Krystyna Woźniak-Trzosek: Co zrobić, żeby życie nas nie bolało?

Wywiad z Krystyną Woźniak-Trzosek, autorką książki „Motyl w środku zimy. W poszukiwaniu niestraconego czasu”.

 

 

Pani Krystyno, pod koniec czerwca odbyła się uroczysta premiera „Motyla w środku zimy”. Zacznę od tego metaforycznego tytułu, skąd taki pomysł?

Odpowiadając na to pytanie, a kto wie, czy też i na kolejne, najchętniej otworzyłabym odpowiednią stronę w mojej książce, przeczytała i odpowiedź byłaby gotowa. Ten metaforyczny tytuł, jak słusznie Pani zauważyła, jest powtórzeniem tytułu jednego z rozdziałów, w którym opisuję prawdziwe wydarzenie, jak to w styczniu ubiegłego roku „wpadł do naszego domu motyl, pofruwał, usiadł na rączce mojej wnuczki Mai i odleciał tam, skąd przybył, czyli do ogrodu. Gdyby ogród był zaczarowany, pewnie bym się nie zdziwiła, ale nie jest. A może jest skoro w środku zimy pojawił się motyl?”

Tak, niczym piękna bajka, zaczyna się ta moja opowieść o motylu, opowieść, na kanwie, której opisuję wiele współczesnych nam zjawisk: politycznych, społecznych, kulturowych, czy też snuję moje filozoficzne przemyślenia. Wszak motyl to symbol zmiany, symbol transformacji, bo żaden owad na świecie nie przechodzi tak niezwykłego procesu metamorfozy, uznanego za jedną z najciekawszych tajemnic ziemskiej natury. O tych przemianach, zachodzących zarówno w życiu jednostki, jak i całego naszego społeczeństwa zwłaszcza po 1989 roku, jest przecież ta książka.

Ponadto motyl, którego piękno podziwiamy, budzi w nas uczucie radości, uosabia w jakiejś mierze nasze tęsknoty za wolnością, niezależnością, ale także pokazuje nam ulotność i kruchość naszego życia. I ta książka jest też o tym, przypomina, żebyśmy byli uważni, pielęgnowali każdą chwilę, zanim przeminie, żebyśmy otworzyli się na nowe, otworzyli się na piękno i nie bali się zmian, które są przecież wpisane w cykl naszego życia.

Kontrastowość czasów, narracja pamiętnikarsko- dziennikarska, indywidualne oceny i komentarze zarówno do przeszłej, jak i obecnej rzeczywistości, to możemy znaleźć w Pani książce. Czy my jako czytelnicy potrzebujemy takich książek? Jakie przesłanie z Pani punktu widzenia i jaka intencja przyświecała Pani przy pisaniu tej książki?

Czy czytelnicy potrzebują takich książek? To jest pytanie raczej do czytelników, bo przecież różni czytelnicy potrzebują różnych książek. Olga Tokarczuk powiedziała niedawno, że „literatura nie jest dla idiotów”. A ja bym powiedziała inaczej: nie, dla kogo nie jest, ale, dla kogo jest literatura. Moim zdaniem jest dla tych, którzy w ogóle mają chęć sięgnąć po książkę niezależnie od tego, czy to będą bajki, poezje, powieści wszelakiego gatunku, biografie, dzienniki czy dokumenty. Bo najbardziej martwi fakt, że tych chętnych do czytania jest coraz mniej. Ale to już problem do rozwiązania dla nauczycieli, rodziców i wszystkich, którzy zajmują się naszą edukacją. Dlatego w pewnym sensie zgadzam się z inną wypowiedzią Olgi Tokarczuk: „ żeby czytać książki, trzeba mieć jakąś kompetencję”. Dla mnie taką kompetencją w dobie SMS-ów, skrótów myślowych, pisma „obrazkowego” przesyłanego za pośrednictwem smartfonów, jest umiejętność czytania w ogóle, a przede wszystkim umiejętność czytania ze zrozumieniem.

Jakie jest przesłanie w mojej książce i jakie zamierzenia, z mojego punktu widzenia, ma wywołać taka literacka pozycja? No cóż, jak każdy autor, którego książka ujrzała światło dzienne, chciałabym, aby miała, co najmniej kilka milionów nakładu i była przetłumaczona na wszystkie języki świata.

A na serio, to proszę pozwolić, że otworzę moją książkę i zacytuję samą siebie, gdzie w rozdziale „Patriota ludzkości” napisałam: Wszystko, co piszemy, robimy to z myślą o tych, którzy kiedyś to przeczytają, albo robimy to z myślą o sobie, bo sprawia nam to przyjemność, bo chcemy się wygadać, wyżalić, nie obrażając niczyich uczuć i nie nadużywając niczyjej cierpliwości i cokolwiek byśmy nie napisali, bez względu czy to będzie głupie, czy mądre, ciekawe, czy nudne, papier to przyjmie, papier jest cierpliwy. Ci, którzy te moje zapiski wezmą kiedyś do ręki, mogą nie wykazać się taką cierpliwością, ale też mają wybór, mogą nie czytać, wrzucić do kosza albo odłożyć „na później”.

I jeszcze jedno zdanie, a właściwie moje przesłanie do czytelników zamieszczone w epilogu: Drodzy Moi, którzy przeczytaliście lub kiedykolwiek zechcecie przeczytać tę książkę wiedzcie, że jednego jestem pewna:, jeśli z tych wszystkich zapisanych tu słów zostanie, chociaż troszkę w Waszej pamięci, to będę szczęśliwa, gdziekolwiek będę. Bo mimo wszystko wierzę, że moc słowa płynącego z serca jest wielka i nieśmiertelna, jak wyzwolona przez to słowo energia.

Reasumując, odpowiedź na Pani pytanie, czy my czytelnicy potrzebujemy takich książek jest prosta: jeśli chcemy je czytać, to znaczy, że potrzebujemy.

Była Pani wydawczynią i redaktor naczelną unikatowego i pierwszego takiego w wyzwolonej Polsce anglojęzycznego magazynu ekonomicznego „Polish Market”. Jak z perspektywy czasu postrzega Pani pracę w tak prestiżowym piśmie, i jak to się przełożyło na Pani przeżycia, doświadczenia i wiedzę o współczesnym świecie, którą to wiedzą dzieli się Pani z czytelnikami swojej książki?

Rzeczywiście, przez blisko ćwierć wieku byłam wydawczynią i redaktor naczelną anglojęzycznego magazynu ekonomicznego „Polish Market”, promującego na całym świecie osiągnięcia polskiej gospodarki, nauki oraz kultury i wcale nie zamierzam ukrywać, że jestem dumna z tego, co udało mi się osiągnąć w obszarze budowania na zagranicznych rynkach pozytywnego wizerunku Polski, jak i poszerzania zagranicą wiedzy o naszym kraju, która to wiedza pod koniec ubiegłego stulecia była naprawdę niewielka. A przecież było się, czym chwalić, zwłaszcza w odniesieniu do naszej kultury i nauki, bo gospodarka dopiero się podnosiła z gruzów po komunistycznej niewoli.

Dziennikarstwem zajęłam się dopiero po 1989 roku, czyli już w wolnej Polsce, bez cenzury, bez odgórnych, czy jakichkolwiek innych nacisków, jak mamy myśleć i jak mamy pisać. Sami musieliśmy stać się wobec siebie cenzorami, co nakładało na nas dziennikarzy szczególny obowiązek rzetelności i tym samym wielką odpowiedzialność za słowo.
Wybrałam taką, a nie inną drogę zawodową, bo dziennikarstwo zawsze mnie pociągało, ale przede wszystkim wybrałam tę drogę wiedziona wielką ciekawością świata i właśnie moja praca w „Polish Market” pozwoliła mi tę ciekawość zaspokajać. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, których nigdy nie miałabym okazji spotkać, gdyby nie moja praca, poznałam wiele ciekawych i niezwykłych miejsc na całym świecie, których pewnie nigdy nie miałabym okazji zobaczyć. Moje piękne przyjaźnie i fascynujące znajomości z cudownymi ludźmi, to mój największy kapitał, jaki mi z czasów tej pracy pozostał. Teraz tym moim bogactwem doświadczeń, wspomnień, przeżyć, fascynacji i w konsekwencji pogłębionych refleksji nad życiem mogę się dzielić z innymi, pisząc książki, ubierając moje myśli w słowa, co sprawia mi wielką radość.

Podtytuł książki i określony czas – niestracony czas – sugeruje bardzo wyraźnie, że ten czas miniony nie jest dla Pani stracony. Jaka była Pani droga do miejsca – punktu, w którym się Pani teraz znalazła? Podkreśla Pani również niejednokrotnie w książce, jak ważną rolę w naszym życiu stanowią silne więzi rodzinne, ale też „dmuchanie w skrzydła” tym , których kochamy, aby mogli realizować się w każdej ważnej dziedzinie życia.

Dobrze, że pyta mnie Pani o sens podtytułu książki: „ W poszukiwaniu niestraconego czasu”, ale także o to, jaka była moja droga do miejsca – punktu, w którym się teraz znalazłam.

Odpowiem najpierw na drugie pytanie. Moja droga do miejsca, w którym teraz jestem była naturalną konsekwencją wyboru drogi, jaką mi wyznaczyła nowa życiowa sytuacja i mijający czas, a także świadomość, że przecież nic nie trwa wiecznie i że jeśli na coś nie mamy wpływu, to musimy pogodzić się ze zmianą, która nadeszła i znaleźć sobie takie miejsce na ziemi, które pozwoli nam znów się spełniać, cieszyć się życiem i witać z radością każdy nadchodzący dzień.

A skąd ten podtytuł książki, nawiązujący do słynnej powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, powieści opowiadającej o życiu samego autora i o jego wspomnieniach? I znów odpowiem na to pytanie, otwierając kolejną stronę mojej książki:
Moją czułą uważność zarezerwowałam przede wszystkim dla teraźniejszości, pisząc, z czym się nie zgadzam, co rodzi mój bunt, a co aprobatę. Kiedy jednak „odkurzam pamięć” i sięgam do przeszłości, to do tego, co mnie wzmacnia, co mnie cieszy, co sprawia, że jestem wdzięczna za swoje życie tym, którzy mi je dali. Piszę o tym, o czym chcę pamiętać, a nie o tym, co rozdziera duszę i sprawia, że przeszłość nie tylko rzuca swój głęboki cień na teraźniejszość, ale i na przyszłość, której jeszcze nie znamy.

Dlatego w tych wszystkich moich wspomnieniach wracam do czasu, który trzymam w szufladce dobrej pamięci, czasu, który dla mnie nie był stracony. I, jak słusznie Pani zauważyła, piszę o wartościach, które zawsze były i są dla mnie ważne i cenne, jak więzi rodzinne, wzajemny szacunek i bliskość. Te wartości wyniosłam z mojego rodzinnego domu i wiem, że trzeba je z wielką troską pielęgnować, jeśli chcemy by trwały. Może, zatem warto pamiętać słowa Matki Teresy z Kalkuty: „Jeśli chcesz naprawić świat, to idź do DOMU i kochaj swoją rodzinę”.

Wprowadza Pani określenie „czuły obserwator”. Czy czuje się Pani takim czułym obserwatorem? Jeśli tak, to jaka jest Pani definicja spełnienia i szczęścia, także w nawiązaniu do Pani słów: „Pamiętajcie też, ze każdy człowiek zostawia jakiś ślad, czasem są to ślady ulotne i przemijające, a czasem coś, co zostanie na dłużej, co będzie napisane, namalowane, zagrane, wyśpiewane, wymyślone”.

Moją definicję spełnienia i szczęścia, o którą Pani pyta, można znaleźć na wielu stronach tej książki, pozwolę sobie przytoczyć jedną z nich z rozdziału „Podróż i przebudzenie”: Ważne, żeby w tym, co się czuje, co się robi, mieć odwagę zaakceptować samego siebie, przestać użalać się nad sobą, zacząć robić to, co naprawdę się chce, co nadaje sens życiu, i przede wszystkim słuchać uważnie, co nam podpowiada serce, dusza i ciało.
I wie Pani, co? Gdybym miała wymyślić jeszcze jeden podtytuł dla tej książki, to bym napisała tak: „Co zrobić, żeby życie nas nie bolało?”

W rozdziale „Podróż i przebudzenie”, o którym przed chwilą wspomniałam, pojawia się wielokrotnie słowo „czułość”, i dobrze, że to trochę zapomniane przez nas słowo znów stało się „modne” w najlepszym tego słowa znaczeniu. A wszystko za sprawą naszej noblistki Olgi Tokarczuk, która jedną ze swoich książek zatytułowała „Czuły narrator”. W ślad za nią inna polska pisarka Natalia de Barbaro napisała „Czułą przewodniczkę”. Co ciekawe to piękne, ciepłe słowo, które tak nadzwyczaj trafnie wybrzmiało w miniaturze lirycznej Cypriana Kamila Norwida pt. „Czułość” jest o wiele dokładniej i wnikliwiej opisane w „Ilustrowanym Słowniku Języka Polskiego sprzed stu laty, niż w słowniku współczesnym. A przecież wydaje się, że to tak niedawno, jak Tadeusz Różewicz pisał: „Dla mnie jednym z najważniejszych wierszy jest „Czułość”. Lubię ten wiersz, lubię to słowo”.
Ja też lubię ten wiersz i lubię to słowo, i abstrahując od tego, jak pojmowały je wspomniane wyżej nasze współczesne pisarki, tytułując tak swoje książki, dołączyłam jeszcze jedno bliźniaczo brzmiące określenie: czuły obserwator. Bo dla mnie, jak to napisałam, być czułym obserwatorem to dać świadectwo teraźniejszości i przeszłości, wykrzyczeć, wyszeptać, wyszemrać, czy wypłakać swoje wrażenia i spostrzeżenia, bez żalu, bez zbytniej egzaltacji, ale i bez fałszywych uniesień, bez gloryfikacji, bez zbytecznego koloryzowania rzeczywistości i zamazywania konturów tam, gdzie obrazy są wyraźne lub biją po oczach odbitym światłem. Być czułym obserwatorem, to inaczej być czułym świadkiem tego, co się dzieje i co się kiedyś wydarzyło na jawie lub we snie.

Książka jest podzielona na trzy części, skąd taki podział i dlaczego?

Książkę podzieliłam na trzy części, zgodnie z zawartością tematyczną. Część pierwsza, zatytułowana „ODKURZANIE PAMIĘCI”, oprócz tematyki współczesnej, zawiera dużo wątków autobiograficznych, także związanych z dziejami mojej rodziny, ale na tle ważnych dla każdego Polaka wydarzeń historycznych.

Część druga „PODARUJ SOBIE SZCZĘŚCIE” to moja mozolna wspinaczka po kolejnych szczeblach zawodowej kariery, aż do momentu zakończenia pracy w redakcji. Ponieważ te lata mojego życia postrzegam nie w kategoriach czegoś, co kojarzy się głównie z wielkim wysiłkiem, ciężką pracą, zmęczeniem i permanentnym stresem, chociaż to wszystko nie było mi obce, rozpamiętuję ten czas jak coś najlepszego, co mnie w moim zawodowym życiu spotkało, dzięki temu, że odważyłam się realizować pragnienia i nigdy nie zwątpiłam w swoje możliwości. Dlatego drugą część kończę takimi słowami: „Szczęście jest chwilą, nie może trwać nieustannie, ale spokój ,który przynosi, może trwać długie godziny, dni, tygodnie, kto wie, czy nie do końca życia. Więc nie pytaj, nie czekaj, otwórz się, PODARUJ SOBIE SZCZĘSCIE.

I część trzecia, ostatnia, to trzy eseje z jesienią w tle. Tytuł przekornie nawiązuje do słów młodej amerykańskiej pisarki Lauren DeStefano, która opisała jesień, jako „czas, w którym wszystko eksploduje swoim najnowszym pięknem, tak jakby przyroda oszczędzała cały rok na WIELKI FINAŁ”.

Stąd tytuł części trzeciej: JESIEŃ W OWCZARNI – 2021 I MÓJ „WIELKI FINAŁ”. Lubię tę trzecią część, bo w tych esejach są moje głębokie przemyślenia bardzo osobiste, emocje, które pragnę przekazać, tym, którzy moją książkę może zechcą kiedyś przeczytać. A dopełnieniem tego „wielkiego finału”, jest przepiękna szata graficzna i malownicze zdjęcia w moim jesiennym ogrodzie w Owczarni. W tym miejscu ślę gorące podziękowania mojej córce Joasi Grabowskiej i autorce zdjęć Agnieszce Charubie, które zadbały o stronę edytorską, tak, że naprawdę chce się wziąć tę książkę do ręki. I za to im bardzo dziękuję, jak i tym wszystkim, którzy mnie wsparli: wydawnictwu Anagram oraz partnerom i sponsorom, dzięki którym odbył się niedawno w warszawskiej restauracji „Florian” niezapomniany wieczór autorski z okazji premiery „Motyla w środku zimy”.

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: