Lorien: My zawsze szliśmy w inną stronę

Lorien po kilkunastu latach powrócił z nową płytą. Album „Sny Moje” to podobno najlepsze dzieło zespołu. O tym, czy rzeczywiście tak jest oraz o swoich dalszych planach opowiedziała nam Inga Habiba, wokalistka i autorka tekstów zespołu.

 

MM: „Sny Moje” to tytuł waszej nowej płyty. Co się stało, że po tych kilkunastu latach Lorien nagrało płytę?

IH: Po ostatniej płycie „Czarny Kwiat Lotosu” skład zespołu się rozsypał. Powody były różne. Dochodziło do roszad w składzie, które nie wyszły zespołowi na dobre. Z pierwotnego składu zostałam tak naprawdę tylko ja. Zaczęło to iść wówczas w inną stronę, niż powinno. Dlatego doszliśmy do wniosku, że się rozchodzimy. W 2013 roku doszło do reaktywacji, ale nie od razu, bo wcześniej rozmawialiśmy o tym z Piotrem Kazałą, czyli założycielem zespołu. A ponieważ każde z nas miało życie prywatne i inne sprawy na głowie, to potrzebowaliśmy czasu. Był jednak impuls do wspólnego działania, bo jeszcze Rafał Głogowski (perkusista – przyp. MM) wrócił z Wysp. Niedługo później dołączył do nas basista Darek Goc. Nie wiedzieliśmy jednak, co zrobić z brakiem klawiszy. Poprzez Darka poznaliśmy jednak Krzysztofa Szmytkę, który gra na lirze korbowej i skrzypcach. Dołączył do nas i okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Zaczęliśmy koncertować i pisać nowy materiał. I dlatego wyszło tak, że nowa płyta ukazała się po 16 latach.

MM: A przez ten okres, kiedy zespół nie funkcjonował, nie pisałaś utworów, które mogłabyś wykorzystać w nim w ‘ewentualnej’ przyszłości?

IH: Ja cały czas coś tworzyłam intensywnie w innych formacjach. Przez prawie 7 lat działałam w One Million Bulgarians. Dużo koncertowaliśmy. Poza tym robiłam projekt Habiba, który ma charakter orientalny. Byłam w kontakcie z innymi muzykami, którym pomagałam w np. w układaniu linii wokalnych. Zawsze tego wszystkiego miałam w nadmiarze. Zresztą zawsze dobrze nam się współpracowało z Piotrem Kazałą. Wiele z tego, co stworzyliśmy wcześniej, odświeżyliśmy. Bardzo szybko pracujemy. Na przykład utwór „Mów Do Mnie” powstał w ten sposób, że ja napisałam tekst, a on napisał do tego bardzo rytmiczny i pasujący jednocześnie kawałek muzyki. Poza tym z Rafałem też znamy się jak łyse konie. Wyrośliśmy już z jakichś niesnasek, czy kłótni.

MM: Wydaje mi się, że dojście Krzyśka sprawiło, że Lorien skręciło w stronę folkową…

IH: To mocny rock z namiastką folku. Utwory są różne. Zawsze starałam się ten folk przemycić, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Teraz jest więcej rytmiki prawie kaukaskiej. Z kolei brzmienia liry i skrzypiec kojarzą się z Irlandią. Ciekawie się to wymieszało. Dostajemy głosy, że płyta się nie nudzi i jest spójna.

MM: Dominuje jednak gotyk… Mam wrażenie, że momentami to jakaś zaginiona płyta Closterkeller.

IH: Oj. W ogóle nie myślę w ten sposób. Nie rozumiem tej przylepki. Closterkeller jest o kilka lat starszy od nas. My zawsze szliśmy w inną stronę, tylko jesteśmy z podobnej mrocznej półki.

MM: Słuchając tekstów, mam wrażenie, że nie są one najszczęśliwsze. Ale na przykład utwór „45” wynika z przekory, bo nie 44?

IH: Tu chodzi o rok 1945. Utwór powstał 3 lata temu. Chodziło o upadek Hitlera. Metaforyka jest dosyć duża w tym utworze.

MM: Wydaje się, że wszystkie te utwory mają dla Was dość osobisty wydźwięk.

IH: I tak w istocie jest. Kiedy dostaliśmy płytę po masteringu, usiedliśmy i po wysłuchaniu utworu „Nieważne” oboje z Piotrkiem się rozpłakaliśmy. Jesteśmy emocjonalnie związani z tymi kawałkami. I z jednej strony nagranie ich było oczyszczające, a z drugiej zamyka jakiś okres naszego życia. Zależało nam na tym, żeby zawrzeć to ma płycie, która będzie naprawdę dobra. I uważam, że „Sny Moje” to najlepszy nasz album.

MM: Co taka kobieta jak Ty – po przejściach – jak zrozumiałem, ma do powiedzenia w tym momencie, nie tylko przez te utwory, które są zawarte na płycie „Sny Moje”, ale w także w przyszłości?

IH: Nie wiem, jak inne kobiety, ale ja zawsze byłam temperamentna, lubiłam eksperymentować, wybierać różne drogi. Teraz dopiero czuję, że chcę się wyciszyć i pochylić nad swoją kobiecością. Dotąd cały czas walczyłam. Mam czwórkę dzieci, więc nie jest to łatwy kawałek chleba, choć przyjemny. Wiem już, że kolejne teksty będą o nich.

MM: To może płyta solowa?  

IH: Mam dużo materiału, ale lubię działać zespołowo. Marzy mi się płyta w stylistyce Dead Can Dance. Krzysiek Szmytke zgodził się ze mną podziałać w tej stylistyce. Mamy już trzy kawałki. To wymagająca muzyka.

MM: A koncerty?

IH: Będą. Na razie ustalamy grafiki i chcemy zagrać w nowym roku.

 

Rozmawiał: Maciej Majewski

fot. Alterlighting Photography

WARTO POSŁUCHAĆ: https://www.youtube.com/watch?v=aUPPsH5abbw&feature=youtu.be 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: