
Kto nie oczekuje niczego, nigdy nie będzie rozczarowany. Czy zgadzasz się z tym powiedzeniem? Czy często i na jakiej płaszczyźnie stawiasz innym wymagania? Czego oczekujesz od innych? I najważniejsze – jak się czujesz, jeśli Twoje oczekiwania nie są spełnione?
Kiedyś oczekiwałam, i to wiele, od innych osób, wydawało mi się to takie naturalne. Bardzo często będąc z kimś w relacji oczekujemy, że będzie tak, jak tego chcemy, bo przecież drugiej stronie na nas zależy. Jeśli te wymagania nie są spełnione, pojawia się żal, smutek i rozczarowanie…
No właśnie, ale czy tak powinno być? Czy mamy prawo oczekiwać czegokolwiek od drugiej osoby? Czy nie lepiej spojrzeć na to z innej perspektywy i przełączyć się na wdzięczność i akceptację tego, co do nas przychodzi? Jak z tym jest u Ciebie? Czy jesteś wdzięczna za to, co dostajesz od otoczenia, od wszechświata, od bliskich; czy raczej reprezentujesz postawę roszczeniową i nie ma w Tobie akceptacji na to co Cię spotyka?
Czytając te słowa z pewnością nasuwa Ci się pytanie: jak możemy zaakceptować trudne sytuacje, jakie spotykają nas w życiu? I jeszcze czuć za nie wdzięczność? Nonsens! Odpowiedzią jest zaufanie, jeśli bowiem wierzymy, że to, co nam się przytrafia, dzieje się w jakimś celu, to zanikają wszelkie wątpliwości. Często dopiero po latach zaczynamy rozumieć, że to, co nam się przydarzyło, było właściwe, stało się “po coś”, niczym drogowskaz, znak, kierunek w którym mamy podążać.
Oczekiwania, a zwłaszcza te niespełnione, często prowadzą do rozczarowań, wiem to z doświadczenia. Życie zweryfikowało, przyszło przebudzenie i zdałam sobie sprawę, że wszystko zaczyna się ode mnie. Pragnąc zmian, trzeba zacząć i zakończyć na sobie i być tą zmianą, którą chcesz zobaczyć na zewnątrz.
Kiedy dotarłam do takiego punktu w życiu, w którym zdałam sobie sprawę z tego, że za dużo oczekuję od innych, nastąpiła we mnie przemiana, w wyniku czego wzięłam życie w swoje ręce. Zaczęłam przyglądać się bardziej sobie, nie innym, uporządkowałam toksyczne znajomości i zaczęłam podążać swoją ścieżką zgodną z tym, co podpowiadało mi serca i intuicja.
Doprowadziło mnie to do momentu, w którym zrezygnowałam ze stabilnej pracy w korporacji po to, by zająć się swoją pasją, jaką jest malowanie. Niektórzy pukali się w czoło, twierdząc, że to jedna z gorszych decyzji. Okazało się, że dla mnie była to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam, choć przyznaję, nie była łatwa, gdyż każdy z nas lubi przewidywalność i stabilizację. Jednak dzięki tej decyzji odnalazłam swoje szczęście, swoją pasję, znalazłam swoją drogę do siebie.
Malowanie jest dla mnie drogą do spełnienia, medytacją, zanurzeniem w głąb siebie, zagubieniem po to, by się odnaleźć. Uwielbiam patrzeć jak farby rozlewają się na płótnie, mieszają się na jedwabiu, tańcząc i łącząc w piękne kształty i niepowtarzalne kolory. Za każdym razem, kiedy siadam do malowania, czuję ekscytację, świat przestaje istnieć, czas się zatrzymuje…
To wszystko zdarzyło się dlatego, że w pewnym momencie swojego życia przestałam oczekiwać i przełączyłam się na “mode” wdzięczności, akceptacji i zaufania.
Stephen Hawking powiedział kiedyś: – Moje oczekiwania zostały zredukowane do zera, kiedy miałem 21 lat, od tego czasu wszystko jest dla mnie nagrodą. Z tym cytatem, który bardzo ze mną rezonuje, zostawiam Cię, Drogi Czytelniku…
Aga Sova (artystka)
www.instagram.com/aga_sova_art/