„Jeszcze wszystko przed nami” to trzeci singiel zapowiadający nowy album zespołu, który będzie wydany jeszcze w tym roku z okazji 45-lecia KOMBI.
To jedyna piosenka na albumie, wśród innych współcześnie brzmiących, nawiązująca mocno melodycznie, tekstowo, rytmicznie i brzmieniowo do hitów z kultowego albumu zespołu zatytułowanego „Nowy rozdział” (1983) (Polskie Nagrania). To był zresztą zamysł lidera KOMBI, Sławomira Łosowskiego, gdy powstawała nowa piosenka, aby z okazji 45-lecia istnienia zespołu sprawić muzyczny prezent swoim wiernym, wieloletnim fanom, którzy ciągle sentymentalnie wracają do świata winyli i kaset KOMBI i są przywiązani są do jego brzmień. W nowej piosence znajdą elementy charakterystyczne dla kompozycji i gry KOMBI w latach 80-tych. Warstwa instrumentalna nagrana została na perkusji Simmons a wiodące brzmienia zagrane zostały na tych samych barwach syntezatorów Prophet-5 i Mini Korg 700s, na których Łosowski gra od początku w piosenkach „Słodkiego miłego życia” i „Kochać cię za późno”. Autorka tekstu Patrycja Kosiarkiewicz świetnie uchwyciła ideę kompozytora i napisała opowieść o relacji Łosowskiego z fanami. Niektórzy z nich od lat 80-tych. do dzisiaj przyjeżdżają z odległych miejsc na koncerty zespołu. Przez lata wytworzyły się ich piękne relacje i przyjaźnie z liderem i z zespołem. W związku z bardzo osobistym charakterem tej piosenki Sławomir Łosowski udzielił też swojego głosu we fragmencie „tyle ognia ciągle w nas” i śpiewa wraz ze Zbyszkiem Filem refreny.
Rozmawiamy z liderem i założycielem KOMBI – Sławkiem Łosowskim!
„Jeszcze wszystko przed nami” to tytuł najnowszego singla KOMBI i jednocześnie Wasza maksyma na kolejne lata?
To maksyma nie tylko dla nas, ale dla każdego. Mam tu na myśli przede wszystkim dobre wydarzenia i dobre dni.
Nie macie już ochoty spocząć na laurach starych hitów i po prostu odcinać od nich kupony?
To propozycja nie dla mnie. Mam teraz dobrego ducha, czas i warunki, aby tworzyć nową muzykę. Wychodzi teraz nowa płyta, a i po niej nie zwolnię tempa!
Czy nie jest czasem tak, że artyści tworzą nowe utwory, ale fani i tak czekają tylko na stare hity?
Tak jest w przypadku każdego zespołu mniej lub bardziej znanego, który ma za sobą dekady działalności. Wystarczy obejrzeć setlisty koncertowe z obecnej trasy super gwiazdy The Rolling Stones.
Wasze koncerty to prawdziwe show dźwięków i świateł. Czy macie jakieś niespełnione marzenia dotyczące oprawy koncertowej? Czy w Polsce jest na to przestrzeń?
Tak. Nasze koncerty z laserami, a czasem też z dużą pirotechniką, jeśli są do niej warunki, to wielkie wydarzenia artystyczne. Ale są one tylko próbką naszych możliwości, proporcjonalną do zasobów finansowych organizatora danego koncertu. W polskich warunkach małego rynku muzycznego nie są one takie, jak w przypadku światowych gwiazd. Więc można potwierdzić, iż w tym zakresie są pewne niespełnienia. Z jednej strony jest przestrzeń na to, aby podnosić poprzeczkę i rozbudowywać show, a z drugiej nadal dużej części organizatorów koncertów chodzi tylko o zrobienie najtaniej imprezy dla mieszkańców. Żeby było jasne: my te koncerty bardzo cenimy i mamy radość, że publiczność także. Bo te tzw. zwykłe koncerty są najważniejsze.
Podobno macie genialne relacje ze swoimi wiernymi fanami? Opowiedzcie nam proszę o tym jak to wyglądało na przełomie lat? Jacy są fani z początków Waszej kariery a jacy są ci nowi?
Mamy wspaniałych fanów – przyjaciół, począwszy od osób, które prowadziły fankluby w latach 80., kończąc na młodych ludziach urodzonych w czasie całej historii zespołu. Ci co jeździli za KOMBI na koncerty w latach 80. jako młodzi ludzie, dzisiaj są specjalistami w swoich profesjach lub mają firmy. Mają nie tylko dorosłe już dzieci, ale są nawet dziadkami. Dzisiaj nie tylko dzwonimy do siebie, ale spotykamy się przy okazji koncertów i nie tylko. Nowi są też wspaniali i zaangażowani. W zasadzie nie ma jakiejś specjalnej różnicy między nimi poza stażem. Ci najbardziej aktywni, których znamy osobiście, angażują się w fanklubie i pomagają w kontaktach z wielotysięczną rzeszą fanów w internecie. Sami nie dalibyśmy rady. Cieszymy się, że są z nami. Nic szczególnego dla nich nie robimy; po prostu gramy, spotykamy się, wzajemnie informujemy o swoich działaniach i szanujemy.
W tym roku świętujecie swoje 45-lecie! To ogromny kawał czasu na polskiej scenie muzycznej. Czy jesteście w stanie podać najważniejsze Wasze momenty w karierze – te najlepsze i te najgorsze? Czy dziś zrobilibyście coś inaczej?
To pytanie bardziej do mnie niż do kolegów ze współczesnego składu KOMBI o mniejszym stażu. Najważniejsze momenty to zawsze te, kiedy jakieś spotkanie, koncert czy wydarzenie staje się kamieniem węgielnym jakiejś dalszej wielkiej sprawy. Według mnie najważniejszym na początku lat 80. było moje i managera spotkanie z ówczesnym dyrektorem Polskich Nagrań, które zaowocowało decyzją o nagraniu płyty „Nowy rozdział”. Drugim ważnym wydarzeniem był udział KOMBI w KFPP w Opolu w 1984 r., na którym piosenka „Słodkiego miłego życia” podbiła Polskę i głosami publiczności wygrała konkurs „Przeboje”. Były też inne ważne wydarzenia wcześniej i później. Czy były jakieś momenty najgorsze. Nie jestem w stanie ich wyznaczyć, bo jeśli nawet były, to zawsze wychodziło to jednak na dobre. Czy dzisiaj zrobiłbym coś inaczej? Wątpię i niczego nie żałuję.
Sławku, oprócz muzyki, tworzysz charakterystyczne grafiki. Co dzieje się aktualnie na tej artystycznej ścieżce?
Moje rysunki nazywam prześmiewczo „Gra-fika”. Aktualnie narysowałem kilka prac, które zostały wykorzystane w teledysku „Jeszcze wszystko przed nami”. Cały czas, gdy tylko mam chwilę wolną, sięgam do rysunkowego warsztaciku. W przyszłym roku z pewnością zrobię co najmniej jedną wystawę prac. Zamierzam przygotować cykl rysunków na temat, którego jeszcze nie zdradzę.
Co oprócz muzyki i rysowania lubisz robić na co dzień? Masz jakieś swoje ulubione rytuały?
Mamy z żoną Marią uregulowany plan dnia. Pewne uporządkowanie, wręcz samodyscyplina, bardzo pomaga w pracy i nieustannej formacji. Wstaję o 7 rano, żona co najmniej godzinę wcześniej ze względu na inwentarz żywy (4 koty) oraz kobiece „takie tam”. Po moim goleniu (żona tego nie stosuje) idziemy na szybki spacer po naszej uliczce, 6 rund daje nam w sumie 2 km. Potem jemy śniadanie, najczęściej 2 jajka sadzone od wolnych i samorządnych kur plus kromka chleba razowego na zakwasie, pieczonego przez zaprzyjaźnioną sąsiadkę, posmarowana masłem z małej niechemicznej mleczarni i czarna herbata. Potem praca, jednodaniowy obiad o 13, a po obiedzie drugi spacer, też 2km. Po spacerze ponownie praca aż do 16, o której to pijemy kawę z dodatkami (orzechy, czekolada lub od święta wypieki żony). Potem znów praca aż do kolacji o 18.45. Kolacja ma różne menu, ale zawsze jest to dobre nieprzetworzone jedzonko. Po kolacji nie wolno już nic pojadać wyłączając z tego niekiedy substancje w stanie ciekłym i wtedy następuje pewne rozluźnienie dyscypliny oraz obyczajów aż do następnego dnia i tak od nowa. Podoba się Wam? Mi bardzo.
Koncertowanie i praca wymagają nieustającej kondycji. Czy dbasz o nią jakoś szczególnie?
W tym temacie akurat nie robię nic szczególnego. Wspomniany wyżej tryb życia być może dobrze działa na moją kondycję i to wszystko. Nie uprawiam żadnego sportu, zresztą nie miałbym na to czasu.
Czy artysta z takim dorobkiem i hitami ma jeszcze jakieś inspiracje muzyczne? Idoli? Czy podziwiasz kogoś z młodszego pokolenia artystów?
Z zaciekawieniem wsłuchuję się w muzykę ze świata, ale nie poświęcam jej za wiele uwagi. Tylko tyle, aby wiedzieć, gdzie zmierza. Jeżeli są jakieś inspiracje, to dotyczą one bardziej samej aranżacji i produkcji muzyki. Czasem zachwyci mnie jakiś utwór czy piosenka zupełnie nieznanego mi wykonawcy, na którą napatoczę się w internecie. Znając swój pesel nie tracę za wiele czasu na to, tylko chcę wykorzystać cały czas dla własnej twórczości.
„Jeszcze wszystko przed nami” – życząc Wam kolejnych wspaniałych 45 lat na scenie na koniec zapytam o te najbardziej wyczekiwane marzenia do spełnienia?
Medycyna dzisiaj może wiele ale kolejne 45 lat dla KOMBI to troszkę za długi dystans. Zawsze gdy jest pytanie o marzenia mam problem z odpowiedzią dlatego, że większość moich oczekiwań zostało spełnionych z nawiązką. Wszystko co teraz mnie spotyka to bonusy i wygrane losy. Te spełnione oczekiwania czy też marzenia wcale nie dotyczyły muzyki, a przede wszystkim rodziny i ojczyzny. Muzyka nie jest u mnie na pierwszym miejscu. Może dlatego mam dystans to niej i do siebie. Jest z pewnością piękną formą komunikowania się z innymi ludźmi i moją artystyczną pasją, ale bez niej też umiałem jakiś czas żyć i też byłem szczęśliwy.