
Kiedy życie stawia wyzwania, często zaczynamy się w nim gubić. Olga Passia, autorka książki „To ja, Klara”, ma na to sposób. Kiedy tuż przed 50. urodzinami usłyszała diagnozę „rak”, była w trakcie wydawania swojej debiutanckiej powieści. Ale to jej nie złamało. Dziś walczy o zdrowie, pisze i szuka nowych dróg spełnienia. A wszystko to z francuskimi wspomnieniami w tle…
Czy Francja to dobre miejsce na spędzanie dzieciństwa? Ty miałaś tę okazję, by wakacje spędzać właśnie tam. Jak wspominasz ten czas?
Dla mnie Francja to było zawsze miejsce, które kojarzyłam z rajem (śmiech), dlatego mnie nawet brak dystansu, by trzeźwo ocenić, jaka jest Francja. Pierwszy raz pojechałam tam, kiedy miałam cztery lata. Wakacje we Francji były dla mnie czymś naturalnym, choć zawsze czułam ekscytację, gdy zbliżał się czas wyjazdu. Kiedy byłam dzieckiem, w naszym kraju panował komunizm, więc to, co czekało na mnie tam, było odmienne od mojej codzienności. Mój dziadek i jego żona dbali o to, bym spędziła czas poznając Francję, jej kulturę, krajobrazy, modę i mnóstwo smaków. Ciotka zabierała mnie na zakupy. Na spożywczych przedstawiała mnie znajomym sprzedawcom, z którymi zawsze prowadziła pogawędkę. I choć nic nie rozumiałam, czułam, że wszystkim ta konwersacja sprawia przyjemność. I to wspomnienie zbudowało mój obraz Francuzów. Ludzi, którzy lubią innych ludzi, swoją pracę i życie…
Wiem, że nie zawsze to tak wygląda, ale tamte obrazy wciąż we mnie żyją i Francję postrzegam jako miejsce szczęśliwości. Dziś już niestety nie ma tamtej Francji, ale mówimy w końcu o wspomnieniach, a z tych zostają emocje, które były w moim przypadku bardzo pozytywne. Dziadek i ciocia zawsze chcieli bym zatrzymała w sobie dobre wspomnienia Francji i dostarczali mi mnóstwo przyjemności.
Mogłaś czuć się wyjątkowo.
Zdecydowanie! Ciocia zabierała mnie do sklepów z ciuchami i pozwała wybierać rzeczy, które mi się podobały. Przymierzałam więc płaszczyki, sukienki, kozaczki i eleganckie lakierki, a potem ona wszystko to kupowała. Podobnie było z zabawkami: lalki, klocki Lego, kredki, jakich nikt nie miał wtedy w Polsce. Dlatego wiem, że zapytanie mnie czy to dobre miejsce na spędzenie dzieciństwa ma tylko jedną odpowiedź: najlepsze na świecie, bo dla mnie nie było żadnego lepszego.
Miałaś dużo szczęścia, bo ten magiczny świat był w Twoim przypadku na wyciągnięcie ręki…
W moim pokoleniu należałam do nielicznych dzieci, które spędzały wakacje za granicą. Mało kto oglądał wtedy zamki nad Loarą, jadł w pięknych miejscach na wybrzeżu Atlantyku, zbierał małże w czasie odpływu w Normandii albo jechał na niedzielny spacer do parku w Wersalu. I tak, miałam po prostu szczęście i dlatego pokochałam Francję.
Przed momentem skończyłaś 50 lat. To niezwykle ważna chwila w życiu kobiety. Czy dla Ciebie była przełomowa?
To rzeczywiście było przed momentem, więc nie potrafię powiedzieć jeszcze czy to było przełomowe, bo dopiero się wydarzyło. Na pewno udało mi się wydać powieść „To ja, Klara” i tym samym zrealizować jedno z marzeń życia, więc może to już przełom (śmiech). Niestety moja pięćdziesiątka zbiegła się też z diagnozą raka postawioną zaledwie miesiąc wcześniej. Jestem nadal w procesie albo raczej w cieniu tej diagnozy. Zdecydowałam się na bardzo ograniczony zabieg i skupienie na dalszej obserwacji i diagnostyce niż terapii, więc przełomem w moim życiu mogą okazać się skutki tej decyzji. Zarówno te, na które liczę, jak i te, których się boję. Z drugiej strony, kiedy wypowiadam słowo „przełom”, myślę o zmianie, a zmiana sama w sobie jest przecież częścią naszego życia. Nie ma życia bez zmian, a te niosą ryzyko znalezienia się w zupełnie innym miejscu, sytuacji, której nie znamy. Nie zawsze są to zmiany na lepsze, więc osobiście jestem ostrożna. Przeżyłam kilka takich przełomów, o których wolałabym nie mówić, bo wniosły w moje życie ból i chaos, więc wolę płynąć ze spokojnym nurtem niż wpadać w przełomy rzek, które często mają strome zbocza i są niebezpieczne.
W swoim zawodowym życiu zajmowałaś się wieloma rzeczami. Byłaś dziennikarką, reporterką w popularnej telewizji śniadaniowej, projektantką własnej marki modowej Olga Passia Design, wykładowczynią projektowania ubioru na WSTiJO, modelką oraz certyfikowaną nauczycielką jogi, a od 2016 roku właścicielką szkoły jogi w Warszawie. To naprawdę długa lista! A teraz zostałaś autorką książki i wydawczynią! Jak to się stało?
To się nie stało samo. Ja po prostu jestem osobą, która musi doświadczać i poznawać ciągle nowe obszary. Pewnie dlatego nigdy nie chciałam ograniczyć się do jakiegoś konkretnego zawodu. Pragnęłam poznawać i próbować. To oczywiście jest bardziej wyczerpujące niż zajęcie się czymś konkretnym i doskonalenie się w tym. Na drodze, którą wybrałam, jest dużo nowości, ale też nieustannie sporo przeszkód do pokonania i muszę sobie sama torować tę drogę. Nierzadko z uporem, a czasem nawet z desperacją. Bywają momenty głębokiej frustracji, ale nie powinnam narzekać, bo sama wybrałam taką ścieżkę. No i mam sporo szczęścia, bo nie mogłabym sobie na takie zmiany zawodu pozwolić, gdyby nie moja osobowość i talenty, a te są niezależne od nas. Poza tym mam możliwość, by je odkryć i tutaj już dużą rolę grają okoliczności, a także ludzie, którzy mnie wspierają w podejmowaniu nowych wyzwań.
„To ja, Klara” jest Twoim literackim debiutem. Nie jest to łatwa opowieść. By zrozumieć bohaterkę i całe tło psychologiczne, potrzebna jest życiowa dojrzałość. Tę nabywa się najczęściej z wiekiem. Czy „Klara” jest zapisem Twoich emocji, drogi do tej życiowej dojrzałości?
Ładnie sformułowane pytanie! Nie ma chyba na tym świecie autora, który stworzyłby dzieło, do którego nie dojrzał, a to dzieje się, gdy mijają lata i zdobywamy doświadczenie. Wiele osób pytało czy moja powieść jest zapisem mojego życia. I tu odpowiedź jest negatywna. Ale Ty pytasz czy jest zapisem moich emocji. I akurat tutaj odpowiem twierdząco: tak, jest. Od dziecka miałam potrzebę zapisywania moich odczuć, może dlatego, że zawsze byłam człowiekiem wrażliwym, niektórzy uważali, że nawet nadwrażliwym. Dziś wiem, że jestem osobą w spektrum autyzmu, dlatego nieco inaczej odbieram świat i przeżywam emocje intensywniej. Jakiś lekarz niedawno powiedział mi, że takie osoby jak ja, mają w mózgu permanentną burzę pełną świateł, bo mózg wykazuje zwielokrotnioną hiperaktywność w obszarach związanych z percepcją i intensywnym przetwarzaniem informacji. Zatem zapis moich emocji pasuje jak najbardziej. Zwłaszcza, że jestem nimi wypełniona i gdzieś muszę dać im upust, a w moim przypadku zawsze było to pisanie.
Zwykle ostatnim pytaniem, jakie rozmówca stawia autorowi jest pytanie o plany i kolejne książki. Nie lubię tego pytania, bo jest zdecydowanie przewidywalne (śmiech). Ale miałam przyjemność przeczytać Twoją książkę „To ja, Klara” i przyznaję – z niecierpliwością czekam na kontynuację. Czy się doczekam? Czy planujesz przedłużyć losy tej wyjątkowej bohaterki?
Klara musi jeszcze przeżyć wiele, bym mogła opisać jej dalsze losy. Ona zbiera doświadczenie równolegle ze mną. Obserwuję ją i siebie, i kiedy znów będziemy w podobnej fazie, złapiemy się, czego efektem będzie spisanie jej dalszych losów. Na razie obie jesteśmy w fazie przeformatowania dysków stałych, a jak wiadomo, wtedy lepiej nie dotykać urządzenia, trzeba poczekać, więc czekam ja i o to samo proszę czytelników: o cierpliwość. Tymczasem tworzę kolejną powieść oraz zbiór opowiadań, więc nie zostawię tych, którzy polubili Klarę i mój styl, bez kolejnej pozycji. Na razie jestem i piszę!