Daria Kosiek: Czasem piękna pieśń znajduje nas sama

Sanocka grupa Wernyhora przeniosła swoje fascynacje tradycyjnymi pieśniami bojkowskimi na album „Bojkowski głos Bieszczadu”, przynosząc tym samym niezwykle intymną, ascetyczną, a przy tym naznaczoną wyjątkowym klimatem atmosferę Bieszczad. O tym niezwykłym przedsięwzięciu opowiedziała mi wokalistka zespołu – Daria Kosiek.

 

 

MM: Mimo kameralnego składu Wernyhory, mam wrażenie, że opowieść jaka stoi za Wami i Waszą twórczością, jest znacznie większa i głębsza.

DK: Na pewno tak. Można to rozpatrywać w kilku aspektach. Po pierwsze każde z nas ma pewien bagaż muzycznych doświadczeń, czasami nawet większy niż mniejszy. Maciej Harna jest doświadczonym muzykiem – twórcą i liderem znanej swego czasu Orkiestry Jednej Góry Matragony. Poza tym stale współpracuje z KSU i brał udział w wielu innych projektach. Za Anną Oklejewicz stoi doświadczenia muzyka studyjnego zaangażowanego w projekty paganfolkowe. Oboje są też nauczycielami w szkołach muzycznych. A ja choć śpiewam od dziecka to doświadczenie koncertowe i wokalne nabierałam w grupie Widymo – czyli zespole kobiet śpiewających wielogłosem pieśni Karpat. Po drugie – dla mnie osobiście projekt „Bojkowski głos Bieszczadu” jest formą nawiązania/powrotu do rodzinnych korzeni. Tak się złożyło, że w 1947 r. moi dziadkowie zostali wysiedleni w ramach Akcji Wisła z Dołżycy k/Cisnej. Ja kilka lat temu przeprowadziłam się na południe Polski z Białego Boru pod Koszalinem. Tym samym niejako wróciłam na ziemie dziadków, a bojkowskie pieśni są tym symbolicznym powrotem do korzeni. Po trzecie – Bieszczady mają wiele do zaoferowania gościom, ale odnoszę wrażenie, że np. muzycznie jeszcze nikt nie podejmował próby przywrócenia pamięci o pieśniach ludzi, których z tych ziem wyrzuciła “historia”.

MM: Czy to tam miałeś już styczność z dawnymi pieśniami bojkowskimi?

DK: Z pieśniami Karpat w języku ukraińskim dorastałam od małego. Jestem z mniejszości ukraińskiej mieszkającej w Polsce. Dla nas pieśni są ważnym składnikiem naszej tożsamości. Może trudno w to uwierzyć, ale nie ma niemal spotkań świątecznych czy rodzinnych żeby ktoś nie zaintonował jakiegoś utworu. Oczywiście potem było Widymo, w którym pojawiły się kolejne nieznane mi wcześniej pieśni, w tym bojkowskie. Po kilku latach dojrzałam aby poszukać czegoś samodzielnie i próbować swych sił jako solistka.

MM: Domyślam się, że tradycyjnych pieśni bojkowskich jest więcej, niż to, co znalazło się na “Bojkowskim głosie Bieszczadu”?

DK: Zdecydowanie. Nie jest jednak łatwo do nich dotrzeć. Patrząc na mapy etnograficzne okazuje się, że w granicach Polski znalazł się tylko fragment Bojkowszczyzny. Jej mieszkańców najpierw wywieziono na sowiecką Ukrainę w 1945-46, a ci którym udało się uniknąć wysiedlenia rok później rozsiedlono po tzw. Ziemiach Odzyskanych. Dziś w tak zwanym terenie bardzo trudno o bojkowskie pieśni. Można je odszukiwać jednak w materiałach etnograficznych – np. u Kolberga do którego sięgamy, lub innych etnografów, albo samodzielnie poszukać, ale w tym drugim przypadku trzeba raczej pojechać na Ukrainę i szukać po wioskach. Ta ostatnia opcja też nie jest łatwa, nie dość że covid, to jeszcze tradycje muzyczne i tam się zmieniają pod wpływem kultury masowej. Młodzi co raz rzadziej kontynuują tradycje muzyczne, a starsi odchodzą.

MM: Mam wrażenie, że ta płyta jest tylko przedsmakiem tego, co tak naprawdę Wernyhora może dać słuchaczom.

DK: Cieszę się, że widać i słychać w nas potencjał na więcej. Na pewno są marzenia, plany i pragnienia. Bardzo byśmy chcieli, aby nasze kolejne muzyczne projekty nie schodziły poniżej obecnego poziomu. Czy się uda – czas pokaże. Nasza płyta zyskała patronat Radiowej Dwójki i Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Program 2 ufundował nam w ramach Festiwalu Nowa Tradycja możliwość nagrania pełnej płyty pod ich auspicjami – więc mamy nadzieję, że kolejny płytowy projekt będzie co najmniej tak dobry, jak obecny. Utwory z płyty „Bojkowski…” i oczywiście kilka innych prezentowaliśmy na licznych koncertach – w tym na największych festiwalach world music w Polsce. Wszędzie spotykaliśmy słuchaczy, którzy przychodzili po występie i nam gratulowali, dawali nam mnóstwo pozytywnej energii i utwierdzali nas w tym, że podążamy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że starczy nam sił i pomysłów na więcej. Oczywiście – co muszę zaznaczyć – nasza muzyka to nie rekonstrukcja muzyki bojkowskiej, a twórcze z niej czerpanie – co słychać w instrumentarium i aranżacjach.

MM: No właśnie – płyta brzmi dostojnie, ale i trochę surowo. Nie zastanawialiście się nad poszerzeniem instrumentarium?

DK: Czasem przychodzą nam takie myśli do zespołowej głowy…. Z drugiej strony spotykaliśmy się z wieloma wypowiedziami podkreślającymi, że ten nasz muzyczny ascetyzm jest czymś wyjątkowym i w połączeniu z moim wokalem, daje wystarczająco silną w wrażenia mieszankę. Tym samym póki co, jeszcze nie mamy w planach poszerzania instrumentarium. Być może przyjdzie czas, że obecna formuła się wyczerpie, ale w tej chwili nie odczuwamy takiej potrzeby.

MM: Na płycie można usłyszeć pieśń wiosenną, składankę – obrzędową pieśń weselną, czy kolędę życzącą. Czy któraś z nich pod kątem językowym była szczególnym wyzwaniem?

DK: Z racji swojego pochodzenia wyrosłam w języku ukraińskim, a bojkowski dialekt/gwara jest bardzo zbliżona do niego. W konsekwencji opanowanie utworów nie nastręczało mi problemów, może z wyjątkiem słowa “ksiądżyk” w pieśni „Czorniuszko duszko” – ale to raczej na zasadzie dykcji.

MM: Wspomniałaś o kolejnych pomysłach. Zmaterializujecie je na kolejnej płycie?

DK: Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to do studia w Warszawie mamy trafić w styczniu. Na płycie na pewno znajdą się utwory bojkowskie, ale nie tylko. Zapewne powędrujemy muzycznie do sąsiednich regionów.

MM: Północnych, czy południowych?

DK: Raczej na zachód i południowy zachód od bojkowszczyzny. Ale kto wie… czasem piękna pieśń znajduje nas sama.

MM: Czy „Bojkowski głos Bieszczadu” ma szansę ukazać się na winylu?

DK: Dobre pytanie…. Myślisz, że warto wydawać ten materiał na płycie winylowej? Szczerze mówiąc nie zastanawialiśmy się nad tym, ale kto wie…

MM: Te 20 minut w takim anturażu muzycznym – jak najbardziej jest tego warte.

DK: To pewnie trzeba będzie się zastanowić (śmiech).

Rozmawiał: Maciej Majewski

1 komentarz

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: