„W strojach kąpielowych stosuje się tkaninę śliską. To trudny materiał dla projektanta, wymagający pochylenia się nad nim, który lubi uciekać spod maszyny do szycia. A ja lubię tę branżę i wyzwania z nią związane. Lubię, kiedy coś nieosiągalne staje się proste do zdobycia” – mówi Zuzanna Niemczycka, projektantka, właścicielka marki Susan Swimwear. Swoją najnowszą kolekcję stworzyła wspólnie z Kubą Wojewódzkim.
Ilona Adamska: Swoją pierwszą markę stworzyłaś, mając 18 lat. Jak udało Ci się w tak młodym wieku osiągnąć sukces?
Zuzanna Niemczycka: Miałam 18 lat, gdy otworzyłam swoją pierwszą markę Lovely Things. Byłam młodą dziewczyną, która już miała umysł lidera i smykałkę przedsiębiorcy. Swoją pierwszą markę tworzyłam krok po kroku. To, co udało mi się zaoszczędzić jako dziecko, poświęciłam na jej produkcję. Zaczynałam od prostych rzeczy typu T-shirt czy spódnice. To był okres, kiedy wszędzie królowała dzianina i „dresówka”. Wszyscy wtedy z tego szyli. Towar z tego był wszędzie. No i ja wówczas postanowiłam się w tym czymś wyróżnić. Od tego momentu zaczęła się przygoda z moim dodatkami. Najpierw było serduszko z kamieniem Swarovskiego w rogu, które doszywałam do każdej wyprodukowanej przeze mnie rzeczy. Ten detal zostało do dzisiaj, tylko teraz jest to kółeczko z kamieniem Swarovskiego i z literkami SS. To taki mój znak rozpoznawczy – detal kojarzący się z marką Susan Swimwear i Susan Sport. Pierwszy rok funkcjonowania marki to był dla mnie ciężki czas, bo jeszcze wtedy uczęszczałam do szkoły, a jednocześnie rozwijałam swoją markę, która cieszyła się dużym zainteresowaniem. Ale to wtedy zostałam po raz pierwszy zaproszona na Warsaw Fashion Weekend jako jedna z trzech najlepiej sprzedających się marek. To było dla mnie ciekawe doświadczenie, moje pierwsze test standy, bardzo biedne, patrząc dzisiaj z perspektywy czasu (dziś wywołujące uśmiech): wielka naklejka i kilka ikeowskich wieszaków, a na nich ciuchy. Tak to wtedy wyglądało, bo nie było dużych możliwości, jakie mamy dzisiaj. Ale się udało. Potem musiałam tę markę zamknąć. Miałam wybór pomiędzy tym, czy chcę się dalej edukować i pójść o poziom wyżej, czyli studiować, czy rozwijać swój biznes. Poświęciłam jednak to, co przez trzy lata budowałam i wybrałam studia. Jestem też za to wdzięczna rodzicom, bo to oni mnie do tej decyzji popchnęli, mimo że byłam chciałam robić jedno i drugie. Jednak wyjazd do szkoły w Anglii nie pozwoliłby mi koordynować wszystkim, co zostawiałam tu, w Polsce.
Powiedziałaś, że swoją pierwszą markę budowałaś, chodząc do szkoły. Jak rówieśnicy na to reagowali?
To był fajny moment. Mam do teraz z tego czasu dwie przyjaciółki – siostry bliźniaczki. One zawsze mnie wspierały w tym, co w życiu robię. To one mi mówiły, że będę robiła duże i fajne rzeczy. Miałam bardzo duże wsparcie od swoim znajomych. Moje towarzystwo jest niezmienne od 20–30 lat i od początku hermetyczne. Jesteśmy w swoim gronie nierozłączni. Ja nigdy nie patrzyłam, co powiedzą o mnie inni ludzie, tylko po prostu robiłam, co kochałam i szłam w tym kierunku. I albo mnie ktoś za to krytykował, albo wspierał. A krytykę przyjmuję jako dobrą lekcję. Nigdy nie traktowałam krytyki jako coś, co może mi zaszkodzić, wręcz przeciwnie, jako coś, co może pomóc mi poprawiać i ulepszać. Myślę, że w tamtym momencie byłam tak „sfokusowana” na tworzeniu swojej marki, że się nie zastanawiałam na tym, czy ktoś na mnie patrzy i komentuje to, co robię.
A dlaczego wybór padł akurat na stroje kąpielowe?
Dlatego, że miałam wrażenie braku czegoś takiego fajnego na polskim rynku.
Duży wybór strojów był na rynku zagranicznym, natomiast w Polsce nie. Są oczywiście u nas dwie, trzy marki, które robią piękne projekty, ale ja chciałam stworzyć tu coś swojego, czyli od bazy tzw. basicu, urozmaicić krok po kroku całą swoją kolekcję. Widziałam na rynku taki brak, więc stwierdziłam, że dlaczego bym nie miała tego wykorzystać.
Co jest trudniejsze do zaprojektowania – ubrania czy stroje kąpielowe? W strojach kąpielowych jest mniej materiału do wykorzystania, ale czy to ułatwia?
Trudniejsze do zaprojektowania są jednak stroje kąpielowe. To część ubioru, która jest jak nasza druga skóra. Strój kąpielowy ma bezpośredni kontakt z naszym ciałem. To nie jest coś, co zarzucimy na siebie. Strój musi bardzo dobrze leżeć, być dobrze obszyty, a jego konstrukcja na tyle genialna, by kobiety poczuły się w nim komfortowo. Kobiety mają różne sylwetki i kształty. Dopasować jeden kostium do każdej z nas jest bardzo ciężko. W strojach kąpielowych stosuje się tkaninę śliską. To ciężki materiał dla projektanta, wymagający pochylenia się nad nim, który lubi uciekać spod maszyny do szycia (bywa, że kiedy przyjadę do szwalni, moje dziewczyny przyznają się, że mają ochotę mnie przekląć za to, że wybrałam branżę kostiumów kąpielowych). A ja lubię tę branżę i wyzwania z nią związane. Lubię, kiedy coś nieosiągalne staje się proste do zdobycia. Tak jak w tym przypadku, kiedy zastanawiałam się, jak powiązać, połączyć tkaninę z łańcuszkami czy tkaniną fakturowaną. A okazało się to proste i w rezultacie boskie. Ale nie ukrywam, że stroje kąpielowe są bardzo wymagające.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Wiele inspiracji czerpię z podróży. Jestem osobą, która lubi obserwować ludzi, gapić się na nich. To ludzie są dla mnie dużą inspiracją. Widzę połączenia kolorystyczne, ich ruchy i gestykulację, wyobrażam sobie, w jakim fasonie bym ich widziała. Jeśli chodzi o kolory, to inspirację biorę przede wszystkim ze świata. Widzę połączenia kolorów w naturze, np. raf koralowych (kiedyś nurkowałam z mamą) i w otaczającej nas przyrodzie. Mam czasem tak, że budzę się nad ranem albo w nocy (moja głowa pracuje nieustannie) i zapisuję szybko w notesie to, co widziała. Dlatego notes trzymam zawsze przy łóżku. Potem albo odstawiam to, albo wstaję rano i lecę do dziewczyn, mówiąc, że wpadłam na kolejny dobry pomysł, zróbmy go. Pomysł więc albo leży i czeka, albo od razu dopracowuję go w nocy, nad ranem albo w dzień. Tak powstają moje projekty.
Ludzie z branży mówią, że Twoim znakiem rozpoznawczym jest jakość. Czy jakość zawsze się obroni, nawet gdyby kolekcja okazała się nietrafiona?
Uważam, że samo słowo „jakość” kryje w sobie wiele pozytywów. Za jakością idzie forma, konstrukcja, materiały. Ja sprowadzam materiały z Włoch i częściowo, jeżeli trafią się fajne limitowane, z Francji. Wtedy wypuszczamy kolekcje. Myślę, że jakość zawsze się wybroni. Ważne jest dobranie do stroju wysokiej jakości materiałów, podszewek, detali, którymi ja przecież asygnuję swoje kostiumy kąpielowe, czy zrobienie dobrego obszycia, bo jakość to szansa na lepsze jutro. Jakość daje nam zaufanie klientek. Jeśli je zawiedziemy swoim produktem, to one do nas już nie wrócą. Jeżeli w mojej kolekcji jest coś nie tak, a tak może się zdarzyć, bo niektóre rzeczy szyte są ręcznie i mogą zdarzyć się małe defekty, np. jedna partia ciut będzie się różnić od drugiej, to moje dziewczyny starają się to naprawić i być w kontakcie z klientką, zrobić wszystko, by ją zadowolić. Jakość więc to podstawa.
Czy szufladkujesz odbiorców? Kto jest Twoją grupą odbiorców, klientkami?
Lubię to pytanie, bo odpowiedź jest jedna. Nie mam grupy docelowej. Nie ograniczam się do jednej grupy docelowej, bo chciałabym, aby moje kostiumy nosiły wszystkie kobiety i by każda w moim kostiumie czuła się dobrze. Mamy modele dla większych pań, które mogą sobie dobrać kostium online na stronie czy w butiku przy ul. Moliera. Nie chcę tu ograniczeń. Chcę dać możliwość noszenia moich kostiumów wszystkim kobietom.
Nosisz tytuł „muzy” Kuby Wojewódzkiego. Jak się z tym czujesz?
Każdy nadaje tytuł jaki chce. Mamy na to większy lub mniejszy wpływ. Ja z Kubą tworzymy kolekcję męską dla Susan Sport. Jesteśmy przed wypuszczeniem tej kolekcji, jej premierą. Jest to kolekcja bardzo podstawowa, mocno ucharakteryzowana osobą Kuby, bo wpadliśmy razem na pomysł stworzenia tej kolekcji. To było spontaniczne i kompletnie na luzie. Na luzie też do tego podeszliśmy. Nie ma między nami żadnego spięcia jeśli chodzi o kontakt czy formę. Chcieliśmy zrobić coś, co będzie stylowe, a jednocześnie na kompletnym luzie. I to nam się udało, ale będę to mogła potwierdzić w momencie wypuszczenia kolekcji.
Czy macie zaplanowaną kampanię reklamową?
Wszystko jest zaplanowane, ale nie mogę dzisiaj o tym jeszcze powiedzieć, dlatego że jesteśmy przed premierą. Na pewno będzie się dużo działo wokół tego tematu, ale nie mówię, że głośno, bo tego jeszcze nie wiem.
Skończyłaś Akademię Leona Koźmińskiego. Czy dyplom Ci pomógł w tym, co dziś robisz?
Akademia Leona Koźmińskiego jest bardzo dobrą uczelnią. Nie ukrywam, że studia były dla mnie trudne, ale też ciekawe. W trakcie nich poznałam wspaniałych ludzi i nawiązałam liczne kontakty. Uważam, że jakąś z nich część wniosłam w swoje umiejętności zarządzania i w ukierunkowanie siebie, że pomogły mi w zarządzaniu swoją firmą oraz w funkcjonowaniu w niej. Bardzo wielu kwestii uczelnia mnie nauczyła, ponieważ stawiała mocno na wiedzę dotyczącą zarządzania swoją firmą, tego, jak stworzyć swoją firmę i ją utrzymać na rynku. Myślałam: „kurczę, jestem w projektowaniu mody, zupełnie innej branży”, ale dziś już wiem, że zdobyta na Akademii wiedza pomogła mi prowadzić firmę. Moja firma dotyczy mody, ale wymaga też zarządzania. Ja w swojej firmie zajmuję się wszystkim. Mam fantastyczny zespół pracujący ze mną już dwa lata, do którego co i raz dołącza ktoś ciekawy. Wdzięczna jestem losowi, że mogę się takimi ludźmi otaczać. Dziś już wiem, że studia były dobrą decyzją, że zdobytą w ten sposób wiedzę mogę obecnie wykorzystać.
A jakie są trendy na najbliższe lato?
Projekty są bardzo różne i zastanawiam się, czy w ogóle jest jakiś trend na to lato. Obserwuję rynek bacznie i widzę, że jest bardzo dużo falban, kolorów pastelowych, sporo projektów boho i bardzo modne w tym roku frotté. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ja mam swoje indywidualne projekty. Nie dążę za trendami. Tworzę kolekcję bazy basic, żeby każda kobieta mogła sobie dobrać strój dla siebie. Nie sugeruję się trendami i nigdy za nimi nie szłam. Nie czuję trendów. Często na przykład wracam do tego, co było dwa lata temu. Wtedy mnie pytają, co ja wynalazłam. A ja odpowiadam, że przecież to było modne dwa lata temu. Wtedy słyszę, no tak, ale u ciebie to tak fajnie wygląda. I właściwie tak to u mnie działa. Robię projekty, które siedzą mi w głowie.
Masz swoją definicję mody? Czym dla Ciebie jest moda?
Moda jest dla mnie codziennością, ponieważ każdy dzień zaczynam od wejścia do garderoby. To, jak będę wyglądać, stanowi moją wizytówkę. Mówi się, że pierwszy look (spojrzenie) jest najważniejsze. I to jest prawda, bo ludzie najpierw patrzą, a dopiero potem umysłem sprawdzają, co się dzieje w drugim człowieku. To ciekawe, ale naturalne i totalnie ludzkie, jeśli chodzi o odruch. Moda jest dla mnie zabawą. Modą się bawimy. Ja zawsze się ubierałam, nie przebierałam. I to, co mi wpadnie w oko, w czym wiem, że będę się dobrze czuła, po prostu zakładam. Uważam modę za zabawę na każdy dzień, a właściwie na początek każdego dnia.
Co decyduje o tym, że jednym udaje się osiągnąć sukces, a drugim nie? Jaka jest recepta na sukces?
Myślę, że trzeba mieć bardzo dużo samozaparcia, by stworzyć i utrzymać swój biznes. To nie jest prosta sprawa. Myślę, że tutaj potrzebna jest praca, samomotywacja, zaparcie w sobie, by stworzyć coś fajnego, ale też umiejętność wyszukiwania okazji na rynku, gdzie jest na nim luka albo czegoś brak i wykorzystanie tego w odpowiednim momencie. Patrząc na to z boku, wydaje ci się WOW, to takie proste. A tymczasem biznes to zobowiązania wobec innych, to utrzymanie wielu osób, wiele ludzi ma wobec ciebie wymagania, którym musisz sprostać. Sukces osiąga się wtedy, kiedy czujemy się spełnieni i mamy satysfakcję z realizacji siebie.
Rozmawiała: Ilona Adamska