Krótka historia o wartościach… – Magazyn Kobiet Spełnionych.

Krótka historia o wartościach…

Czyli czego uczą sportowe pasje

„Szybownictwo uczy pokory, odpowiedzialności i odwagi”. To jedne z pierwszych słów, które przeczytałam, zanim zdecydowałam się na zostanie pilotem. Zabrzmiało ambitnie i poważnie, ale i bez tej powagi wiedziałam już, że to jest moja bajka.

]]>

Tegoroczny sezon spędzam na ziemi, ale jako przyszła matka z tęsknotą zerkam w niebo i z własnej perspektywy zastanawiam się, czego uczą sportowe pasje… Dzielę się zatem moimi wnioskami, choć zakładam, że ktoś inny może spojrzeć na to zupełnie innym okiem.

Szybkie podejmowanie decyzji
Lubię ryzyko, ale rozsądnie skalkulowane, takie na miarę własnych możliwości. Szczypta szaleństwa pachnie mi bardziej odwagą niż głupotą, bo dzięki temu marzenia są zawsze o centymetr bliżej. Lotnictwo jednak udowodniło mi, jak istotna jest umiejętność podejmowania szybkich decyzji, bez ociągania się, bez odkładania na potem. Tutaj kilka minut za późno kończy się perspektywą lądowania w polu, uszkodzenia sprzętu. Zaś sama nieumiejętność odpuszczenia i powiedzenia sobie: „na dziś wystarczy, bo nie czuję się na siłach” może mieć opłakane skutki.

Samodzielność
Doskonale pamiętam mój pierwszy samodzielny lot. Pierwszy raz sama za sterami, pierwszy raz na własną odpowiedzialność. Ta przygoda zapachniała wolnością, ale też ogromną odpowiedzialnością. To tak jakby ktoś w jednej chwili wyłączył bezpiecznik i powiedział „twoja kolej”. Samodzielność budzi się wtedy, kiedy wiemy, że jesteśmy zdani na siebie i już nikt nie chwyci za stery, nie skoryguje. I właśnie wtedy najczęściej zaczynamy lądować dokładnie i precyzyjnie – o wiele lepiej niż w lotach z instruktorem na pokładzie. Dlaczego? Bo bezpieczeństwo usypia czujność, ale też usypia pokłady drzemiących w nas możliwości… Jest takie powiedzenie w lotnictwie, że początkujący pilot dostaje dwa worki – jeden ze szczęściem, drugi z doświadczeniem, a sztuka pilotażu polega na tym, żeby zapełnić ten z doświadczeniem, zanim ten ze szczęściem się skończy.

Zmierzenie się z własnym strachem
Licencję pilota zrobiłam dosyć szybko, potykając się po drodze wielokrotnie o własny strach, obawy czy sobie poradzę, lęki – te uzasadnione i te wyssane z palca. Mogłabym książkę napisać o tym, ile razy wmówiłam sobie najczarniejszy scenariusz po to tylko, żeby potem z ulgą stwierdzić, że strach miał wielkie oczy. Patrzyłam więc w te jego ślepia, za każdym razem z coraz większą odwagą i tak budowałam swoją wiarę w siebie i wiarę w zwycięstwo… Być dumnym z siebie, dlatego że pokonało się własne ograniczenia – tego nie mają w ofercie żadne kursy, szkolenia czy studia.

Sięganie wysoko po marzenia i patrzenie poza widzialny horyzont

To, co dla jednych jest odległym marzeniem, dla innych bywa niewyszukaną codziennością. Różnica mieści się zazwyczaj w odwadze sięgania po to, co obarczone jest ryzykiem porażki oraz w determinacji do osiągania celu. Nie bez powodu ci, którzy sięgają wysoko to jednocześnie ludzie, którzy osiągają największe rezultaty. Wysiłek w realizowaniu dużych i małych przedsięwzięć jest bowiem zawsze ten sam, podobnie jak zaangażowanie. Działając z rozmachem zwiększamy zatem swoją szansę na spektakularny sukces. Najlepiej rozumieją to sportowcy, którzy zwykli coraz wyżej podnosić poprzeczkę samym sobie.

Zaufanie

Zaufanie to waluta reputacji, którą posługują się liderzy. Zaufanie chodzi w parze ze spokojem, opanowaniem i pewnością siebie, która się udziela innym. Zrozumiałam to dopiero w momencie, kiedy dostałam zaproszenie na lot na akrobacje. Poleciałam z pilotem, którego umiejętności bez wahania mogę określić jako mistrzowskie. Jako pilot zaledwie początkujący w temacie akrobacji, znałam zaledwie kilka figur. Poprosiłam zatem o pokazanie takich, których nie znałam. Co było dalej? Otóż zamilkłam. Zatkało mnie. Ja, wygadana jak katarynka, zwłaszcza w takich momentach włącza mi się efekt „achów i ochów” z zachwytu, a tam – oniemiałam. Kilkanaście minut po starcie pilot odwraca szybowiec na plecy. Lecimy głową do dołu, a on spokojnie jakby nigdy nic tłumaczy mi o prędkości, przechyleniu itd. Miałam wątpliwości, czy utrzymają mnie pasy, ale chyba nigdy wcześniej nie miałam tyle zaufania do drugiego człowieka. Jego opanowanie i spokojny głos były niepisaną gwarancją bezpieczeństwa.

Jak żyć, żeby żyć…

Sport uczy doświadczania życia i tego wszystkiego, co się na życie składa: sukcesów, wątpliwości, porażek, podnoszenia się i próbowania od początku. Sukces odniesiony zbyt łatwo byłby mdły, a porażki są jak przyprawa doprawiająca życie do smaku. Sport uczy doceniać to, nie przywiązywać się do poczucia straty i pracować na to, żeby życie codziennie smakowało wybornie. Stąd już niedaleko do poczucia życia pełną parą, tak na 100% i bez rozmieniania się na drobne.

Jak mawiał Nelson Mandela, sport ma moc zmieniania świata. Dlaczego? Bo kształtuje w nas cechy, w które nikt inny nas nie wyposaży. Bo buduje naszą wiarę w sukces, determinację i zaufanie do siebie. Bo uczy tego, że efekty zależą od wysiłku włożonego w trenowanie siebie, a nie oczekiwanie aż świat się dopasuje… Zatem nie żałujcie ani sobie, ani swoim dzieciom sportowych wyzwań, czasem to najlepsza ścieżka do tego, by nauczyć się, jak sięgać po złoto w życiu…

Magdalena Piasecka

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: