„Skala naszych jazzowych fascynacji jest dość rozpięta” – rozmowa z Lub Jazztet

Lubińska formacja Lub Jazztet zadebiutowała właśnie debiutancką płytą „Łapacz Snów”. Specjalnym gościem na tym wydawnictwie jest trębacz Patrycjusz Gruszecki. Album zawiera wiele nieoczywistych standardów jazzowych oraz jedną kompozycję autorską zespołu. O całości opowiedziała mi wokalistka grupy, Berenika Ziąber.

 

 

MM: Czym się kierowaliście dobierając takie, a nie inne standardy na płytę “Łapacz Snów”?

BZ: O wyborach standardów jazzowych, czy też utworów do jazzowej aranżacji, decyduje u nas przede wszystkim ciekawa harmonia. Musi być w nich organicznie coś, co nas po prostu niesie. Szukamy ciekawych, nieoczywistych współbrzmień, a także otwartości interpretacyjnej. Staramy się też sięgać po standardy mniej znane. Tak też było z “Łapaczem snów”. Z repertuaru, który gramy od ponad roku, wybraliśmy te utwory, które były nam najbliższe muzycznie, miały w sobie opowieść, a także pokazały nasze możliwości wykonawcze i interpretacyjne.

MM: Nie śpiewasz we wszystkich utworach. Dlaczego?

BZ: Myślę, że tak jest ciekawiej. Słucham bardzo dużo muzyki bez partii wokalnych i uwielbiam czysto instrumentalne brzmienia. Sama też bardzo lubię słuchać moich kolegów, jak grają sami – i na próbach, i na koncertach. Niektóre utwory po prostu nie potrzebują wokalu. Choćby “Inner Circle” – hipnotyczny utwór Andiego Mc Kee – maluje piękne dźwiękowe obrazy delikatnymi brzmieniami fortepianu, saksofonu, trąbki, kontrabasu, perkusyjnych miotełek… Nie trzeba niczego więcej.

MM: Czemu Patrycjusz Gruszecki jest jedynie gościem na płycie? Przecież nawet ją wyprodukował.

BZ: Patrycjusz prowadzi swoje własne jazzowe projekty jak np. Patrycjusz Gruszecki Trio, z którym lada chwila wydaje nową płytę “Faces”. Nie jest członkiem zespołu Lub Jazztet, ale wziął nas pod swoje skrzydła jako nasz przewodnik muzyczny i dobry jazzowy duch. Dla nas – najlepszy. Spotykamy się raz w miesiącu na wspólnych warsztatach, na których bardzo dużo się od Patrycjusza uczymy – pomysłów aranżacyjnych, jazzowych stylów i rytmów, “timingu”… Łapiemy wspólną energię, odkrywamy możliwości współbrzmień, a przy tym czerpiemy mnóstwo radości.

MM: I stworzyliście razem jedyny fragment autorski na tę płytę, czyli utwór tytułowy.

BZ: Tak. Nasz tytułowy “Łapacz snów” powstał dość spontanicznie – na bazie akordów zaproponowanych przez Patrycjusza, które nas poniosły… Zagraliśmy ten utwór właściwie dwa razy – pierwszy raz na warsztatach, a drugi w studiu Monochrom, już na nagraniu płyty. Dziś jesteśmy szczęśliwi, że znalazł się na naszym krążku, bo ma dla nas pewną dawkę magii, otworzył nas improwizacyjnie i jest to na pewno jeden z kierunków, w którym będziemy podążać w poszukiwaniu własnych ścieżek i brzmień.

MM: No właśnie – czemu na płycie jest tylko ta jedna kompozycja autorska?

BZ: Właśnie dlatego, że “Łapacz…” jest naszą jedyną, jak dotąd, własną kompozycją. Gramy razem dopiero od ponad roku – “dopiero” w znaczeniu takim, że muzykowanie jest dla nas pasją po godzinach pracy. Nie wszyscy jesteśmy zawodowymi muzykami – Jarek (perkusista) i ja pracujemy na co dzień w zupełnie innych branżach. Także wspólne granie opieramy głównie na aranżowaniu i interpretowaniu utworów już istniejących, bliskich naszemu sercu i uchu, co daje nam ogromną frajdę. Zdajemy sobie sprawę, że dziś na rynku muzycznym najbardziej cenione są płyty w pełni autorskie. Ale na taką – żeby była naprawdę nasza, była konceptem, i to dobrym, z wartościowym przekazem i historią do opowiedzenia słuchaczom – na pewno potrzebujemy jeszcze trochę czasu.

MM: To trochę zastanawiające, tym bardziej, że po pierwszych utworach na płycie słychać, że potraficie grać interpretować.

BZ: Bardzo miło nam to słyszeć, więc potraktujemy Twoją opinię jako cenną inspirację do tworzenia własnych kompozycji (śmiech).

MM: Pytam także kontekście tego, że płyta jest bardzo długa. 71 minut to jak na debiut sporo.

BZ: Tak się składa, że kompozycje jazzowe – zwłaszcza te w balladowych tempach – mają tendencję do przekraczania pięciu minut każda, kiedy partie solowe grają 3 instrumenty… Mamy tylko nadzieję, że ta płyta nie jest za długa. Wybrane utwory staraliśmy się układać w taki sposób, żeby ich style się ze sobą przeplatały, a jednocześnie, żeby zaprezentować nasze obecne możliwości poruszania się po różnych odsłonach jazzu.

MM: Jakie zatem rejony jazzu fascynują was najbardziej?

BZ: Na pewno nie tylko te, w których na razie poruszamy się wykonawczo. Skala naszych jazzowych fascynacji jest dość rozpięta – od jazzu klasycznego/akustycznego/mainstreamowego, po modalny i atonalny. Wszyscy naturalnie kłaniamy się nisko wielkim jazzowym instrumentalistom i osobowościom, jak John Coltrane, Miles Davis, Charlie Parker… Ale na liście – przynamniej moich – jazzowych zachwytów znajdują się od lat projekty Johna Zorna, a w ostatnim czasie brytyjskie formacje Ill Considered czy GoGo Penguin, a także nasze polskie cudowne trio z trójmiasta Immortal Onion. Ale to naprawdę tylko kilka przykładów.

MM: Planujecie koncerty w najbliższym czasie?

BZ: Od promocji naszej płyty, która miała miejsce 25 marca, zagraliśmy dwa koncerty, ostatni niecały tydzień temu, a terminy kolejnych są w tej chwili w fazie ustaleń. Od trzech tygodni promujemy “Łapacza snów” w mediach, także po zakończeniu tej akcji na pewno ruszymy w trasę. Mogę na razie podzielić się wiadomością, że trwają ustalenia terminu naszego koncertu w studiu Jazz TV.

                                                                                                                                                  Rozmawiał: Maciej Majewski

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: