Rozważania o kompleksach. Jak się ich pozbyć?

Kuzynka ma piękną, długą szyję, koleżanka z pracy nosi rozmiar ubrań, o którym marzysz, a aktorka z najnowszego filmu, który widziałaś w kinie, ma drobne wcięcie w talii, więc na pewno nie musi tak jak Ty, zwężać jeansów, by w pasie nie odstawały. A Ty z czego w swoim wyglądzie bywasz dumna?

 

Ona ma wszystko, ja nie mam nic

– Co ja bym dała za to, by mieć takie zgrabne nogi jak Ty.
– Nie żartuj! Przecież są takie krótkie. Ty jesteś wysoka, nie to co ja. I do tego masz przepiękny, duży biust. Zazdroszczę Ci takich kształtów.
– No nie wiem. Ja wolałabym być taka drobna jak Ty.

Tego i wielu podobnych dialogów bywam świadkiem podczas warsztatów wizerunkowych, w trakcie których uczestniczki mają za zadanie wymienić swoje atuty. Dość często słyszę wówczas „Właściwie to nie wiem… w sumie kiedyś miałam piękną talię… a teraz? No może oczy”. Oczywiście zdarzają się również panie, które jak z armaty strzelają odpowiedzią wymieniając kilka swoich faktycznych atutów, jednak tego typu postawa jest niestety mniej powszechna.

Kompleksy wyssane z mlekiem matki

Proszę klientkę, by zmierzyła sukienkę, którą dla niej znalazłam. Okazuje się, że idealnie na niej leży, fason bezbłędnie akcentuje talię, a kolor doskonale podkreśla jej typ urody, jednak klientka nie jest do tej rzeczy przekonana. Szukam więc przyczyny, by móc zmodyfikować kolejne wybory i okazuje się, że problemem jest długość sukienki, która kończy się niewiele ponad kolanem. Z mojego punktu widzenia to bardzo dobra dla niej długość, o czym staram się ją przekonać, jednak moje argumenty zdają się do niej nie przemawiać. I nagle pada „Mój ojciec zawsze twierdził, że mam grube kolana”. Bingo! Mam odpowiedź, jednak od tego momentu wiem, że będę musiała się mocno natrudzić, by udało mi się ją przekonać, że jej nogi w takiej długości wyglądają bardzo dobrze, a i tak wcale nie jest powiedziane, że w ogóle mi się to uda.

Ta sytuacja jest jedną z tych, które potwierdzają, iż silne kompleksy często rodzą się w czasach dzieciństwa i okresu nastoletniego. Kształtuje się wówczas nasza osobowość, jesteśmy bardziej wrażliwi i podatni na krytykę. Jeśli więc w tym okresie karmieni jesteśmy negatywnymi opiniami na temat naszego wyglądu i to jeszcze przez osoby nam najbliższe, to trudno się dziwić, że w dorosłych latach nie dajemy wiary komplementom lub jesteśmy wobec nich sceptyczne. Na szczęście skrajnych przypadków, których żadne moje argumenty nie przekonywały, było w mojej karierze niewiele. Tych które miały spore wątpliwości co do swoich atutów, było znacznie więcej, ale tu odpowiednia praca zawsze przynosi efekty i kobiety, które nie wierzyły, że mogą dobrze wyglądać, zaczynają na moich oczach rozkwitać. To piękny widok!

Przemiana siedzi w głowie

Głęboko wierzę, że w każdej z nas jest coś, co warto podkreślić. Inna moja klientka, z którą wybrałyśmy się na zakupy była kilkanaście miesięcy po urodzeniu dziecka. Choć bardzo cieszyła się z powiększenia rodziny, mocno dało się wyczuć, iż cierpi z powodu zmienionego po ciąży ciała. Spotkałyśmy się, ponieważ lada moment miała wrócić do pracy i potrzebowała nowych ubrań, w których będzie wyglądać profesjonalnie. Jak sama później przyznała, była gotowa na to, że nie uda nam się zbyt wiele znaleźć, ponieważ sama w ostatnim czasie miała kłopot z wybraniem nowych rzeczy i z tego wywnioskowała, że generalnie jest przypadkiem trudnym i nawet mi nie będzie łatwo znaleźć dla niej w sklepach odpowiednie ubrania.

Mierząc pierwsze zestawy, które dla niej znalazłam, koncentrowała się na tym, co od miesięcy zaprzątało jej głowę, czyli na brzuchu. Każdą kolejną stylizacją pokazywałam jej, że nie brzuch jest w jej sylwetce najważniejszy, ale absolutnie idealne nogi, których zdawała się zupełnie nie dostrzegać. Najpierw oglądała się w lustrze trochę podejrzliwie, jakby nie wierzyła, że w odbiciu jest ona, później pojawiło się zaciekawienie mówiące „Jak to możliwe?”, a na końcu dostrzegła, że faktycznie brzuszek jakiś tam jest, ale jakież ona ma nogi…

Wrócę jeszcze na moment do pytania „Co w sobie lubisz?” oraz „Jakie są twoim zdaniem, twoje atuty”, które zawsze zadaje swoim klientom. Jak już wspomniałam, panie często dość oszczędnie wychwalają swoje zalety. Zupełnie inaczej jest w przypadku mężczyzn. Najczęściej w momencie gdy zadaję te pytania klientowi, na jego twarzy maluje się wyraz świadczący, że nie ma pojęcia, o co mi chodzi, po czym odpowiada mniej więcej „Cały jestem fantastyczny!”. Nawet jeśli jest to z jego strony trochę podszyte żartem, to i tak daje się wyczuć, że jego zdaniem jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy. Ogromna ilość mężczyzn nawet dostrzegając swoje mankamenty, w ogólnym rozrachunku ocenia się całkiem dobrze. Kobiety natomiast najpierw widzą swoje wady, a potem ewentualne zalety.

Oczywiście jest to z mojej strony spore uproszczenie, jednak z doświadczenia wiem, że to nomen omen, płeć piękna ocenia się zdecydowanie bardziej surowo niż panowie. A przecież w każdej z nas jest coś co warto podkreślić. Możesz mieć spory brzuszek i szerokie ramiona, ale nie wykluczone, że masz zgrabne nogi. Może Twoje uda nie są idealne, za to masz piękny dekolt i talię, które warto eksponować.

Bądź dla siebie miła

Spójrz na swoją sylwetkę tak, by znaleźć w niej najlepszą część. Jeśli nawet uznasz, że ta najlepsza i tak jest mocno niedoskonała, nie ważne. Skup się na tym fragmencie swojego ciała i dostrzeż jego potencjał. Za żadne skarby nie porównuj się ze swoją koleżanką czy aktorką, którą  widujesz w telewizji.

Mówi się, że trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma i do tej sytuacji to powiedzenie pasuje jak ulał. Zawsze znajdzie się ktoś, kto może mieć dłuższe nogi, bardziej zarysowaną talię, czy piękniejsze włosy. A czy nie lepiej byłoby zaakceptować fakt, że się od siebie różnimy i skupić na tym, co każda ma w sobie wartego podkreślenia? Znacznie lepiej jest patrzeć rano na odbicie w lustrze i pomyśleć „Jestem całkiem fajna”. Wiem, że może to brzmieć jak motywacyjny bełkot, ale wierz mi. Jeśli sama będziesz myśleć o sobie jedynie negatywnie (nie musisz mówić tego na głos, za tym pójdzie błędny sposób ubioru, smętny sposób mówienia i poruszania się oraz brak motywacji do czegokolwiek), to mimo, że na początku otoczenie wcale nie będzie podzielać Twojego zdania, niestety w końcu Ci uwierzy.

Basia Józefiak – twórca wizerunku, osobista stylistka i personal shopper. Odpowiada na problemy wszystkich osób, które mają kłopot z przepełnioną garderobą oraz doborem dla siebie odpowiednich fasonów i kolorów. Stylizuje również osoby publiczne, prowadzi szkolenia z zakresu dress code’u oraz warsztaty dla osób poszukujących własnego stylu. Modę, wizerunek i styl tłumaczy na język codzienności.

www.twojapesa.pl

Fot. Nikodem Pietras

1 komentarz

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: