie. Drugi typ szkolenia dotyczy firmy, której preparatów używam od lat. Jestem oficjalnym szkoleniowcem tej marki. Tematyka spotkań odnosi się do zastosowania kwasu hialuronowego w kwestii modelowania ust. To nie koniec mojej przygody ze sferą szkoleniową, wykładam bowiem na uczelni, na Wyższej Szkole Zdrowia w Gdańsku, na studiach podyplomowych z trychologii.

Klinika Perfect Harmony jest od niedawna zaangażowana w szczególną akcję. Proszę o niej opowiedzieć.

Jakiś czas temu stwierdziłam razem z mężem, że dobrze byłoby wykorzystać naszą wiedzę i umiejętności, by pomagać innym. Zależało nam na tym, by forma pomocy wymagała od nas więcej wysiłku, niż tylko wykonanie przelewu o określonej kwocie na konto jakiejś fundacji czy organizacji wspierającej innych. Tak powstał projekt, który ma na celu terapię pań, które w wyniku różnych zdarzeń losowych, wypadków itp. chciałyby poprawić wygląd okolic ust, a ze względów finansowych nie mogą sobie pozwolić na wizytę w profesjonalnej klinice. Projekt wystartował pod koniec 2023 roku. Świadczymy usługi pro bono. Pamiętajmy, że usta to dla kobiety wyjątkowo istotna część twarzy. Gdy mówimy, skupiamy na sobie uwagę rozmówcy, który patrzy nam w oczy lub właśnie na nasze usta. Samoświadomość osoby z takim defektem urody przez lata jest bardzo niska. Ten projekt pomaga paniom przede wszystkim odzyskać wiarę w siebie. Powiem tylko, że gdy pacjentki przychodzą do mnie na pierwszą wizytę są nieumalowane, niepewne siebie, jakby skulone w sobie. Gdy przychodzą na kontrolę już po zakończeniu procesu leczenia, są w pełnym makijażu, z pięknie podkreślonymi ustami, choć doskonale wiedzą, że zaraz zrobimy demakijaż (śmiech).

Podejmowane przez Państwa działania zwiększają też komfort psychiczny pacjentek. Proszę zdradzić, jakie emocje towarzyszą Pani oraz pacjentkom, które po zakończonym leczeniu mogą oglądać swoją nową twarz?

To bardzo wzruszające chwile. Miałam np. pacjentkę z dużym rozszczepem wargi, która została skierowana do mnie. Ta pani opowiedziała mi, że jej córka również ma taki mankament urody i że właśnie z myślą o niej chciałaby zmienić swój wygląd i pokazać jej, że można żyć bez tak ogromnego psychicznego balastu. Gdy po kilku miesiącach zakończyłyśmy cały proces leczenia, obie płakałyśmy ze szczęścia.

Czy uważa się Pani za kobietę spełnioną zawodowo?

Na pewno jestem kobietą spełnioną zawodowo, choć czasem mam wspomniany „syndrom oszusta”. Wtedy myślę, że to wszystko, co osiągnęłam jest nierealne i że na to nie zasłużyłam. Oczywiście, ta myśl natychmiast ustępuje, jednak warto wiedzieć, że medycyna estetyczna, jak wiele innych dziedzin, wymaga nieustannego nadążania za najnowszymi zdobyczami nauki. Uważam, że tylko ciągłe dokształcanie się w temacie jest gwarancją naszego sukcesu. Na ten moment uważam, że moja ciężka praca się opłaciła, ale nie ma tu mowy o spoczywaniu na laurach i o odcinaniu kuponów.

Wspominała Pani, że chętnie rysuje. Czy ma Pani inne pozazawodowe zainteresowania, które pozwalają złapać chwilę oddechu od codziennych obowiązków?

Uwielbiam podróże; zarówno po Polsce, jak i gdzieś dalej. Moje hobby to nauka. Zawsze staram się rozwijać. Mój mąż już dawno przestał liczyć, na które studia podyplomowe się zapisałam (śmiech). Lubię czytać książki,
zwłaszcza fantasy, by oderwać się od rzeczywistości. Bardzo też cenię czas
spędzony z moimi trzema kotami. Tu każda chwila płynie w innym rytmie (śmiech).

Jakie są Pani plany dotyczące dalszego rozwoju zawodowego?

Mam plany dotyczące prowadzenia na szerszą skalę szkoleń w temacie powikłań. Myślę, że późnym latem, lub jesienią podejmiemy konkretne kroki w tym zakresie, ze stworzeniem platformy szkoleniowej na czele. Poza tym, w mojej głowie zawsze siedziało marzenie o wykreowaniu własnej marki kosmetycznej. Mogę zdradzić, że zostały już podjęte pewne kroki w tym kierunku.

Czego chciałaby Pani życzyć czytelniczkom tego wywiadu? Czego można życzyć
Pani?

Życzyłabym sobie dłuższej doby, więcej słońca i mniej spóźniających się lotów samolotowych. Wszystkim życzę zdrowia, bo to wartość ponadczasowa. Czytelniczkom życzę, aby się nie bały, gdyż bardzo często ograniczenia tkwią nie w nas samych, lecz w naszych głowach. Wystarczy je pokonać, by ruszyć do przodu! Jeżeli w coś bardzo wierzymy, to nie warto, słuchać podszeptów innych osób, które mogą nam podcinać skrzydła, nawet jeśli działają w dobrej wierze.

Rozmawiała: Joanna Bielas

Więcej o Klubie: www.ekkb.pl

 

 

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: