Strategie życia według Maliny Wieczorek

Opowiem Wam historie jak z książki. Wyobraźcie sobie młodą dziewczynę, pełną energii, wiary w życie, w to, że wszystko, co najlepsze jest właśnie przed nią, jest dla niej. Artystką chciałam być zawsze, stawiać na indywidualizm, wgląd w siebie, poszukiwania odpowiedzi na ważne pytania. Malarstwo jest do tego idealnym środkiem wyrazu.

 

 

1.

Tak więc… kończę studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, wystawiam regularne od 3 roku studiów. Wymyślam własne techniki, przyznam niezbyt zdrowe, bo łączę suche pigmenty z klejami stolarskimi, efekty są niesamowite, ale … dziś taki artysta pracowałby w uniformie.

Jeszcze jako studentka zdobywam jedną z pierwszych nagród reklamowych w Polsce. Tworzę oprawę graficzna do płyty znanego zespołu. Ta nagroda tak cieszy profesorów na Akademii, że postanawiają chwalić się nią przed wszystkimi władzami uczelni, wręcz wręczają mi ja po raz wtóry. Od tego czasu mam praktycznie indywidulne podejście do trybu pracy jako studentka, ufają mi.

A warszawskie agencje kuszą…

Jednocześnie pracuję już w Warszawie. Ostatnie 2 lata studiów mieszkam na 2 domy i znam wszystkich konduktorów na trasie KRK-WAWJ.

To właśnie ta kreatywność i dynamika w działaniu kształtuje mnie zawodowo.

Pieniądze zarobione na zleceniach pozwalają wynająć a potem kupić mieszkanie w dobrej dzielnicy. Do tego splendor warszawskiego życia, bankiety, szybki rozwój kariery.

Bardzo intensywna praca, ale szybkie pięcie się po drabinie w karierze, nowe, wymagające stanowiska. Jako dwudziestoparolatka kieruję już zespołami ludzi w międzynarodowych agencjach reklamowych.

Nie rezygnuję też z malarstwa. Maluję po nocach, w każdej wolej chwili, moje urlopy to malarstwo, współpracuje ze znanymi galeriami, muszę być zawsze gotowa z nowymi cyklami.

A więc… z jednej strony niezależność finansowa i dynamika, którą daje reklama, z drugiej- sztuka z myśleniem skierowanym do wewnątrz, szukaniem siebie, poczucia swojej tożsamości. Akt twórczy jest dla mnie porównywalny z medytacją.

2.

No właśnie… kolejna wystawa, znakomite recenzje. Prasa, telewizja na wernisażu. Tak, tak, wtedy prasa codzienna i tygodniowa pisała o sztuce.

Czułam, że cały świat trzymam w swoich rękach. Oczami wyobraźni widziałam wernisaże w Nowym Yorku i Berlinie.

I nagle: zaczęło boleć mnie oko. Zrzuciłam to na karb zmęczenia, na tempo życia. Nie zrobiłam nic, jeździłam samochodem patrząc jednym okiem, licząc, że przejdzie.

Niestety nie przechodzi. Ból staje się coraz silniejszy, zacierają się kolory, świat wygląda jak zasypany śniegiem. Nie mogę pracować, nie mogę malować. Nie ma wyjścia, muszę iść do lekarza. Pierwszego, kolejnego, nawet uznany profesor rozkłada bezradnie ręce. Tymczasem na to oko przestaję widzieć.

– Szukam w internecie, co może być przyczyną zapalenia nerwu wzrokowego… Doktor Google jest bezlitosny. Na wizycie u kolejnej okulistki mówię: „Czytałam dużo na ten temat…”. To chyba daje lekarce odwagę, żeby głośno potwierdzić: „To chyba SM – stwardnienie rozsiane.”

20 lat temu to było, jak wyrok, choroba autoimmunologiczna, o której nikt nie miał pojęcia, jak ją leczyć. Jedyne, o czym się mówiło, to o ciężkiej niepełnosprawności. Pojawiają się pytania: „Jak to, nie będę chodzić, nie będę widzieć, będę miała sparaliżowane pół ciała? i oczywiście-dlaczego ja?”.

Przez miesiąc siedziałam jak zahipnotyzowana w swoim cudownym mieszkaniu i patrzyłam w okno nieustannie sprawdzając, czy oczy działają, czy nie, a w tym czasie mój świat oddalał się ode mnie z szybkością rakiety. Miałam wrażenie, że wszystko, co miałam, tracę bezpowrotnie.

W pracy nie wiedzą jak reagować, boją się dzwonić, ja siedzę na zwolnieniu.

I co, koniec? To już?

Nie, muszę działać, coś zrobić.

Zaczęłam szukać, czytać. Za granicą próbowano nowych metod leczenia, szukano leków, W Polsce te leki można było kupić prywatnie, kosztowały tyle, co moja niemała miesięczna pensja. Jak żyć? Skąd wziąć pieniądze, potrzebne na terapię miesiąc w miesiąc. A co, jeśli mój stan się pogorszy?

I tu pomogła mi sztuka – moje obrazy, podziwiane, chętnie kupowane. Z przyjaciółmi zorganizowaliśmy kilka wystaw pod hasłem pomocy dla malarki, marketingowo można powiedzieć: akcja „ślepa malarka”. Grunt, że zadziałało. Jeden z banków kupił nawet całe kolekcje do kilkunastu swoich siedzib Private Bankingu.

Od zawsze maluję akty kobiecie, to malarstwo z kategorii konceptualnej sztuki. Kilkaset tych obrazów jest dziś w kolekcjach korporacyjnych i prywatnych na całym świecie.

3.

Dzięki tym akcjom miałam zapas leków na dwa lata, mogłam spokojnie wrócić do pracy i funkcjonować jak dawniej. Ta dobra energia wróciła też w innym wymiarze – w agencji zakładam nowy brand- Telescope, który zrzesza ludzi z różnych działów i zajmuje się promocją sztuki i kampanii społecznych.

Telescope to kolejny sukces, kolejne nagrody. Klienci- różne fundacje, agendy dla których pracujemy ufają mi, widzą, że moje osobiste doświadczenie sprawia, że nasze przekazy są nie tylko skuteczne i kreatywne, ale przede wszystkim autentyczne. A w kampaniach społecznych prawda przekazu jest sprawa fundamentalna.

Co ważne do tych produkcji angażuję z jednej strony wybitnych twórców, pracujemy z Janem Jakubem Kolskim, Janem Komasą, z wybitnymi aktorami a drugiej młodych – zdolnych, żeby im dać szanse na naukę.

Po kilku latach agencja zaproponowała mi, żebym samodzielnie poprowadziła Telescope. Do tej pory, zawsze mogłam liczyć na agencję, byłam częścią międzynarodowej sieci. Teraz za wszystko miałam odpowiadać sama. Mam na koncie ponad 100 znaczących kampanii społecznych, półkę nagród, polskich i zagranicznych, uczę studentów i organizacje społeczne jak realizować tego typu przedsięwzięcia.

4.

I właśnie wtedy, jedna z takich organizacji zajmującej się SM mówi: „Malina zrób coś dla nas, dla siebie”.

Tak zaczyna się kampania, trwająca już 11 lat, pt.:  SM-walcz o siebie.

Wtedy SM było wciąż wyrokiem, w refundacji były 2 leki na 3 lata, osoby po 40 w ogóle nie miały leczenia, wtedy ich stan się pogarszał w ekspresowym tempie.

Działania w sferze komunikacji i systemowe były niezbędne. Tym bardziej, że na świecie wiedziano o SM już całkiem sporo. Przede wszystkim to, że leki modyfikują przebieg i że są konieczne do dania sobie szansy na zachowanie sprawności.

Osobiście sama wszystko organizuję, począwszy od funduszy, realizację, pozyskiwanie mediów. To były początki.

To co zrobiliśmy przez ten czas jest skokiem do gwiazd. O SM zaczęto mówić głośno, zmieniło się podejście i świadomość społeczna. Kampania stała się fundacją, co roku jesteśmy aktywni w mediach ogólnopolskich, bardzo dużo działań PR, systemowych. Założyłam też portal Szkoła Motywacji, gdzie na ponad 300 filmach ci profesorowie, lekarze, grono psychologów odpowiada na najważniejsze pytania, które dotyczą życia ze stwardnieniem rozsianym.

Ja staję się „ekspertka zdrowotną”, niektórzy myślą, że jestem prawniczka;)

Ci, którzy mnie znają lepiej- pytają wciąż- „Malujesz?”

Zobaczcie, jeśli jest się elastycznym życiowo, zawodowo, ile ciekawych ról przed nami.

Bo… w życiu są dwie strategie. Napotykając trudności można się załamać lub wyciągnąć z tego doświadczenia siłę. Siłę, która będzie nas niosła, która stanie się drogowskazem i autentyczną motywacją do tego, żeby robić rzeczy wspaniałe dla innych, ale też dla siebie.

I kolejne ważne pytanie: kim naprawdę jestem?

Przyznaję, nie dałam rady prowadzić firmy, fundacji, wychowywać dziecko i malować.

Z czegoś na pewien czas musiałam zrezygnować i jedynym wyborem moralnie słusznym była sztuka. Bo sztuka nigdy w człowieku nie umiera, zawsze można do niej wrócić, wnosząc swoją dojrzałość i doświadczenie. I tak się stało.

Zrozumiałam też, że mam prawo do życia w wielu wymiarach, do różnych odsłon swoich tożsamości, do rozumienia, że każdy z nas może korzystać z całego bogactwa swoich talentów i cieszyć się tym, dzielić z innymi.

Moje malarstwo pyta – kim jest kobieta? Co ją buduje?

W ilu kierunkach ta współczesna kobieta musi podążać, aby osiągnąć swoje idealne a raczej prawdziwe “ja”?

Czy my umiemy szukać tego prawdziwego „ja”?

Czy jeśli wyobrazimy sobie siebie za 10, 20 lat, lub sprzed 10, 20 to widzimy, ile mamy odsłon siebie?

Świat się zmienia, z pewnością to zauważacie, teraz „modnie” jest być „dorosłą” kobietą, dobrze jest móc powiedzieć: mam 40, 50, 60 lat. Jestem, znam siebie, jestem pełna mocy twórczej.

Bo jeśli masz pełną zgodę na życie, również na te trudniejsze momenty, nigdy nic nie stracisz. Jesteś wolna. Masz prawo do całej SIEBIEJ

MALINA WIECZOREK –  artystka, malarka, architektka, właścicielka agencji marketingu społecznego TELESCOPE, fundatorka i prezeska Fundacji SM-WALCZ O SIEBIE, założycielka Szkoły Motywacji, Ma na swoim kilkaset znaczących kampanii społecznych, szereg znaczących nagród, min. Dobroczyńca Roku, EFFIE, Kampanie Społeczne Roku, Złoty Magellan, Stevie Awards, Złote Spinacze, Lider Medycyny Roku i wiele innych. Laureatka listy 100 wpływowych ludzi reklamy wg Media Marketing. Laureatka Złotej 10. Kobiet Sukcesu Mazowsza, Lider Medycyny Roku. Ekspertka w projekcie Znane Ekspertki. Jurorka konkursów reklamowych. Członkini Zespołu ds. Kampanii Społecznych w TVP. Mentorka w Klubie Mentorek Sieci Przedsiębiorczych Kobiet. Laureatka Lauru Eksperta, Listy Mocy – 100, finalistka Sukcesu Pianego Szminką, konkursu Dyrektor Marketingu Roku, Listy 100 Wpływowych Osób w Ochronie Zdrowia oraz wielu innych. Członkini Rady Organizacji Pacjentów przy Rzeczniku Praw Pacjenta,  Forum Organizacji Pacjenckich przy NFZ, Rady Programowej projektu PACJENCI.PRO Akademia Rozwoju Organizacji Pacjentów.

Jest absolwentką krakowskiej ASP (www.malinawieczorek.com). Jej obrazy są w kolekcjach prywatnych i korporacyjnych na całym świecie.

 

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: