
Duet Esemes łączy sobie brzmienia elektroniczne z ukłonem w stronę klubową sprzed dekad. Producent Bob Nylon i wokalistka Marta Jasiuwian, stanowią duet kompletny, który w muzycznym świecie własnej twórczości świetnie się uzupełnia. Ale muzyka to nie wszystko – są też teksty Marty, dotyczące emocji, relacji i kobiecości. O nich i o zawartości najnowszej płyty „Transesemisja” opowiedziała nam w poniższej rozmowie.
MM: Co było początkiem “Transesemisji” – muzyka, czy teksty?
MJ: Dobre pytanie, bo to bywało różnie. Zwykle jednak na początku była muzyka – to ona nas inspiruje i napędza. Najpierw skupialiśmy się głównie na poszukiwaniach w różnych stylach, odkrywaniu nowych możliwości aranżacyjnych. Wszystko zaczynało się w głowie Boba – tam powstawały pierwsze pomysły, które potem przenosił do programu, wgrywając poszczególne sekwencje. To był taki proces twórczy, który później przechodził przez nasze wspólne rozmowy, poprawki i dopracowywanie szczegółów. Teksty z kolei pojawiały się w zupełnie innych momentach – gdzieś obok, w zaciszu domowym, czasem podczas podróży pociągiem, czy w trasie. To takie chwile, kiedy masz czas, by wsłuchać się w myśli i znaleźć właściwe słowa, które idealnie dopełnią muzykę.
MM: I od razu pasował Ci charakter bitów, które proponował?
MJ: Nie zawsze było to takie proste (śmiech). Czasami chwilę trwało, zanim udało się znaleźć to, co ja miałam w głowie i co bardzo chciałam usłyszeć w bicie. Bywało, że szukałam podobnych brzmień, żeby zamiast opisywać słowami od razu pokazać to w muzyce. To zdecydowanie ułatwiało, ale proces poszukiwań, żebyśmy oboje byli zadowoleni z efektu końcowego, bywał burzliwy (śmiech). Zdarzały się chwile, kiedy mieliśmy długo różne wizje ale to właśnie te wyzwania sprawiły, że ostatecznie powstawało coś, co nam klikało od razu i było spójne. Zresztą ostatecznie ufałam Bobowi bo uważam że ma ogromną wyobraźnię muzyczną. Myślę też, że te właśnie momenty w pracy nad muzyką tak naprawdę pchały nas do tworzenia czegoś jeszcze lepszego
MM: Muzycznie ta płyta ma wymiar imprezowy w takim dość oldschoolowym klimacie klubowym.
MJ: Taka jest, taki trochę oldschool, bo gdy zamknę oczy i myślę o tym albumie, to widzę ciepłe zadymione od fajek wnętrza klubów z końca lat 80… Choć stawialiśmy na aktualne brzmienia i tak – można tu poczuć tamten klimat – myślę że wpływ na to może mieć sposób śpiewania, czy teksty. Nie ukrywam że Bob lubi miks etno, vintage, deep house i czasem mam wrażenie, że wraca z niektórymi aranżacjami do punku (śmiech). Wtedy wkraczam ja i zaczynamy pracę nad electro, nad bujającymi klubowymi dodatkami
MM: Cover Rezerwatu – “Zaopiekuj się mną”, który otwiera płytę, brzmi jakbyście go najpierw nagrali, a potem jeszcze dodatkowo zremiksowali.
MJ: Nad tym pracowaliśmy najdłużej, dlatego że zarówno pomysł, by nagrać właśnie ten cover, jak i jego pierwsza wersja koncertowa w naszym wykonaniu, wybrzmiała dwa lata wcześniej. Zagraliśmy go kilka razy na koncertach razem z perkusistą Mariuszem, który w tamtym czasie był częścią zespołu, jednak nigdy ten kawałek nie był opublikowany. Bob postanowił zrobić go na nowo – z nowym pomysłem, z nowym aranżem, a ja – dostosowując wokal do nowego brzmienia – zaśpiewałam go na nowo. Nagraliśmy to, wysłaliśmy do miksu i masteringu, a finał można usłyszeć na płycie.
MM: Z jednej strony śpiewasz o rozterkach w relacjach np. w utworze „Hotele”, a z drugiej – o dawaniu kolejnych szans w „Od nowa”. Mimo żalu, na drugiej szali słychać pewną nadzieję.
MJ: To prawda. Gdy piszę, to zazwyczaj często przeplatają się emocje, relacje , obserwacje, które na pozór wydają się sprzeczne. Dla mnie te rozterki to naturalna część życia. Coś, co każdy z nas przeżywa. Myślę, że tak mają wrażliwi ludzie… Pisząc, staram się oddać równowagę – jest białe, jest czarne i są szarości. Bo nawet kiedy coś się kończy, gdzieś w tle zawsze tli się myśl, że można spróbować jeszcze raz. Ja też kilka razy zaczynałam od początku. Może to kwestia tego, że jestem zodiakalną Wagą i szukam harmonii, choć w sumie lubię „smutne piosenki”, bo w nich jest coś prawdziwego, co porusza głęboko. Wierzę w drugie szanse. W to, że błędy można naprawić, a miłość potrafi przetrwać trudne momenty. Ta nadzieja towarzyszy mi w życiu, więc naturalnie przenika do tekstów.
MM: Spore wrażenie zrobił na mnie tekst “Rebelii”. Z perspektywy tak atrakcyjnej kobiety, jaką jesteś, na pewno ma on pewnie dodatkowe znacznie?
MJ: Dziękuję. Tak, jest on takim moim protestem na oczekiwania świata względem dziewczyn bez względu na ich atrakcyjność. Tekst jest takim moim alter-ego na wizerunek, jaki dziś serwuje nam często cyfrowy świat social mediów. Poza tym jest o niezależności, a ja bywałam pyskata i taka bojowo nastawiona. Zawsze ceniłam niezależność, a ten tekst powstał podczas podróży samolotem i pamiętam, że byłam wtedy bardzo zmęczona i w kontrze do wszystkiego, wyrzuciłam to w formie piosenki.
MM: A czemu “Blastoff” jest bez tekstu? Nie miałaś na niego pomysłu?
MJ: „Blastoff” długo ewaluował. Początkowo był intrem wprowadzającym podczas koncertów i trochę inaczej brzmiał. Z tego też względu nie posiadał tekstu. Ponieważ od początku był utworem, który był wyrazem ekspresji Boba, takim pozostał. W przypadku „Blastoff” chodziło również o stworzenie przestrzeni, w której każdy mógłby odnaleźć coś własnego, bez narzuconej narracji. To taki moment w albumie, gdzie można po prostu zamknąć oczy, odpłynąć i dać się porwać muzyce. Czasami mam wrażenie, że emocje można wyrazić mocniej dźwiękami, niż tekstem i to też spowodowało, że ostatecznie nie widziałam tam miejsca na tekst.
MM: Mieliście przygotowane więcej numerów na tę płytę?
MJ: Jak myślę o ilości kawałków, które zostały stworzone, to z pewnością byłby to potrójny longplay. Ilość muzyki, którą tworzy Bob, zmusza do kupowania dysków zewnętrznych w terabajtach (śmiech) . Wiele kawałków czeka na kolejne wydanie, bo wciąż ewoluuje tak jak my i nasza wrażliwość. Mam nowe teksty, mamy nowe pomysły i pewnie niedługo wyfruną w „Transesemisji” vol 2.
MM: Będzie można Was usłyszeć na żywo w najbliższym czasie?
MJ: O tak, zdecydowanie! Po pracy nad albumem w końcu możemy skupić się na graniu i na bieżąco będziemy informować o wszystkim w naszych mediach społecznościowych – gdzie i kiedy będzie można nas usłyszeć. Dla mnie granie koncertów, to nagroda. Najbardziej to lubię, a najmniej prace w studio…
Rozmawiał: Maciej Majewski