Pokochać siebie, czyli romans na całe życie

Możemy przeważnie czuć się szczęśliwymi osobami. Ot tak, po prostu. Na co dzień. Możemy też zazwyczaj mieć dobre relacje z ludźmi, którzy nas otaczają. I duży apetyt na życie. Nawet gdy ono próbuje przytłaczać nas rutyną. Wszystko, co najlepsze, może stać się naszym udziałem, jeśli punktem wyjścia jest miłość. Do nas samych. Jak ją sobie rozbudzić, i jak w niej wytrwać, mówi Julia Deja, manager rozwoju osobistego.

 

 

Co to właściwie znaczy: „kochać siebie”? I jak tego dokonać?

Kochać siebie to w najprostszym rozumieniu znaczy w pełni się akceptować. Ta akceptacja jest pierwszym krokiem, by żyć z sobą dobrze i być szczęśliwą osobą. Absolutnie niezbędnym. W końcu „pokochać siebie to początek romansu na całe nasze życie” – tak mawiał Oskar Wilde, na którego lubię powoływać się mówiąc o miłości do siebie, ponieważ jego aforyzmy wyjątkowo trafnie ją opisują. Tak więc chodzi o to, by ukochiwać siebie każdego dnia. Wstając rano odczuwać wdzięczność za to, że możemy wykonywać podstawowe czynności. Już o poranku zacznijmy wprowadzić w życie afirmacje. Na przykład podczas mycia zębów możemy spojrzeć w lustro, wypowiedzieć swoje imię, a następnie powiedzieć: „Kocham cię i w pełni cię akceptuję”. W ten sposób obejmiemy akceptacją swoje swoje ciało i umysł. Wiele takich ćwiczeń możemy znaleźć na YouTubie. Kolejny krok to zweryfikowanie, jakie mamy podejście do świata, a szczególnie ludzi. I, rzecz jasna, do siebie. Czy umysł jest zaprogramowany pozytywnie, czy zawsze dostrzega najpierw negatywy. Wiadomo, każdy z nas ma wady i zalety.

W samorozwoju chodzi o to, by niedoskonałości umiejętnie przekształcić w zalety. Najpierw jednak trzeba uświadomić sobie, jakie są nasze mocne i słabsze strony. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, jaka jest nasza życiowa misja. Wiele zależy od tego, w jakim wieku zadajemy sobie takie pytanie. Bardzo młode osoby mogą nie umieć postawić go precyzyjnie, ale na pewnym etapie życia warto już zacząć zastanawiać się, jakie mamy w życiu cele. Gdy poznajemy sami siebie, zaczynamy odkrywać, do czego prowadzi nas życie, jakie prowadzimy. Jak tego dokonać? Bez względu na to, co się dzieje, wyciągajmy wnioski. Starajmy się, by każde doświadczenie doprowadziło nas do czegoś pozytywnego. A to właśnie udaje się dopiero wtedy, gdy dobrze czujemy się sami z sobą.

Jak zmieniać wady w zalety? Możemy wykonać taką pracę bez pomocy specjalistów?

Możemy. Wystarczy wziąć wypisać swoje zalety oraz wady. i pomyśleć np.: „Moją wadą jest to, że a dużo mówię, ale dzięki temu mogę być świetnym mówcą, organizować duże szkolenia, ponieważ nie wstydzę się zabierać głos w obecności innych osób. Trzeba jednak przyznać, że żyjemy w specyficznych czasach, w dobie błyskawicznie rozwijających się technologii. To otwiera nam ciągle nowe granice. Mamy więcej bodźców i więcej możliwości. Wiele osób spłaca kredyty, żyje w pogoni za zarobkiem i nie ma czasu zastanawiać się nad sobą. Taki tryb życia może wywoływać też duży stres – czy uda nam się zachować pracę, opłacić wszystkie rachunki? To są problemy, z którymi przede wszystkim spora część z nas boryka się na co dzień, a nie na przykład to, czy znaleźliśmy już swoją największą pasję, za którą warto podążać. Tymczasem naszym zadaniem jest fokusować też myśli wokół swojej osoby. Mieć na względzie dobre samopoczucie i rozwój. Jeśli za bardzo gubimy się w natłoku codziennych obowiązków i nie wystarcza nam czasu na zadbanie o siebie, wtedy rzeczywiście jest potrzebna porada specjalisty. On nas ukierunkuje, byśmy mogli pracować nad sobą, i aby zmierzało to we właściwym kierunku. Jeśli człowiek jest uporządkowany, zarówno w jego życiu prywatnym, jak i w pracy tworzą się relację lepszej jakości. Najważniejsze, by zacząć od siebie. Swoją przygodę z rozwojem osobistym zaczęłam, gdy miałam 16 lat. Poszłam wtedy na spotkanie z terapeutka i coachem życiowym Ewą May. Sama dla siebie, z ciekawości. Mentora, osobę, która z nami rezonuje, można znaleźć  internecie. Osoby aktywne w tej dziedzinie nagrywają porady i tutoriale. Nie trzeba od razu umawiać się na wizytę u terapeuty, co przecież kosztuje. Zachęcam też do korzystania z bibliotek. Wartościowych książek na temat samorozwoju jest cała masa. Chodzi o to, by przełamać się i zrobić ten pierwszy krok.

Co możemy robić na co dzień, by coraz bardziej akceptować siebie?

Podam przykłady. Uważasz, że twoim problemem jest brak empatii? Pracuj charytatywnie
– zapisz się do organizacji, które działają na rzecz zwierząt, wspierają domy dziecka lub seniorów. Z każdym dniem będzie lepiej.  Jeśli przejmujesz się tym, że masz za grube uda, możesz zacząć ćwiczyć. To jest szybka akcja. Ne musisz wydawać mnóstwa pieniądzy na trenera personalnego. Wystarczy, że wyłączysz YouTube. Aczkolwiek warto mieć na uwadze, ze każdy z nas jest wyjątkowy. Pełne uda mogą być sexy. Przecież nie o to chodzi, byśmy byli klonami osób  z okładek czasopism. Przychodzą do mnie na konsultacje mężczyźni, świetni – zadbani, z dobrą pracą, wysportowani. Mówią, że chcieliby poznać fajne dziewczyny, indywidualistki. Wcale nie szukają według klucza wyglądu z Instagrama. Oni pracują od świtu do nocy i w efekcie lądują na terapii. Jeśli więc dla ciebie wymarzonym szczęściem jest poznać odpowiedniego partnera, po prostu bądź autentyczna, bądź sobą.

Jak w naszym życiu objawia się to, że jeszcze nie w pełni pokochaliśmy siebie?

Osoby, które już to osiągnęły, przede wszystkim są życzliwe. Pozytywnie nastawione do siebie i wszystkich wokół, uśmiechnięte, zadowolone z tego, co wydarza się w codziennym życiu. Pogodzone z sobą i akceptujące innych. Z takimi osobami miło jest przebywać. One zapewniają poczucie bezpieczeństwa. Mamy wrażenie, że opiekują się nami. To zrozumiałe, ponieważ dopiero jeśli czujemy się dobrze ze sobą, możemy dawać coś z siebie, wspierać partnera, dziecko, przyjaciela.

Ale przecież możemy mieć całkiem poważne powody, by tak się nie czuć.

Owszem. O nasze problemy w życiu chętnie obwiniamy rodziców. Mamy atak złości, bo zdarzało się, że byliśmy świadkami takich wybuchów ze strony taty czy mamy. Przetworzenie takich doświadczeń to kawał ciężkiej pracy. Jeśli trzymamy w sobie żal, będzie nam trudno iść do przodu. Dlatego powinniśmy wybaczać. To wyzwala. Zresztą, wybaczając pomagamy bardziej sobie niż osobie, której wybaczamy.

Jak wydostać się ze schematów zachowań, które hamują nasz rozwój?

Poza metodami, o których wspomniałam wcześniej, czytaniem i wspieraniem się wiedzą specjalistów, możemy przecież w nieograniczony sposób korzystać z internetu, np. wyszukiwać bezpłatne warsztaty które odpowiadają na nasze potrzeby. Dla chcącego nic trudnego! Jeśli jednak w wieku 30-tu wytłumaczenia naszych życiowych niepowodzeń nadal szukamy w dzieciństwie,  powinniśmy jednak zdać sobie sprawę z tego, że na tym etapie sami ponosimy konsekwencje w dużej mierze naszych własnych wyborów. Jako dorośli ludzie po prostu bierzemy odpowiedzialność za to, co się z nami dzieje. Nawet, jeśli chcielibyśmy zrzucić to na innych.

Co może nam pomóc w odcięciu się od negatywnych doświadczeń z dzieciństwa?

Świadomość, że każdy rodzic daje swojemu dziecku to, co może dać najlepszego, co sam otrzymał. Może tata dał nam nienajlepszy wzorzec, mama również, ale ci rodzice dali nam wszystko najlepsze, co mogli dać na ten moment. Chodzi o to, by ich doceniać i szanować. Choćby po to, by potem nie mieć do siebie żalu. Nasz czas jest ograniczony. Gdy rodzice, do których mamy ogromny żal nagle odchodzą, dzieją die wielkie dramaty. Mamy do siebie pretensje, że nie wiązaliśmy z nimi relacji, że nie podziękowaliśmy im , nie kochaliśmy ich tak jak można było. Nie ma co porównywać się innych osób, bo każdy z nas mam indywidualną ścieżkę. Porównywanie się do osób, których życie z naszej perspektywy przebiega bez zakłóceń niczemu nie służy – wbijają nas w kompleksy,  poczucie bycie kimś gorszym. To, że ktoś inny jest piękny, mądry i bogaty, a przez to na pewno szczęśliwy, jest złudnym wrażeniem. Każdy ma swoje problemy. Być może najzwyczajniej w świecie nie chce o nich mówić.

Jak poradzić siebie z poprowadzeniem samorozwoju w związku?

Gdy są organizowane warsztaty grupowe, obserwuję, że zazwyczaj przeważają w nich kobiety. Na 50 kobiet jest jeden mężczyzna. Z drugiej strony jednak obserwuję progres, mężczyźni stają się coraz bardziej otwarci na nowe, rozwijające przeżycia. Z doświadczenia widzę, że związki, w których jedna osoba rozwija się – najczęściej właśnie kobieta – a druga zostaje w tyle, rozpadają się. Szczególnie, gdy ktoś mocno koncentruje się nie tylko na rozwoju osobistym ale i duchowym. Aby się nie rozpadły, warto partnerowi co jakiś czas podrzucić inspiracje do rozwoju, książkę, film. Jeśli to możliwe, zabrać go na warsztaty. Zdarza się, że druga osoba jest otwarta na prace, ale miała wcześniej odpowiedniego impulsu i motywacji. Polecam metodę małych kroków, odradzam rzucania partnera na głęboką wodę. To powinno udać się, że jeśli my będziemy już stać o własnych nogach.

Więcej tekstów motywacyjnych znajdziesz na moim profilu:

https://www.facebook.com/pages/category/Consulting-Agency/Twój-Manager-Rozwoju-Osobistego-198386390923554/

Julia Deja

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: