Helena Modrzejewska: Kobieta, która wyprzedziła epokę

„Zwycięstwo! Modjeska” – taki telegram wysłała wielka aktorka do swego męża po premierze pierwszego spektaklu w San Francisco. O zwycięstwa na scenach Warszawy, Lwowa, Krakowa, Nowego Jorku i Londynu walczyła przez całe życie. Helena Modrzejewska, największa tragiczka polskiej sceny XIX wieku, najwybitniejsza odtwórczyni szekspirowskich postaci.

 

 

 

Wprowadziła kobiecy element do historii polskiego teatru. Wyprzedziła epokę, nie zgadzała się na to, co ma, chciała więcej …i to osiągnęła.

Galicyjska duchota

Kraków pierwszej połowy XIX wieku był małym, prowincjonalnym miastem z wielkimi aspiracjami. W takim mieście 12 października 1840 roku przyszła na świat Helena Jadwiga Misel. Dzieci była gromadka, bo pani Bendowa lubiła życie i mężczyzn. Jednym z odwiedzających jej kawiarnię przy Szpitalnej był Gustaw Zimajer, niespełniony artysta. Szybko poznał się na talencie młodej Helenki i właśnie on udzielał jej pierwszych aktorskich lekcji. Z bliskiej relacji między nimi urodził się Rudolf. Chroniąc ich przed skandalem (Zimajer był żonaty!), matka zaleciła kochankom wyjazd poza Kraków i w Bochni pojawiają się już jako państwo Modrzejewscy. Ale sceny Stanisławowa, Czerniowców, Rzeszowa, Brzeżan, Nowego Sącza są za małe dla ambitnej Heleny. Ma dość zimnych garderób, braku wody, wyjazdów furmanką do okolicznych miejscowości, użerania się z reżyserami o role, złośliwości zazdrosnych koleżanek po fachu. Wraca do Krakowa.

Poznaje środowisko krakowskiego ziemiaństwa, spotyka się z Potockimi, bywa w pałacu Pod Baranami. Choć tylko komediantka, zaskarbia sobie sympatię wyżej urodzonych. W Poznaniu, gdzie wyjechała z krakowskim teatrem, poznaje Karola Chłapowskiego, Wielkopolanina, przedstawiciela znakomitego rodu. Musiała go bardzo zauroczyć skoro rodzina akceptuje ich małżeństwo – mezalians społeczny. Gra dużo, ale nie to, co by chciała, bo marzy o rolach na miarę jej wyjątkowego talentu – Szekspir, Słowacki, Schiller. Dyrektor generalny Teatrów Rządowych Sergiusz Muchanow i jego wszechwładna żona Maria Kalergis, z którą się zaprzyjaźniła, pomagają i Modrzejewska dostaje angaż w Warszawie!

Warszawa – to też za mało!

Krytycy pisali, że piękna, te oczy, te włosy, ten gest, ruch ręki… Smukła, wiotka, magnetyzuje, zaczarowuje. Ma świadomość niewielkiego głosu, dlatego codziennie czyta głośno, coraz głośniej, aż do zerwania strun. Poszerza, powiększa skalę, moduluje, szuka odcieni szeptu i krzyku. Kilka godzin dziennie zajmują jej przymiarki i poprawki kostiumów. Czasami ma dość strojów, w których źle się czuje na scenie, dlatego sama zaczyna je projektować. Ma wizję siebie w życiu i w teatrze, wie, ku czemu dąży.

Zwycięstwo! Modjeska

W jej warszawskim salonie toczą się rozmowy o sztuce, o teatrze, o literaturze. Sienkiewicz wyraźnie ją adoruje, inni też się podkochują. A ona snuje dalsze plany, kusi ją wędrówka za ocean. Razem z grupą przyjaciół wypływa do Ameryki. Wcześniej znalazł się tam Sienkiewicz, rozejrzał się trochę i kupił farmę Anaheim. Założą tam artystyczny falanster i będą żyć w zgodzie z naturą. Ale Helena, choć dojedzie do Anaheim, najpierw zatrzyma się w Nowym Jorku, zahaczy o Filadelfię, bo tam właśnie odbywa się Wystawa Światowa, potem jeszcze dotrze do Panamy i San Francisco. Już poczuła oddech Nowego Świata. San Francisco opierało się zdolnościom Modrzejewskiej. Słabo mówiła po angielsku, ale uparcie uczyła się tego języka. Nauczycielka Jo Tucholsky spędzała z nią długie godziny na szlifowaniu akcentu. Aż w końcu dyrekcja teatru musiała się ugiąć pod siłą talentu.

Debiut w Ameryce 20 sierpnia 1877 roku na deskach California Theatre w San Francisco był sukcesem. To wtedy wysłała ów telegram do męża: „Zwycięstwo! Modjeska”. Na amerykańskie potrzeby bowiem skróciła nazwisko, by łatwiej je było zapamiętać. I zapamiętano! Sienkiewicz, przyjaciel wezwany po to, by o sukcesie wiedziała Warszawa i Kraków, donosił w korespondencji: „Ten czar niepojęty nie zawiódł i tu”, „teatr wył, ryczał, klaskał, tupał”, „słowa splendid! splendid! (wspaniała!) rozlegały się naokoło”, „wywoływano przeciw zwyczajowi artystkę jedenaście razy”, „było to po prostu wzięcie szturmem Ameryki”.

Madame (tak mówiono o Modjeskiej) odbywa tournée po Stanach trwające kilka miesięcy, występuje w Nowym Jorku, ma własny pociąg o nazwie nieistniejącego kraju Poland, kapelusze, którymi zachwycały się elegantki. Plotkowano, że pochodzi z rodu hrabiowskiego (hrabina z Europy brzmiało intrygująco), że w jej domu Arden (na cześć Lasku Ardeńskiego z Szekspira) dziwne światła się pojawiają (to były eksperymenty fotograficzne w ciemni), że mordy na farmie, że bandyta Torres… Nie prostowała, nie wyjaśniała, czuła, że nimb tajemniczości jest potrzebny…

Aktorka czy gwiazda?

Czy była prekursorką teatralnego PR-u? Doceniała znaczenie fotografii. Podobno żadna ze współczesnych jej aktorek nie ma tylu zdjęć. Umiejętnie podsycała zainteresowanie sobą. Na miesiąc przed spektaklami w Nowym Jorku codziennie w prasie ukazywały się artykuły jej poświęcone. Wzbudzała zawiść i zazdrość. Podczas występu w Denver w 1883 roku, w finałowej scenie Romea i Julii podano jej w buteleczce spirytus z fosforem. Zorientowała się i w ostatniej chwili uniknęła śmierci. Ale i tak teatr był najważniejszy. Analizowała każde zdanie, układała gest, ruch ręki, wymyślała scenografię, rysowała, rozmawiała z partnerami scenicznymi i reżyserami. Długo pracowała nad rolą, szukała argumentów tłumaczących zachowanie postaci, znajdowała podobne cechy u siebie, utożsamiała się z nią. Żyła fikcyjną bohaterką, jej bliscy czasami nie wiedzieli, czy to Modjeska, czy Ofelia.

Dla współpracy z wybitnym amerykańskim aktorem szekspirowskim Edwinem Boothem zerwała intratny kontrakt w San Francisco, płacąc gigantyczną karę. Już raz tego doświadczyła, gdy w połowie sezonu wyjechała z Warszawy do Ameryki. Tłumaczyła, że to tylko krótki urlop. Urlop przeciągnął się do 30 lat, a konsekwencje finansowe tej decyzji były wysokie. Ale przecież nie pieniądze były najważniejsze, choć współcześni twierdzą, że była znakomitą bizneswoman. Dostawała kolosalne jak na ówczesne warunki gaże. Niektórzy nawet mówią, że jej stawki przewyższały dzisiejsze największych hollywoodzkich gwiazd. Udzielała licencji na używanie swego nazwiska restauratorom, gdy wymyślali nowe dania, cukiernikom, gdy tworzyli nowe czekoladki, perfumiarzom dla nazwania nowych zapachów.

Jednocześnie była hojna. Nie wahała się, gdy wiedziała, że pieniądze idą na dobry cel. W 1888 roku przekazała ogromną sumę na budowę nowego teatru w Krakowie, trzy lata później osobiście wmurowała kamień węgielny pod gmach. Wspierała szkolnictwo w Polsce. Z jej funduszy powstała szkoła koronczarstwa w Zakopanem. Działa do dziś, z dumą nosząc imię fundatorki, a Modrzejewska wszędzie, gdzie mogła, reklamowała koronki zakopiańskie. Ozdabiała nimi suknie, wyznaczając nowe trendy. Była prekursorką elementów ludowych w modzie, a amerykańskie elegantki posłusznie ją naśladowały.

Wspierała wschodzące gwiazdy. Zorganizowała i wystąpiła na specjalnym koncercie na rzecz Ignacego Jana Paderewskiego, gdy ten zbierał fundusze na wyjazd do Wiednia. Hotel Saski w Krakowie 3 października 1894 roku pękał w szwach, bo przyjechały tłumy, by zobaczyć wielką amerykańską gwiazdę. Paderewskiego poznała na otwarciu swego domu – Modrzejowa – w Zakopanem u podnóża Antałówki. Na cześć gospodyni kompozytor i pianista zagrał wirtuozowski utwór, znany później jako Krakowiak fantastyczny. Paderewski odwdzięczył się jej, gdy żegnała się w 1905 roku z publicznością w Nowym Jorku. Na scenie w Metropolitan Opera w hołdzie wielkiej artystce na osobiste zaproszenie Paderewskiego wystąpili inni wielcy amerykańscy twórcy.

Dumna z syna

Jedyny syn Modrzejewskiej został wybitnym inżynierem. Ukończył najlepszą wtedy Politechnikę Paryską na kierunku budowy mostów. Zaprojektował ich blisko 50, są perłami technicznymi i architektonicznymi Ameryki. Łączą brzegi rzek w wielu stanach, a Quebec Bridge w Kanadzie jest nawet uznawany za ósmy cud świata. Kochała Rudolfa miłością wielką, skrywającą wiele cierpień. Odzyskała go przecież, wykupując od ojca, owego Zimajera, który Rudolfa porwał z garderoby teatralnej. Nie narzucała synowi wyborów, ale umiejętnie podsycała techniczne zainteresowania. I zawsze przypominała mu: Jesteś Polakiem, masz obowiązki… Tak pisała do niego, gdy jeszcze się uczył: „Chciałabym bardzo mocno, żebyś podobnie jak Mamuś Twoja, w skromnym naszym zakresie wszędzie, gdzie pracujesz i działasz na świecie, uczył obcokrajowców wymawiania polskiego imienia z szacunkiem”.

Albion jest mój!

Helena Modrzejewska była największą gwiazdą amerykańskiego teatru końca XIX wieku. Wydawałoby się – więcej nie trzeba! Więcej zawsze trzeba, twierdziła i pisała do przyjaciółki: „Szalony, kto nie chce wyżej, jeżeli może”. W Stanach Zjednoczonych jest do dziś legendą. Niektórzy uważają, że słynna metoda aktorska Lee Strasberga opiera się na jej wskazówkach. Ukazują się listy pisane do przyjaciół, wznawiane są pamiętniki. Okolice Arden noszą jej nazwisko: jest stacja kolejowa, droga szybkiego ruchu, kanion Modjeska. Pojawił się następny cel – zagrać Szekspira w jaskini lwa, czyli w Anglii. Opromieniona sławą przyjeżdża do Londynu. Przez blisko dwa lata jest Julią, Ofelią, Lady Makbet i mówi językiem Szekspira do angielskiej publiczności. To z tamtego okresu pochodzą anegdoty o tym, jak czytała książkę telefoniczną, a publiczność mdlała z wrażenia. Ona śmiała się z tych salonowych zabaw, ale deklamowała i budowała swój mit.

Mogę więcej!

Kochali się w niej: dziś święty Adam Chmielowski, twórca stylu zakopiańskiego Stanisław Witkiewicz, Henryk Sienkiewicz (pierwowzorem Heleny Kurcewiczówny była właśnie Modrzejewska), poeta amerykański Henry Longfellow, Oscar Wilde, Stanisław Wyspiański… Imponowała pracowitością i dyscypliną. Dbała o sprawność fizyczną, dobrze pływała, do ostatnich lat jeździła konno. Budziła kompleksy u mężczyzn umiejętnościami biznesowymi. Kreowała swój wizerunek, współpracowała z mediami. Wykorzystywała znajomości, była w tym skuteczna, ale potrafiła się też odwdzięczyć. Umiała korzystać z technicznych nowości. Udzielała poparcia na Kongresie Kobiet w Chicago w 1893 roku sufrażystkom walczącym o prawa kobiet. Wygłosiła wtedy płomienne przemówienie w obronie Polek pod zaborem rosyjskim. Za to wystąpienie komendant policji nakazał jej opuszczenie Warszawy, gdy zjawiła się w mieście w 1895 roku. Do tego doszedł ukaz carski, nigdy nieuchylony, który na zawsze zabraniał Modrzejewskiej wjazdu do Rosji.

Niezwykłą biografią Heleny Modrzejewskiej można byłoby obdzielić wiele osób. Przebogate życie i fantastyczne sukcesy, ambicja, talent, kreatywność i pracowitość to wszystko tworzy wizerunek kobiety współczesnej, która wyprzedziła czasy, w jakich żyła. Do tego mistrzostwo w marketingu i zdolności PR-owskie. O Wojciechu Bogusławskim przyjęło się mówić jako o ojcu polskiego teatru. Czy matką nie może być Helena Modrzejewska?

Jolanta Fajkowska

Polecamy: https://tezeusz.pl/helena-modrzejewska-emil-orzechowski

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: