Tatiana Galitsyna: Piaskowy Mały Książę

Zachwyciła widzów i jurorów programu „Mam talent”, dziś jeździ po świecie i maluje piaskiem. Nadal zachwyca i wydaje się, że wciąż podnosi sobie poprzeczkę. Na jesieni wystąpi w polskich miastach ze spektaklem malowanym piaskiem. Tatiana Galitsyna.

 

Jak pani wpadła w ogóle na pomysł malowania piaskiem?

O istnieniu sztuki Malowania Piaskiem wiedziałam od dawna, ale bałam się spróbować i myślałam, że to niemożliwe. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy wieczorem postanowiłam malować piaskiem, przesiedziałam za piaskowym stołem do 6 rano. Byłam zmęczona, ale tak szczęśliwa, że w końcu odnalazłam to, czego tak długo szukałam. Malowanie piaskiem, to żywa i naturalna ekspresja. Nie tylko malujesz, ale z drobinek piasku tworzysz obraz, który możesz zmieniać w nieskończoność. W piaskowej animacji odnalazłam twórcą auto ekspresję i dynamikę. Odnalazłam siebie! Zaczęłam zgłębiać i rozwijać piaskową grafikę, uczyć się kompozycji obrazów i ich animacji, tworzyć scenariusze i zgłębiać reżyserię. W ten sposób powstały moje pierwsze piaskowe filmy.

Czy w tej dziedzinie odkrywała pani dla siebie prekursorów, artystów, którzy również rozwijali tę niezwykłą umiejętność, czy raczej sama pani szlifowała swój talent?

Urodziłam się w małym miasteczku Feodosia położonym nad brzegiem Czarnego Morza. Moi rodzicie rozwiedli się i mieszkali oddzielnie. Mnie i brata wychowały mama z babcią. Byliśmy bardzo biedni. Tata oczywiście pomagał nam w miarę swoich możliwości, ale mimo to nie mogliśmy pozwolić sobie na wiele. W takiej sytuacji oczywiście nie mogło być mowy o jakichkolwiek dodatkowych płatnych zajęciach, tym bardziej z rysunku i malarstwa, do których wszelkie materiały były bardzo drogie. Jednak każdemu człowiekowi pisany jest los i dana szansa. Trzeba ją tylko dostrzec. W naszym sąsiedztwie mieszkał znany artysta, który zauważył moje zdolności. Pomagał mi, ucząc mnie rysunku, wprowadzał w tajniki malarstwa oraz wyposażał w niezbędne do tego materiały. W wieku 11 lat zaczęłam sprzedawać gazety i rysować portrety na nabrzeżu, zarabiając w ten sposób pierwsze pieniądze. Mogłam za nie kupić wszelkie niezbędne do nauki rysunku materiały, a tata opłacał zajęcia w szkole artystycznej. W ten sposób poznałam podstawy rysunku i malarstwa, jednak co chodzi o malowanie piaskiem, jestem typowym samoukiem. Nikt mnie niczego nie uczył. Sama rozwijałam swoje umiejętności, zgłębiałam tajniki kompozycji animacji piaskowej i często metodą prób i błędów, poznawałam różnice między zwykłym rysunkiem, a piaskowym obrazem.

Jak to się robi? Chodzi mi o połączenie kilku aspektów w artystyczną całość: sam piasek ani umiejętności artystyczne nie wystarczą, by stworzyć coś, co zachwyci?

Najważniejsze jest, aby kochać to, co się robi. W każdy pokaz, w każdy scenariusz wkładam całe swoje serce, całą sobą tworzę kolejne obrazy. Piasek jest źródłem, sposobem na wyrażenie siebie i tego, co mam w sercu.

Wielkie ma pani marzenia, mam na myśli spektakl, który jesienią zostanie pokazany w kilku miastach Polski. Tu samo malowanie piaskiem pani już nie wystarcza. Choć „piaskowy spektakl” brzmi nieprawdopodobnie.

Tak, jesienią w pięciu miastach Polski (Bydgoszczy, Szczecinie, Krakowie, Radomiu i Łodzi) odbędzie się spektakl mojego Teatru Piasku pt. „Mały Książę”. Jest to jedna z moich ulubionych książek, stąd pomysł na jej artystyczną interpretację. Moim marzeniem jest, by jak najwięcej osób mogło zobaczyć niesamowitą sztukę Malowania Piaskiem. Całe przedstawienie jest połączeniem trzech unikalnych sztuk artystycznych, tj. Malowania Piaskiem, Malowania Światłem i Malowania na Wodzie. Do tego dochodzi gra aktorów i dźwięk. Wszystko na scenie pełni ważną rolę, nawet nasz ekran jest aktorem.

Jak wygląda próba do takiego przedstawienia?

Próby zaczynają się dużo wcześniej niż w dniu przedstawienia. Ćwiczenie niektórych części spektaklu wymaga więcej czasu, np. Malowanie Światłem odbywa się bardzo wolno ze względu na ekrany światłochłonne, które muszą całkowicie wygasnąć do kolejnej próby. Dlatego przed spotkaniem grupowym i wspólną próbą, artyści ćwiczą też indywidualnie. Wspólne próby pozwalają nam dograć wszystko w czasie, widzimy wtedy, ile czasu zajmuje aktorom wypowiedzenie ich kwestii, ile namalowanie piaskowego obrazu, a później łączymy wszystkie elementy i eliminujemy luki, aby widz przez cały spektakl miał zapewnione atrakcje.

Ile piasku bierze udział w pani pokazie? Ja nawet w wyobraźni nie potrafię sobie tego oszacować.

Wbrew pozorom, niewiele J Na moim stole mam około dwóch kilogramów piasku.

Czy wydarzenia z przeszłości w jakiś sposób ukierunkowały pani karierę?

Tak, na pewno wszystkie wydarzenia z mojej przeszłości miały wpływ na to, kim jestem teraz. Jak już powiedziałam wcześniej: każdemu jest dana szansa, trzeba ją tylko zauważyć i wykorzystać. To drugie z reguły sprawia ludziom największy problem, bo często wiąże się z różnymi zmianami w życiu, niekoniecznie łatwymi do zaakceptowania. Sama jestem tego dobrym przykładem. Na samym początku mojej piaskowej przygody znalazłam się na ogromnym rozdrożu. Byłam po rozwodzie, z maleńkim dzieckiem, bez pracy, ale któregoś dnia, jakimś niesamowitym zrządzeniem losu, zostałam zaproszona na koncert, aby przedstawić piaskową animację. „No, oczywiście, nie…! – powiedziałam- przecież nie jestem artystką!” I rozłączyłam się… Koleżanka, z którą wtedy spacerowałyśmy z dziećmi popatrzyła na mnie, jak na przybysza z kosmosu: „Przecież o tym marzyłaś!- powiedziała- to wielka szansa!” W wyniku dalszej rozmowy zdecydowałam się w końcu zrobić krok do przodu, oddzwoniłam i zgodziłam się na występ. Dlaczego czasami jesteśmy głusi na sygnały naszego serca i marzenia?

Ma pani czasem dni, kiedy mówi pani sobie, że wszystko się wali i ręce opadają? Co wtedy robi Tatiana, by się zmotywować do działania?

Och, chyba każdy ma takie dni J Kiedy jeszcze kształtowała się moja wizja siebie i sposobu na życie, kiedy szukałam swojej drogi i odpowiedzi na pytanie „Jak motywować się, aby cokolwiek zrobić?” znalazłam prostą odpowiedź A. Lebiedewa „A nijak, pozostań w dupie”. A ja tam wcale nie chciałam być. I w taki oto sposób rozpoczęła się moja psychologiczna samo-rehabilitacja. Teraz mam kochającą rodzinę; cudownego męża, wspaniałą córkę. Codziennie jestem wdzięczna za to, co mam i nawet jeśli jest mi ciężko, wiem, że to tylko chwilowe, że minie, a wokół mnie są ludzie, na których zawsze mogę liczyć. Moją najważniejszą podporą jest mój mąż, który w jakiś cudowny sposób potrafi rozwiać czarne chmury nad moją głową.

Jaka jest największa wartość w pani życiu? Tu zmierzam już nieco w kierunku Małego Księcia.

Miłość, przyjaźń, dobroć, zaufanie, wzajemny szacunek. Wierzę, że to, co zrobimy, później do nas wraca. Nie po to jesteśmy na tym świecie by niszczyć, ale po to by budować, by dawać innym radość i szczęście, a później samemu móc szczęście osiągnąć. Ktoś kiedyś powiedział, że uśmiech jest najlepszym prezentem, jaki możemy komuś dać. Staram się, aby mój talent niósł radość innym, by choć na chwilę zapomnieli o swoich problemach i odnaleźli promyk radości w swoich sercach.

Dlaczego sięgnęła Pani właśnie po tę opowieść?

Ponieważ jest to jedna z moich ulubionych książek. Najpierw czytała mi ją mama. Później ja sama, a teraz ja czytam ją swojej córeczce. Uwielbiam do niej wracać, za każdym razem czuję, jakbym odkrywała ją na nowo, ma w sobie tyle uniwersalnych wartości.

 

Rozmawiała: Marika Krajniewska

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: