Joanna Morea: Najlepszy jazz na świecie

Multiinstrumentalistka, wokalistka, a do tego mama dwóch bliźniaków na prawie cały etat. Joanna Morea wydała niedawno nową płytę zatytułowaną „Crazy People”, na której w towarzystwie gwiazd polskiego jazzu, przywołuje echa czasów swingu lat 20 i 30. Nam opowiedziała nie tylko o swoim nowym dziele, ale także o tym jak godzi rolę matki i artystki.

 

MM: „Crazy People” to dość niedzisiejsza płyta. Słuchając jej, mam wrażenie, że trafiłem wieczorem do klubu jazzowego gdzieś w Nowym Jorku i słucham najlepszej na świecie muzyki ery swingu.
JM: I dokładnie tak miało być. Cieszę się, że mówisz, że masz wrażenie, że to najlepszy jazz na świecie, bo mam nadzieję, że rzeczywiście na taki jest.

MM: Co chciałaś przekazać tą płytą jako artystka?
JM: Jestem przede wszystkim instrumentalistką, która większość czasu spędziła właśnie grając w takich miejscach jak kluby jazzowe, czy mniejsze sceny, które dla mnie są bardzo klimatyczne. Po prostu zawsze występowałam w miejscach, gdzie ludzie przychodzili by posłuchać jazzu. Chciałam, żeby nastrój na tej płycie był optymistyczny, a jednocześnie by była ona nastrojowa. Nie wszystko jednak na niej jest osadzone stricte w klimatach jazzu z tamtego okresu. Zdarzyło się na niej kilka ucieczek w zupełnie inne rejony, które są jednak uczynione bardzo świadomie.

MM: Utwór „Kobieta Casanovy” jest przykładem takiej „wiekowej” kompozycji. Brzmi jakby została nagrana w latach 30. ubiegłego wieku.
JM: A to ciekawe, co mówisz, bo jeden z kolegów, z którym wykonuje ten utwór zawsze mówi: „O, to teraz gramy ten popowy numer o kobiecie Casanowy” (śmiech). Bardzo chciałam, żeby to było stylizowane na takie – jak tu ująłeś – „wiekowe” brzmienie. Natomiast przede wszystkim chodziło nam o autentyczność, ponieważ wszystko było nagrywane za pierwszym podejściem, na „setkę”. Większość ludzi nagrywających jazz zawsze nagrywa w ten sposób.

MM: W realizacji pomogli Ci znakomici artyści: Urszula Dudziak, Zbigniew Namysłowski, czy Robert Majewski. Zaś teksty napisał Marek Gaszyński. Jak udało Ci się pozyskać ich do współpracy?
JM: Marka Gaszyńskiego znam już od jakiegoś czasu. Zauważył mnie jako muzyka i sam zaproponował mi teksty. Jeden z nich do utworu „Wolność Osobista” został napisany specjalnie „pode mnie”. Natomiast słowa do „Jazzowych nutek” przekazał mi ze stwierdzeniem, że pasują do mnie. Niektórzy nawet zaczęli mnie już nazywać „Jazzową nutką” (śmiech). Z kolei Robert Majewski zgodził się wziąć udział po tym, jak przedstawiłem mu materiał. Podobnie było ze Zbigniewem Namysłowskim. Natomiast jeśli chodzi o Urszulę Dudziak, to znałyśmy się już wcześniej, bo widziała mnie i słyszała jak występuję. To, co jest jednak istotne, to fakt, że wszyscy ci artyści nie zostali wynajęci, by zagrać i wyjść. Zaangażowali się w to całkowicie naturalnie i pełni chęci.

MM: Jesteś flecistką, ale na „Crazy People” nie słychać tego instrumentu zbyt wiele. Występujesz tu głównie w roli wokalistki.
JM: Chciałam pokazać różne kolory. Kiedy dominuje jeden, to łatwo może dojść do przeładowania. Gdy słucham innych flecistów, to często mam wrażenie, że tego instrumentu jest za dużo, co aż boli. Jestem co prawda przyzwyczajona do jego dźwięku, bo na flecie gram od niepamiętnych czasów. Natomiast, gdyby ludzie nie osłuchani w jazzie usłyszeli w 12 utworach jego brzmienie, mogłoby się to okazać dla nich zbyt nużące. Na płycie chodziło mi o to, bym mówiła swoim własnym językiem i by było go słychać. Zresztą na płycie nie gram tylko na flecie, ale także na saksofonach sopranowym, tenorowym oraz altowym i na każdym z nich gram trochę inaczej.

MM: Udzielasz się w wielu różnych projektach, a jednocześnie jesteś mamą bliźniaków. Jak to godzisz?
JM: Ja chyba trochę muszę godzić te wszystkie obowiązki (śmiech). Póki co mi się to udaje. Czasami muszę być bardzo zdyscyplinowana i bywam coraz częściej. Oczywiście nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli, bo czasem dopada mnie zwyczajne zmęczenie. Cały czas jednak bardzo mi się chce i to jest moją największa siłą napędową. Poza tym moje dzieci mają dzisiaj po 12 lat i zaczynają mnie obserwować. Same też grają na instrumentach. Chodzą do szkoły muzycznej, gdzie uczą się odpowiednio gry na trąbce i puzonie. Jeśli one będą patrzyły na mnie i widziały, że owszem, mama czasami pracuje trochę za dużo, ale przynosi to konkretne efekty, to mam nadzieję, że takie działanie zaszczepi w nich chęć podobnych działań, bo to piękna przygoda.

MM: Co jest w tym najtrudniejsze?
JM: Logistyka. Trzeba umieć tym zarządzić i przeprowadzić to wszystko odpowiednio sprawnie. A zsynchronizowanie wszystkich działań nie jest proste. To prawdziwe wyzwanie.

MM: Jakie masz dalsze plany?
JM: Jeśli chodzi o koncerty, to najbliższy planowany jest za miesiąc w Żyrardowie, w którym się urodziłam. Poza tym prowadzone są rozmowy, na temat kolejnych koncertów, ale na razie nic nie jest jeszcze potwierdzone. Chciałabym ograć ten materiał, bo widzę, jak ludzie reagują na te piosenki. I najfajniejsze jest to, że reagują nie tylko kobiety, ale także mężczyźni. Miałam bowiem kiedyś projekt, który był skierowany głownie do kobiet, które przychodziły po koncertach i mówiły mi, że odkrywają siebie w tekstach, które śpiewam. Natomiast na „Crazy People” teksty są nieco szersze i dotykają one nie tylko kobiet, ale także mężczyzn. Samych planów mam bardzo dużo. Doba bywa jednak czasem za krótka, a i w grę wchodzą też względy ekonomiczne.

MM: To czego Ci życzyć?
JM: Przede wszystkim ludzi, którzy dadzą mi możliwości i środki bym mogła realizować to, co chcę.

MM: Tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę.
JM: Dziękuję bardzo.

Rozmawiał: Maciej Majewski

Polecamy: www.youtube.com/watch

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: