Iwona Mazurkiewicz: Kobiety płacą nam za usługę, ale w pakiecie dostają też terapię

– Gdy wczoraj nasz klient powiedział, że jest w trakcie procesu zmiany płci, wszystkie dziewczyny w salonie się rozpłakały. Zmieniłyśmy jego imię w karcie na damskie. Kocham tego człowieka. Za siłę, którą musiał w sobie znaleźć, by zawalczyć o siebie. I do końca życia będę mu pomagać – przyznaje Nastassja Kinski. Właścicielka warszawskiego salonu Powab w rozmowie z “Imperium Kobiet” opowiada o różnicach w podejściu do dbania o urody między Polkami a Amerykankami i o tym, w jaki sposób zabiegi w salonie urody poprawiają nie tylko naszą kondycję fizyczną, ale również psychiczną.

 

 

 

Olivia Drost: Kilka lat temu otworzyłaś swój pierwszy salon depilacji laserowej. Później przeniosłaś się do Warszawy, a we wrześniu otwierasz kolejny już salon, w Wilanowie. Jak to się zaczęło?

Nastassja Kinski: Od momentu dorastania nie mogłam zaakceptować, że moje ciało się zmienia, że zaczynają rosnąć mi włosy i szukałam sposobu, by się ich pozbyć. Kupiłam laser do użytku domowego i najpierw stosowałam go na sobie, a potem zapraszałam koleżanki, bo byłam zachwycona, że wrastające włoski zniknęły, a skóra stała się miękka. Zaczęłam organizować coś w stylu babskich wieczorów, podczas których spotykałyśmy się na plotki i depilację. Potem zaczęli przychodzić do mnie także koledzy, którzy chcieli się pozbyć włosów na plecach. I z takich domowych spędów powstał mój pierwszy salon, który otworzyłam jeszcze w trakcie studiów podyplomowych.

Dlaczego zdecydowałaś się przenieść działalność do Warszawy?

Bo poznałam swojego przyszłego narzeczonego… I z jego powodu wróciłam do Polski.

Czy zagraniczny rynek salonów urody różni się, Twoim zdaniem, od polskiego?

Tak, jeśli chodzi o samo podejście kobiet, to Polki zdecydowanie bardziej o siebie dbają niż Austriaczki, Szkotki czy Amerykanki i częściej chodzą do tego typu salonów. Studiowałam i prowadziłam działalność kosmetyczną w każdym z tych miejsc i z radością mogę stwierdzić, że my Polki, dbamy o siebie zdecydowanie bardziej. Ze Stanów Zjednoczonych mam nawet takie wspomnienie, że w grupie 15 kobiet na spotkaniu biznesowym, tylko ja miałam pomalowane paznokcie.

W Austrii jest z kolei inne, bardziej restrykcyjne, ujęcie prawne usług kosmetycznych i medycyny estetycznej. Podobnie w Stanach Zjednoczonych. W Polsce brakuje regulacji w tym zakresie. Powiększanie ust czy zabiegi kwasami na twarzy mogą u nas robić kosmetyczki, a co gorsza – jak wejdziesz na OLX czy inny tego typu portal, to Ukrainki przyjadą do domu zrobić ci każdy zabieg za 150 zł. Brak przepisów prawnych rodzi poważne zagrożenia dla bezpieczeństwa klientów. I tu zdecydowanie jesteśmy daleko za Zachodem, gdzie legalnie wykonują tego typu usługi wyłącznie lekarze. W Stanach Zjednoczonych aby wykonywać najprostszy zabieg depilacji laserowej – która nomen omen nie jest bardzo popularna – trzeba być lekarzem.

Jak wyglądały Twoje początki w Polsce?

Otworzyłam w Polsce pierwszy salon i wzięłam leasing na duży laser diodowy o wartości 70 tys. zł. Pamiętam, że bardzo bałam się inwestować, zwłaszcza tak duże sumy. Byłam wtedy dwudziestokilkulatką bez żadnego zaplecza biznesowego.

Ktoś Ci wtedy pomagał z formalnościami, założeniem własnej firmy?

Nikt mnie nie wspierał. Rodzina na początku była bardzo przeciwna temu, że chcę otworzyć salon urody, bo skończyłam studia prawnicze, pracuję też w zawodzie i dla nich ten salon to było takie moje „widzi mi się”. Gdy mój brat dowiedział się, że otwieram swój biznes, to popukał się w głowę i stwierdził, że zamiast siedzieć w sądzie, chcę depilować pośladki. Dopiero w momencie, gdy biznes zaczął się rozwijać i wszyscy wiedzieli, ile przynosi mi to satysfakcji, jak bardzo lubię to miejsce, zaczęło im to imponować. Myślę też, że zaakceptowali mój wybór, gdyż nie zrezygnowałam z kariery prawniczej i, co z dumą mogę podkreślić, wychodzi mi to całkiem nieźle.

Co Cię wtedy bardziej motywowało, chęć pomocy kobietom, czy zrobienie swojego biznesu od A do Z?

Ta motywacja przeplatała się jak warkocz, z różną gęstością. Z jednej strony, gdy widziałam twarze zadowolonych klientek, to czułam się spełniona. Wiedziałam, że pomagamy im przezwyciężyć kompleksy, pokonać własne słabości, wzmacniamy ich poczucie własnej wartości. Często nasze zabiegi mają wymiar psychologiczny, bo jeśli ktoś od dawna nie akceptował u siebie np. blizn, nadmiernego owłosienia, a dzięki zabiegom się ich pozbywa, to też wpływa na jego psychikę.

Równie mocno motywowała mnie chęć założenia własnego biznesu. Pracuję cały czas jako prawnik, a prowadzenie własnego biznesu wymaga zupełnie innej energii i umiejętności. W moich salonach biorę udział w każdym etapie tworzenia: od kwestii formalno-prawnych, przez marketing, aż po wybór mebli i malowanie ścian. Wszystko robię sama, dzięki czemu bardzo dużo się uczę.

Wiem, że to zabrzmi bardzo naiwnie, ale często powtarza się takie motto, że przestaniesz pracować, gdy pokochasz swoją pracę. Ja uwielbiam przychodzić do mojego salonu, spędzać w nim czas z dziewczynami i im doradzać. Nawiązywanie relacji z kobietami jest dla mnie ogromną radością. To dla mnie nie lada nowość, bo od dzieciństwa otaczałam się samymi chłopakami. Ta praca daje mi ogromną satysfakcję, bo widzę uśmiechy na twarzach moich klientek. Kobiety płacą nam za usługę, ale mam wrażenie, że w pakiecie dostają coś więcej.

Coś w rodzaju konsultacji psychologicznych, terapii?

Dokładnie. Przychodzą do nas kobiety z różnymi problemami. Nieistotne, czy są chude, czy grube, czy mają ładne piersi, czy zgrabne pośladki. Każda z nich ma w sobie coś pięknego, czego sama nie potrafi dostrzec. Kobiety mają tendencję do uwypuklania swoich niedoskonałości. Przychodzą do nas modelki, aktorki, dziennikarki, stylistki. Są piękne, zadbane, inne kobiety patrzą na nie z podziwem. Ale one się czują z czymś źle i chcą to w sobie zmienić. Nie tylko pokonać problem fizyczny, ale też własną słabość, źródło kompleksów.

Jaki był najbardziej skrajny przypadek, w którym udało się Wam komuś pomóc?

Od kilku tygodni przychodził do nas pan, który depilował całe ciało (oprócz miejsc intymnych, takich zabiegów nie wykonujemy u mężczyzn). Sama przyjeżdżałam wykonywać te zabiegi, bo wiedziałam, że dziewczyny pracujące w moim salonie będą się krępowały i chciałam im tego oszczędzić.

Robert poprosił także o depilację twarzy, całego zarostu. Trząsł się z bólu podczas tego zabiegu, bo to wyjątkowo wrażliwa część i bardzo grube, sztywne włosy. Nawet na niższych parametrach lasera, zabieg jest często nie do zniesienia. Gdy wczoraj przyszedł do nas i powiedział, że jest w trakcie zmiany płci, wszystkie dziewczyny w salonie się rozpłakały. Zmieniłyśmy jego imię w karcie klienta na imię żeńskie, jakie wskazał. Kocham tego człowieka. I do końca życia będę mu pomagać, bo aż trudno mi sobie wyobrazić z czym się musiał zmagać, by dojść do tego momentu, i co jeszcze go czeka. Imponuje mi jego determinacja, walka o siebie, coś czego nam, ludziom tak często brakuje. Poddajemy się w tak prostych rzeczach, odpuszczamy, nie dajemy sobie szansy, a on – człowiek, który w dość trudnym społeczeństwo jak nasze, ma odwagę zawalczyć o siebie.  Obiecałam mu też wsparcie prawne. Mogę z nim chodzić do sądu, by pomóc mu formalnie zmienić płeć. Wiadomo, że zarówno salon urody, jak i usługi prawne, to moja praca. Zarabiam na tym pieniądze, ale często jest tak, że bardzo chcę tym ludziom pomóc i robię to zupełnie za darmo.

Skąd u Ciebie to poczucie wdzięczności do świata? I chęć pomagania?

Na pewnym etapie życia obcy ludzie bardzo mi pomogli. I ja od tego czasu mam zakodowane, że powinnam to oddać światu. Niedawno byłam w urzędzie załatwić jakieś formalności związane z firmą. Pracuje tam pani, która na połowie twarzy ma bliznę, wyglądającą jak po oparzeniu. Obsługiwała mnie już kolejny raz. Na początku się nie odważyłam, ale za drugim razem powiedziałam, że mam supersprzęt w swoim salonie, i próbowałam ją zachęcić, żeby przyszła, a my spróbujmy jej pomóc. W POWABie mamy nie tylko profesjonalny laser do depilacji, ale też urządzenia liftingujące, urządzenia do usuwania blizn. Popłakała się i udała, że tego nie słyszy, wróciła do obowiązków służbowych. Stojąc przy okienku, wzięłam kartkę i napisałam jej: „Mi też ludzie kiedyś pomogli, trzeba to oddawać, żeby iść dalej”. Podałam jej nazwę i adres salonu i mój numer telefonu. Nie odezwała się do dzisiaj, a chciałam jej pomóc – za darmo.

Wracam do pytania, dlaczego czujesz taki dług wdzięczności?

Odkąd byłam dzieckiem, pamiętam, że zawsze byłam po prostu „dobra”. Myślę, że ta właśnie wewnętrzna potrzeba skierowała mnie na studia prawnicze. Albo się to ma, albo nie. Na pewnym etapie mojego życia, dostałam ogromne wsparcie od ludzi, którzy mi pomogli, byli ze mną i otoczyli opieką. Nie musieli tego robić, a zrobili, i wiem, że gdyby nie oni, moje życie nie potoczyło się do tego momentu, w którym jestem teraz. A trzeba powiedzieć, że bywa różnie, jak w życiu, raz lepiej raz gorzej, ale kocham swoje życie. Każdego dnia budzę się z radością i zasypiam dokładnie z tym samym uczuciem. I jestem pewna, że dawanie ludziom dobra jest tego powodem.

Rozmawiała: Olivia Drost

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: