Żaneta Hejne: Wykorzystać szansę od losu

W szkole byłam dobrze uczącym się dzieckiem, ale nie bardzo dobrym. Na wszystkie oceny musiałam ciężko zapracować. Nigdy w życiu nie miałam czerwonego paska, a moja najlepsza średnia wynosiła 4,65. Ale nie byłam też zagrożona z jakiegokolwiek przedmiotu, a moja motywacja do nauki była w miarę wysoka. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek moja mama musiała mnie upomnieć o odrobienie pracy domowej. Nieważne jak, ale zawsze odrobiona była. Nie przepadałam za szkołą podstawową, bo często porównywano mnie z bratem, który był zdecydowanie zdolniejszy ode mnie. Za to ja na pewno byłam od niego pracowitsza.

 

 

Nauczyciele często podcinali mi skrzydła. Nigdy nie czułam wiary w swoje możliwości, zdecydowanie liczyli się tylko najlepsi uczniowie, a średniacy, tacy jak ja, bezbarwni, stawali się niezauważalni. Matematyka kojarzyła mi się z ogromnym strachem, bo raz za ucho wyciągnięta z ławki, raz gąbką dostałam po nosie, nauczycielka potrafiła mnie wyzwać, bo kopnęłam kolegę, który chwilę wcześniej uderzył mnie, a ja się jedynie broniłam. Pamiętam nauczycielkę od historii, która powiedziała mi, że nic dobrego ze mnie nie wyrośnie. Chciałabym ją dzisiaj spotkać.

W domu nikt mi nie mówił, że we mnie wierzy, bo nie było takiej kultury wychowania w naszej rodzinie. Myślę, że poza tym zarówno mama, jak i tata nie żyli w zbyt wielkiej świadomości, aby takie słowa dziecku przekazywać i uważam, że w tamtych czasach było to absolutnie normalne. Na pewno czułam troskę ze strony mamy, bym ładnie wyglądała, była czysta i zadbana, ale nigdy nie interesowała się moją nauką, o tacie nie wspomnę, gdyż ten ciągle przesiadywał w pracy. Mama bardzo dbała o to, abym się dobrze odżywiała, abym miała wszystkie potrzebne narzędzia do pracy oraz zawsze powtarzała: „Żańcia, będzie dobrze”.

Nie mam do rodziców żalu o to, że moja nauka czy przyszłość nie była dla nich taka ważna, bo nie potrafili inaczej. A dzisiaj nawet się zastanawiam, czy przypadkiem takim zachowaniem nie przyczynili się do mojego sukcesu. Niczego mi nie narzucali i nigdy nie realizowali swoich niespełnionych marzeń poprzez własne dzieci.

Nikt nigdy nie rozmawiał ze mną o tym, jakie są moje mocne strony, w czym czuję się dobrze, a także w wieku dojrzewania nie odkryłam żadnej pasji, jaka by we mnie drzemała. Natomiast mama bardzo dużo czasu poświęcała, abym mogła uczestniczyć w zajęciach dodatkowych – jak basen, łyżwy, balet, gimnastyka. Godzinami przesiadywała w poczekalni, czekając aż skończę. W podstawówce uczęszczałam do klasy, w której sporo dziewczyn paliło czy piło alkohol, a ja nigdy tego nie potrzebowałam, w tych sprawach zawsze odstawałam od grupy. Ciężko tam było o ciekawe relacje, ale do dziś została mi jedna prawdziwa, najprawdziwsza – z moją przyjaciółką Izą.

Do liceum ekonomicznego wybrałam się, gdyż brat mi powiedział, że mam tam iść, a że był starszy ode mnie o 7 lat, to należało się przecież starszego brata posłuchać. Dzięki niemu moja kariera zawodowa zaczęła się w tym czasie powoli krystalizować. W liceum zdecydowanie stałam się bardziej otwarta, myślę, że byłam duszą towarzystwa w porównaniu do cichej Żanety z podstawówki. Jednak nauczyciele nie zwracali na mnie uwagi, bo – tak jak pisałam wcześniej – totalny średniak ze mnie był w kwestii nauki. I tak całe moje nastoletnie życie krążyłam w niskim poczuciu własnej wartości, byłam raczej osobą wycofaną, ale nie mogę powiedzieć, że nieodważną, niemniej jednak z tyłu głowy często miewałam poczucie, że coś mi nie wyjdzie.

Na studia wybrałam się jako pierwsza osoba z najbliższej rodziny i były to studia zaoczne, gdyż wiedziałam, że chcę od razu pracować. Dzięki studiom i pracy bardzo szybko awansowałam w zawodzie księgowej, świetnie odnalazłam się również jako kierownik, główna księgowa w jednej z firm, która mnie zatrudniła w wieku 25 lat.

I przyszedł w moim życiu moment, kiedy dostałam największą w moim odczuciu szansę od losu. W wieku 29 lat otworzyłam własną kancelarię księgową z ówczesnym wspólnikiem, który był jednocześnie moim szefem z poprzedniej firmy. Do dziś jestem mu za to ogromnie wdzięczna, bo on wówczas uwierzył w moje możliwości. Strach, jaki w tym momencie we mnie był, totalnie mnie paraliżował. Decyzję podjęłam jednak bardzo szybko, a należy dodać, że wówczas byłam już mamą dwulatki i w ciąży z kolejną córką. Decyzja o otwarciu własnej firmy absolutnie odmieniła moje życie.

Początki prowadzenia biznesu były bardzo trudne. Nagle okazało się, że wszystko muszę organizować samodzielnie – od biura po zatrudnianie pracowników, poszukiwanie klientów. Mam to ogromne szczęście, że zawsze był i jest przy mnie mąż, który wspierał mnie nie tylko dobrym słowem, ale przede wszystkim czynami. To on był odpowiedzialny za kwestie organizacyjne biura i za porządki. W tamtych czasach niewiele mówiło się o tym, jak prowadzić własny biznes i w zasadzie nie wiedziałam, gdzie mogę szukać pomocy, dlatego byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie.

Podczas, gdy mój mąż organizował funkcjonowanie komputerowo-programowe naszej pracy, ja zajmowałam się wszystkimi tematami: finanse, marketing, sprzedaż, zarządzanie zasobami ludzkimi. Ta ilość obowiązków dla młodej, zupełnie niedoświadczonej kobiety była tak ogromna, że mniej więcej przez pierwsze dwa lata nie było dnia, bym nie mówiła, że zamykam firmę. Ciągły brak wiary we własne możliwości bardzo mnie blokował. Ten brak wiary przeplatał się również ze strachem, co będzie, jak nie zarobię, pomimo że mój mąż bardzo dobrze wówczas zarabiał. Odpowiedzialność, którą w sobie czułam, bardzo mnie blokowała. Od zawsze niezależność stawiałam na pierwszym miejscu, dlatego tak bardzo obawiałam się jej utraty.

Jednak ogromna praca, jaką każdego dnia wykonywałam, moje pomimo małej wiary w siebie pozytywne nastawienie do życia i nieustanne wymyślanie nowych opcji sprawiły, że w drugim roku kancelaria wystrzeliła do góry. W ciągu jednego roku podpisaliśmy 100 umów z nowymi klientami, a moja wiara w siebie wybuchła niczym wulkan! To był niezwykły czas, moment przełomowy w moim życiu, bo wtedy miałam poczucie, że co by się nie działo, dam radę. Z dnia na dzień podejmowałam coraz to odważniejsze kroki, by być tu, gdzie jestem obecnie. Zawsze marzyłam, aby stworzyć organizację, w której ludzie będą pragnąć pracować. Chciałam stworzyć coś wyjątkowego, gdzie każdy człowiek pomimo swojej przeszłości i historii może czuć się w swojej pracy swobodnie, bezpiecznie, bez poczucia kontroli, gdzie wartościami najwyższymi są szacunek i zaufanie.

Ważny dla mnie był fakt, aby płace były przejrzyste i od samego początku do dziś tak właśnie jest. Nie znoszę kombinowania, dlatego wiedziałam dokładnie, jaką organizację chcę stworzyć, by móc ludzi godnie wynagradzać. Niezwykle cieszę się, że udało mi się stworzyć miejsce, gdzie mamy jasno wyznaczoną ścieżkę rozwoju dla każdego pracownika. Uwielbiam, kiedy mój zespół samodzielnie wdraża swoje pomysły, a co za tym idzie – mają ogromny wpływ na funkcjonowanie kancelarii.

Zatem podsumowując, stworzenie kancelarii, prowadzenie własnego biznesu, który dzisiaj liczy ponad 300 świadomych klientów, gdzie zatrudniamy ponad 20 specjalistów, okazało się moim lekiem na brak pewności siebie i zmianą mojego życia na lepsze. Kancelaria na mapie Trójmiasta jest jednym z najbardziej prestiżowych miejsc, dlatego tak wielu klientów nas poleca i niemalże każdego dnia otrzymujemy zapytanie o ofertę na prowadzenie ksiąg rachunkowych. Prowadzenie firmy dało mi wiele możliwości, o których nigdy nawet nie śniłam. Dzięki temu doświadczeniu poznałam i nadal poznaję wielu ciekawych ludzi, mogę budować zespół marzeń, pracować na własnych zasadach i każdego dnia budzić się w poczuciu, że to, co robię, ma sens, a co najważniejsze – mogę kreatywnie działać na wielu płaszczyznach mojego życia i być panią swojego czasu. Prowadzenie kancelarii spowodowało również, że stałam się niezwykle kreatywna, a moją wiedzę z zakresu prowadzenia biura rachunkowego przekuwam dzisiaj w formę szkoleń, organizowanie konferencji, a także prowadzenie coachingu indywidualnego dla właścicieli biur rachunkowych z całej Polski.

Ale co najważniejsze, chociaż w nastoletnim wieku szukałam swojej pasji i niestety pomimo wielu prób i pomocy mojej mamy nie mogłam takowej odnaleźć, to dziś wiem, co nią jest. Uwielbiam szeroko pojętą organizację czy to własnej firmy, czy to szkoleń, czy to podróży. Cieszę się więc, że to dzięki prowadzeniu działalności mogłam dowiedzieć się o sobie tak wiele.

Czym dla mnie jest prowadzenie własnego biznesu? To nieustanne podejmowanie decyzji. Każdego dnia, kiedy się budzę, muszę podejmować wiele decyzji, niekiedy bardzo trudnych. I gdybym miała dzisiaj przekazać innym kobietom trochę wiary i garści informacji, jak zrobiłam to, że jestem w tym miejscu, w którym jestem, to odpowiem trochę nietypowo… Napędzała mnie od początku ogromna motywacja do osiągnięcia czegoś wielkiego, ale również i strach. Tak bardzo mało mówi się o emocji strachu, a ja uważam, że wbrew pozorom jest on dobrą emocją, o ile nie towarzyszy nam permanentnie i nie jest lękiem. Lęk to objaw psychopatologiczny, a strach to często potężna siła napędowa do działania, która może sprawiać, że będziemy skłonne przenosić góry. Strach może być motywacją i to on spowodował, że i ja się rozpędziłam.

Jedną z najsilniejszych motywacji dla człowieka jest uciekanie od bólu i tego, co jest dla niego nieprzyjemne. Jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele, aby nie doświadczyć dyskomfortu i unikać przykrych konsekwencji. Rozumiejąc ten mechanizm, uważam, że możemy wykorzystać go na swoją korzyść i przekuć do realizacji swoich celów. Nie ma osoby na tym świecie, która podejmując się trudnego zadania, inwestując własne zasoby, nie obawia się, czy jej wyjdzie czy też nie.

Dlaczego o tym mówię? Ano dlatego, że często nie podejmujemy się jakiegoś zadania z obawy, że skończy się to niepomyślnie dla nas. A jakby jednak ten strach przekuć w motywację? U mnie trochę tak właśnie było. Obawiałam się, że moje życie będzie takie zwykłe, że kiedyś po mojej śmierci pozostaną tylko moje rzeczy, ubrania, a ja chciałam, by pozostało coś więcej. Obawiałam się, że moje córki, patrząc na mnie, powiedzą: ja nie chcę być jak moja mama. Kolejną obawa – że moje życie się nie zmieni, jeśli zostanę na tym poziomie, na którym jestem, podczas gdy moje ambicje sięgają dużo wyżej.

Mam dzisiaj ogromne poczucie spełnienia życiowego, ale nadal jest we mnie głód na więcej i więcej, ale zdecydowanie w spokojniejszy sposób podchodzę do osiągania kolejnych celów. Jestem wdzięczna przede wszystkim sobie za zaufanie i wiarę we własne możliwości i za to, że potrafiłam odciąć się od przeszłości, która nie dodawała mi skrzydeł. Moje życie dzisiaj to nadal prowadzenie firmy i organizacja różnych ciekawych akcji, ale także piękna rodzina, mąż, dom, dzieci oraz pasja, na którą mogę sobie pozwolić – podróże.

Żaneta Hejne

Prezes Kancelarii Usług Księgowych Hejne z siedzibą w Gdańsku. Kancelarię prowadzi już prawie 9 lat. Zatrudnia 22 specjalistów, którzy obsługują ponad 300 podmiotów gospodarczych. Kancelaria jest jednym z największych i najbardziej prestiżowych biur w Trójmieście.

Ukończyła kilka kierunków studiów: rachunkowość, podatki, MSR/MSSF, administrację, marketing oraz coaching. Doświadczenie zdobywała w kancelariach podatkowych, polskich znanych przedsiębiorstwach, międzynarodowych korporacjach, a finalnie w spółce notowanej na Giełdzie Papierów Wartościowych. Zajmowała stanowisko prezesa Grupy Biznesowej BNI Porto. Jest członkiem zarządu Krajowej Izby Biur Rachunkowych, która powstała między innymi pod jej przywództwem.

Organizuje coroczne konferencje dla właścicieli biur rachunkowych z całej Polski, na które przyjeżdża blisko 180 osób. Oprócz konferencji prowadzi również szkolenia i webinary związane z zarządzaniem biurem rachunkowym.

Stworzyła system obsługi klienta, który gwarantuje dobrą i bezpieczną współpracę dla obu stron. Pracownicy angażują się w pracę i czują się doceniani. Podejmują nowe wyzwania i oprócz pracy stawiają również na rozwój i szkolenia.

Zawsze znajduje czas na podróże, które uwielbia, i na rozwój osobisty.

Jest mamą dwóch córek Nadii i Laury oraz tworzy bardzo zgodną relację z mężem Tomaszem.

 

*** Felieton pochodzi z książki “DECYZJA, KTÓRA ZMIENIŁA ŻYCIE” dostępnej na stronie: https://www.multistore24.pl/decyzja-ktora-zmienila-zycie.html

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: