Marta Dryll: Zawsze będę trochę samotnikiem

Marta Dryll to młoda wokalistka i autorka tekstów. Brała udział w programach „Bitwa na Głosy” i „The Voice Of Poland”. Po tym drugim do współpracy zaprosiła ją Maria Sadowska. Już za kilka miesięcy ukaże się debiutancka płyta Marty zatytułowana „A Few Stories About Loneliness”. Ta młoda i ambitna dziewczyna z warszawskiej Pragi opowiedziała nam o swoich inspiracjach oraz procesie powstawania swojego debiutu, a także dalszych kilku marzeniach artystycznych.

 

MM: Mówisz, że na „A Few Stories About Loneliness” śpiewasz o samotności, a ja mam wrażenie, że to jest raczej bezradność?

MD: To jest bezradność, ale jest ona w jakiś sposób formą samotności. Jeżeli czuję się bezradna, to znaczy że być może nie ma wokół mnie nikogo, kto mógłby mi pomóc w tej bezradności, wytłumaczyć pewne rzeczy, ochronić. Więc jak najbardziej może to być bezradność.

MM: A skąd taka tematyka w tych piosenkach? Nie jesteś przecież samotną osobą. W utworze „Stay” śpiewasz nawet, że nigdy samotna nie będziesz.

MD: Towarzysko nie jestem samotna, natomiast w niektórych sferach życia czuję się osamotniona. Bywa, że czuję się mała wobec pewnych sytuacji czy zdarzeń. Mam ochotę właśnie o tych mniej przyjemnych rzeczach śpiewać. Jak jestem szczęśliwa, to nie mam czasu na refleksję, ponieważ staram się żyć chwilą. A gdy zdarza się coś przykrego dla mnie, to mam ochotę siąść przy fortepianie i zamienić to w dźwięki. Wydaje mi się, że też dzięki temu słychać prawdę w mojej muzyce i to, że nic w niej nie jest naciągane.

MM: Myślisz, że jesteśmy samotni w codziennej egzystencji?

MD: Myślę, że to kwestia indywidualna. Jestem artystką, więc ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że zawsze będę trochę samotnikiem i zawsze będę potrzebowała takiej chwili, gdy nie będzie nikogo wokół mnie i będę mogła się w tej samotności wręcz zatopić. Czasami nawet lubię to swoje cierpienie podjudzać, niczym młody Werter (śmiech).

MM: Płyta w całości będzie po angielsku. Dlaczego?

MD: W zasadzie nie planowałam tego. Jakoś tak wyszło, że napisałam piosenki po angielsku, mimo iż zdarza mi się też pisać po polsku. Wybierając jednak repertuar na ten album, zdecydowałam się jednak na piosenki po angielsku. Być może kolejna płyta będzie w całości po polsku. Po angielsku lepiej mi się śpiewa. To taki bardziej „okrągły” język. Łatwiej śpiewać w tym języku, również dlatego, zeby było to miłe dla ucha. Poza tym muzyka jest najważniejszym językiem, za pomocą którego przenoszę emocje. Tekst potrafi ograniczyć słuchacza, a muzyka daje szersze pole do popisu.

MM: Część kompozycji na płycie jest autorstwa Twojego producenta – Michała Szpotakowskiego. Podzieliliście się po równo?

MD: Zaczynając swoją ścieżkę muzyczną, sceptycznie podchodziłam do propozycji z zewnątrz, gdy ktoś deklarował, że napisze dla mnie piosenkę, czy tekst. Uważałam, że to ja muszę sama to zrobić od początku do końca. Nie jest to kwestia chciwości czy egoizmu, ale wiarygodności artystycznej. Zdarzyło się jednak tak, że Michał pokazał mi swoje kompozycje i okazało się, że bardzo dobrze je rozumiem. Wszystkie mi się spodobały. Byłam w stanie zaśpiewać je tak, jakby były moje, więc ten dysonans zniknął. Te, które wybrałam na płytę, to niemalże wszystkie, które napisałam. Mają 3 lata, natomiast bardzo długo trwał okres ich produkcji. Zresztą nagranie tej płyty, to zamknięcie pewnego etapu w moim życiu. Te 3 lata temu byłam zupełnie inną dziewczyną. Miałam głowę w chmurach, ogromne marzenia i mało pokory. Teraz czuję, że jestem zupełnie inną kobietą, bardziej dojrzałą. Wydając tę płytę, zamknę tamten niepokorny okres i przejdę do nowych rzeczy.

MM: Słuchając tych kompozycji, mam wrażenie, że dominuje na nich klimat lat 90., takich wokalistek jak Sophie B. Hawkins, Michelle Branch, Vanessa Carlton, czy Alanis Morissette.

MD: To bardzo miłe. Dziękuję. Nigdy tego tak nie postrzegałam. Nie chce się zajmować szufladkowaniem swojej muzyki, ale cieszę się, że tak się kojarzy, bo to oznacza, że ma ona swój styl.

MM: Na płycie gościnnie pojawiły się Marzena Ugorna, Ewa Ekwa, Beata Orbik i Lena Sokalska. Nie kusiło Cię, by zaprosić Marię Sadowską, z którą regularnie współpracujesz?

MD: Nie miałam śmiałości, by zaprosić ją na swój debiutancki album (śmiech). Jednak kiedy zakończyłam już wybierać utwory na tę płytę, Marysia zaproponowała, bym nagrała którąś z jej piosenek. To jest jedno z moich marzeń, by kiedyś coś razem z Marysią stworzyć, ale myślę, że na to muszę jeszcze poczekać.

MM: Masz swoich idoli muzycznych?

MD: Erykah Badu, James Blake, Beyonce, na której piosenkach uczyłam się śpiewać. Jesse J za technikę i Kasia Nosowska, która jest niesamowitą tekściarką. Jest całe mnóstwo wokalistów i artystów, którzy mnie inspirują. Ostatnio jestem trochę do tyłu, bo zajmowałam się swoimi rzeczami i nie chciałem się specjalnie sugerować tym, co robią inni.

MM: A ustaliliście datę wydania płyty?

MD: Chcemy ją wydać do czerwca.

MM: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Maciej Majewski

 

Posłuchajcie: https://www.youtube.com/watch?v=JX5G-qd4I9Q

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: