Eva jest artystką wszechstronną i wielobarwną. Absolwentka wyższych studiów muzycznych. Ze szczególną wrażliwością dba o wartościowy przekaz muzyczny. Artystkę charakteryzuje przede wszystkim rytmiczny, popowy repertuar, ciepłe, pełne dystansu teksty oraz barwne stylizacje sceniczne, z licznymi elementami etnicznymi. Inspiracji poszukuje m.in.: w kulturze żydowskiej czy zwyczajach i folklorze Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu. Eva swoje utwory wykonuje w kilkunastu językach. Dzięki licznym podróżom, mogła czerpać inspiracje i koncertować w wielu krajach świata. Na swoim koncie ma już cover francuskiego utworu do filmu “Maria Skłodowska – Curie” – “Szafirowy Blask”, napisany przez Michała Wojnarowskiego, który był na szczytach polskich list przebojów, m.in. radiowej Jedynce. Współpracowała też z Marcinem Nierubcem oraz Michałem Zabłockim przy utworze „Będzie po co żyć”.
https://www.instagram.com/eva_oficjalnie
https://www.facebook.com/EVA.muzycznie
https://www.youtube.com/@evamuzycznie4913
Czy EVA to kobieta o wielu artystycznych twarzach?
Dzisiaj już nie jest tajemnicą, że tajemnicza Eva, której „Szafirowy blask” był przez długi czas na pierwszych miejscach listy przebojów radiowej Jedynki, to Ewa Warta-Śmietana, śpiewaczka, operowa, operetkowa, musicalowa śpiewająca muzykę rożnych narodów w kilkunastu językach o różnych stylach, aktorka, reżyserka, scenarzystka, która tym razem do swojego repertuaru włączyła muzykę pop. Ponieważ z dnia na dzień przeistaczam się jak kameleon w różne postaci, style i gatunki muzyki dryfując na łódce sztuki pomiędzy różnymi muzycznymi wyspami, można śmiało stwierdzić, że mam więcej twarzy niż Grey ze słynnego filmu. (śmiech)
Opowiedz nam o swojej artystycznej drodze, jej początkach, lepszych i gorszych momentach.
Pochodzę z małego miasteczka. W szkole podstawowej nauczyłam się piosenki „Hu hu, ha, nasza zima zła” i że Fryderyk Chopin to polski kompozytor i pianista. Liceum ekonomiczne nie posunęło mej wiedzy i świadomości w zakresie muzyki do przodu. Tak więc moje doświadczenia sceniczne z tego okresu są dosyć skromne: wystąpienia na uroczystościach szkolnych, recytacje wierszy i piosenek (m.in. o Leninie) i tańce oraz śpiewy folklorystyczne w regionalnym zespole „Polana Makowska”. Przełom w tym zakresie nastąpił, jak złamałam na łyżwach nogę. Założyli mi ogromny gipsowy but i uziemili w domu. Pewnego dnia usłyszałam w radio „Jaskółkę” Ewy Del’Aqua i stwierdziłam, że ja też chcę śpiewać, ale nie za ladą sklepową, tylko profesjonalnie. W Ognisku Muzycznym zwierzyłam się profesorce fortepianu z mojego marzenia i poprosiłam ją o pomoc. Byłam wtedy w trzeciej klasie liceum. Pani profesor widziała, że wirtuozem fortepianu nie będę, a że jakieś zdolności muzyczne posiadałam, zorganizowała mi przesłuchanie u prof. Wojciecha Jana Śmietany – profesora Akademii Muzycznej w Krakowie. Profesor dał mi szansę i zaczęłam jeździć w każdą sobotę na prywatne lekcje do Krakowa, a że był wtedy stan wojenny, to musiałam starać się o przepustki. Żeby skrócić powiem, że pilnie się uczyłam i efektem tego było dostanie się na Akademię Muzyczną na Wydział Wokalno-Aktorski z pierwszą punktacją. Studia na tym wydziale trwały sześć lat. W tym czasie zapisałam się do Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Jagiellońskiego „Słowianki”, z którym podróżowałam po różnych krajach świata realizując moje muzyczno-podróżnicze marzenia. Wtedy też zaśpiewałam moje pierwsze partie operowe, m.in. Zuzannę w „Weselu Figara” Mozarta.
Jak zrodził się pomysł nagrania albumu POP. To jednak dalekie od Twoich muzycznych korzeni i wykształcenia.
Mój przyjaciel Alois Rostek, który słyszał mnie w różnorodnym repertuarze i wsparł finansowo film muzyczny „Tych miasteczek nie ma już”, w którym zagrałam i zaśpiewałam dwie główne role, a później współfinansował również musical „Miłość czyni cuda”, do którego napisałam libretto i teksty piosenek, a w którym również kreowałam jedną z głównych ról, zainspirował mnie do zmierzenia się z muzyką pop. Z jego też inicjatywy zaczęły się pojawiać piosenki, do których słowa i muzyka pisane były specjalnie dla mnie. Nie jest to jednak pop sensu stricto, gdzie liczy się tylko groove, ale piosenki, które w tekście i muzyce sięgają wyżej – by ująć to w jedno słowo, powiem – „ambitniejsze”.
Kto jest pierwszym recenzentem Twoich utworów?
Oczywiście Alois. Nie jest on muzykiem, ale potrafi swoimi słowami wytłumaczyć co mu się podoba, a co koniecznie muszę zmienić. To bardzo cenne uwagi, bo chcę by mój przekaz i to co wykonuję docierało do słuchaczy. Wczoraj podczas festiwalu „Morze Muzyki” w Helu miałam możliwość wykonać kilka piosenek z mojej najnowszej płyty popowej. Na koncert przybyła publiczność w różnym wieku – od małych dzieci po seniorów. Wielką radość sprawiły mi słowa obecnych podczas koncertu słuchaczy, kiedy zaraz po nim podchodzili do mnie i komplementowali, że śpiewam sercem, że mój głos i interpretacja ich zachwyciła. Wiele osób tego samego dołączyło do moich social mediów obiecując śledzić moją karierę i bywać na moich koncertach. Dla artysty to najwyższa nagroda i szczęście, a dla mnie dodatkowo informacja, że i ten gatunek muzyki, w moim wykonaniu ma akceptację publiczności.
Kto jest Twoim największym idolem i dlaczego?
Każdy dobry, uczciwy, kontaktujący się chociaż raz dziennie ze swoim rozumem człowiek. Niezależnie od wykonywanego zawodu. Dlaczego? Bo coraz mniej człowieka w człowieku. Człowiek wpadł w sidła nowoczesnych mediów i sam upodobnia się do bezdusznej maszyny. Sprawia to, że przestają istnieć jakiekolwiek wartości, przestają mieć znaczenia przysięgi, panoszy się egoizm… Chyba nie muszę rozwijać tego tematu.
A teraz dla naszych kilka pytań, które pozwolą czytelnikom poznać Cię bliżej.
Kiedy i gdzie byłaś najszczęśliwsza?
Jestem szczęśliwa zawsze, gdy mogę sprawić zadowolenie, wywołać uśmiech u drugiego człowieka.
Czego boisz się najbardziej?
Głupoty.
Czego nie wiedział o Tobie nikt do tej pory?
Że mam kompleksy.
Jakie masz nietypowe hobby?
Jestem kobietą z opery Verdiego, w której śpiewa się „La donna e mobile”. Nie mam więc stałego hobby, ale jak już coś mnie zainteresuje, to robię to do zwariowania. Np. w ubiegłym roku przed świętami Wielkiej Nocy namiętnie haftowałam, nawet w samochodzie podczas podroży z Costa Del Sol do Badajos, a rodzina drżała, że wbiję sobie igłę do oka.
Nad jaką swoją cechą najbardziej ubolewasz?
Natychmiast staram się spełniać wszystkie życzenia, wysłuchać, pomóc… odkładając swoją pracę i często potem nadrabiam nocami, jestem zmęczona, niewyspana, bo robota musi być wykonana profesjonalnie i na czas!
Jaka jest twoja największa ekstrawagancja?
Zburzenie kominka, bo nie mam wyobraźni przestrzennej i ten wybrany i wybudowany zajął mi pół salonu.
Co uważasz za swoje największe osiągnięcie?
Posiadanie wiernych przyjaciół.
Czego najbardziej nie lubisz?
Kłamstwa, obłudy.
Jakie jest Twoje motto?
Być dobrym!
Marzenia na najbliższy czas?
Śpiewać i zwiedzać świat!