Malczewski – ojciec i syn
Dwa wielkie talenty, dwie osobowości, zupełnie inne postrzeganie świata i… jedna pasja. Tak w skrócie można by określić wspólne cechy dwóch wybitnych polskich malarzy – Jacka Malczewskiego i jego syna, Rafała.Artysta urodził się w Radomiu, w nobliwej, ale niezbyt zamożnej rodzinie szlacheckiej. Wszyscy biografowie zgodnie twierdzą, że największy wpływ miał na młodego Jacka pobyt w majątku wuja Feliksa Karczewskiego w Wielgiem, gdzie jego opiekunem i nauczycielem był znany pisarz Adolf Dygasiński. To on zaraził Jacka miłością do literatury romantycznej i zaszczepił w nim patriotyzm.
17-letni Malczewski przeprowadził się do Krakowa. Tam uczył się w gimnazjum, zostając jednocześnie wolnym słuchaczem Szkoły Sztuk Pięknych, by pod okiem Jana Matejki pobierać swe pierwsze lekcje. W latach 1875-1877 młody artysta doskonalił swój warsztat w Paryżu. Dał się też poznać jako świetny rysownik, towarzysząc wyprawie archeologicznej do Azji Mniejszej, którą zorganizował wielki przyjaciel artysty, Karol Lanckoroński.
W 1884 roku malarz stracił ojca. Znalazło to odbicie w jego sztuce, gdzie coraz częściej zaczął się pojawiać motyw śmierci. Jacek Malczewski znany i poważany jako artysta już za życia, był także cenionym pedagogiem; uczył malarstwa kobiety, nie mające wówczas prawa studiować w SSP, był profesorem, a od 1912 roku rektorem ASP.
W latach 1923–1926 mieszkał w XIX-wiecznym dworze w Lusławicach gdzie założył szkółkę malarską dla utalentowanych dzieci wiejskich. Niestety, pod koniec życia artysta stracił wzrok. Schorowany zmarł w 1929 roku. Pochowano go w Krypcie Zasłużonych na Skałce i zgodnie z ostatnim życzeniem we franciszkańskim habicie tercjarskim, co najdobitniej wyraża jego filozofię skromności, spokoju i radowania każdą drobnostką.
W zupełnie innym duchu dorastał syn wielkiego malarza, Rafał, urodzony w 1892 roku. Jego młodość przypadła na czas odzyskania przez Polskę niepodległości a on sam od młodych lat potrafił cieszyć się wolnością. Beztrosko spędzał czas bawiąc się i studiując w Wiedniu po kolei: filozofię, architekturę i agronomię. W tajniki warsztatu malarskiego wprowadził go jeszcze ojciec.
Jacek Malczewski sprawił, że krąg zainteresowań malarskich syna był bardzo podobny do jego własnych, chociaż ujęty przez potomka w zupełnie inny sposób. W latach 1917-1939 Rafał mieszkał w Zakopanem, gdzie przyjaźnił się z miejscową elitą artystyczno-intelektualną ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem i Karolem Szymanowskim na czele. W 1917 roku cudem uniknął śmierci podczas wyprawy na Zamarłą Turnię, gdzie zginął jego przyjaciel. Rafał ze śmiercią towarzysza nigdy się nie pogodził…
W tym czasie artysta wykonywał scenografię, m.in. dramatów Witkacego i Strindberga dla działającego w Zakopanem od 1925 roku Teatru Formistycznego. W 1930 roku odwiedził Francję. Nie wiedział wtedy, że prawie dziesięć lat później powróci tam, by w 1940 roku wyjechać przez Hiszpanię i Portugalię do Brazylii. Przez blisko dwa lata malował widoki Rio de Janeiro i Kurytyby oraz krajobrazy Parany. Potem pociągnęły go pejzaże bardziej na północy i wyjechał do Stanów Zjednoczonych, mieszkał w różnych miejscach, również w Nowym Jorku. W 1942 roku osiadł na stałe w Montrealu. Intensywnie zwiedzał Kanadę i USA. Podczas swoich wypraw utrwalił między innymi widoki Gór św. Wawrzyńca i Gór Skalistych.
Do Polski zawitał na krótko, tylko raz, w 1959 roku. Był schorowany – dwa lata wcześniej przeżył udar mózgu, w wyniku którego był częściowo sparaliżowany i podobnie jak ojciec tracił wzrok. Od w tym okresie zajął się głównie akwarelą. Dużo pisał, zwłaszcza o Tatrach; w jego dorobku znalazły się takie książki jak „Narkotyk gór” (1928), „Tatry i Podhale”, „Góry wołają” i „Pępek świata. Wspomnienia o Zakopanem”. Zmarł w 1965 roku w Montrealu.
Zarówno dla ojca jak i syna patriotyzm stanowił niezwykle ważny i często poruszany temat. Ponieważ na Jacka ogromny wpływ miało wychowanie w duchu patriotycznym i mesjanistycznym – najpierw przez ojca, a potem Adolfa Dygasińskiego, nic zatem dziwnego, że ten motyw pojawił się już we wczesnych jego pracach. Co ciekawe, mimo pobytów w Paryżu, Monachium i Wiedniu oraz kilku podróży do Włoch, Grecji i Turcji, artystyczne inspiracje czerpał Jacek Malczewski głównie z polskiej sztuki, tradycji i folkloru.
Pierwszym ważnym cyklem malarza była seria obrazów o wymowie patriotyczno-martyrologicznej, inspirowana poematem „Anhelli” Juliusza Słowackiego z 1837 roku. Artysta przedstawił na płótnach epizody z życia zesłanych na Syberię powstańców. Z naturalistyczną precyzją Malczewski uwiecznił sceny odpoczynku podczas wyczerpujących marszów, modlitwy, momenty czuwania przy ciałach zmarłych towarzyszy.
Swoiste credo wyraził w dużo późniejszym obrazie „Melancholia. Prolog. Widzenie. Wiek ostatni w Polsce” (1890-1894). Na jednym płótnie zawarł poruszającą opowieść o niewoli i powstańczych zrywach, heroizmie i cierpieniu Polaków, apatii i melancholii, w jakiej pogrążył się naród. Symboliczne znaczenie ma tu wyłaniający się z obrazu tłum; to reprezentanci różnych klas społecznych i zawodów, chłopcy, młodzieńcy i starcy, symbolizujący dzieje narodu zamknięte w kręgu, z jakiego nie sposób się wydostać. Mistyczną wymowę dzieła dopowiada z jednej strony malarz, z drugiej zaś tajemnicza postać w czerni – może śmierć, może prorok, może wizjoner.
Zupełnie inaczej pojmował zagadnienie patriotyzmu Rafał Malczewski. Jego uczucia najpełniej oddawał polski pejzaż. I chociaż artysta znajdował się pod wpływem różnych estetyk, np. w drugiej połowie lat 20. na postawę twórcy oddziaływał kubizm i futuryzm, a w latach 30. ekspresjonizm, jego krąg zainteresowań niezmiennie pozostawał ten sam. Pejzaże, głównie z rejonu Tatr i Podhala, góralskie zagrody, wolno snujące się postaci („Pogodne życie”) czy dramatyczny w swej wymowie „Inwalida wojenny”.
Przebywając na emigracji Rafał Malczewski zajmował się raczej uchwyceniem tego, co „tu i teraz”, wciąż jednak czuł się zrośnięty z krajobrazem Tatr, o czym świadczy jego twórczość literacka. Natura… Patriotyzm w obrazach Jacka Malczewskiego wyrażał się również poprzez wrażliwość na piękno ojczystego krajobrazu i znajomość rodzimego folkloru. Tematykę tę rozwinął w latach 80. XIX wieku w cyklu „Rusałki”, w którym dostrzec możemy, jego fascynację ludowymi legendami i baśniami.
Folklor zespolony z potęgą natury artysta zaprezentował również w cyklach „Bajki I” i „Bajki II” (1902-1903), opowiadających o wędrówce przez życie i poszukiwaniu nieuchwytnych ideałów. Chętnie malował krajobrazy („Krajobraz znad Wisły”), o wiele częściej jednak na tle pól i łąk rozgrywa się zupełnie inna historia („Muzyka pól”).
Rafał Malczewski przyrodę również traktował szczególnie, jako pretekst do rozważań metafizycznych. Najlepiej widać to na przykładzie jednego z jego najlepszych obrazów „Jesień na Podhalu”. Górskie majestatyczne szczyty, ogrzane promieniami słońca wierzchołki drzew oraz krystalicznie czyste powietrze uchwycone na płótnie budzą nostalgię i nieokreśloną tęsknotę. Pokazywał też atmosferę wyniszczenia natury przez człowieka, wprowadzając mroczny krajobraz hut i kopalń, jak w cyklu „Czarny Śląsk”. Na tym tle słoneczne, łagodne i zielone wzniesienia Beskidów i Tatr, ulubiony motyw artysty w latach 30., wyglądają wyjątkowo swojsko i przyjaźnie.
Człowiek pojawia się w malarstwie Jacka Malczewskiego niemal na każdym płótnie. Jego portrety są uznawane za majstersztyk. W czym tkwi tajemnica? Zwykle model wypełnia pierwszy plan, stwarzając iluzję wychodzenia poza ramy obrazu i sprawia wrażenie żywego, a to za sprawą fantastycznych i realnych postaci, które obrazują credo portretowanej osoby.
Portrety Malczewskiego nie są jednak prostym odzwierciedleniem fizycznej strony modela, ale mówią wiele także o jego duszy czy nawet poglądach („Portret Adama Asnyka z Muzą”, „Hamlet polski – Portret Aleksandra Wielopolskiego”). Z czasem okazało się, że modelem, o którym Jacek Malczewski ma najwięcej do powiedzenia, jest… on sam.
Artyście uwiecznionemu na płótnach towarzyszą oczywiście liczne postaci: Ellenai, Muzy, Meduzy, fauny, chimery czy dziewczęta w ludowych zapaskach mówią o sztuce, o tym, jak trudno przenieść artystyczne wizje na płótno. Nie wszystkie jednak portrety artysty trzeba traktować całkiem serio. Wiele z obrazów zachowało swój autoironiczny wymiar, jak ten, gdzie artysta ma na głowie… obręcz tortownicy – „Autoportret z Faunami” lub czapkę pilotkę – „Autoportret w pilotce”.
Natomiast o twórczości Rafała Malczewskiego mówi się, że pejzaż był dla niego najważniejszy, a człowiek pojawiał się na płótnach jedynie jako dodatek. Wystarczy jednak uważnie zapoznać się z twórczością malarza, by przekonać się, jak bardzo nietrafny to osąd. Rafał Malczewski chętnie portretował zarówno przypadkowe postaci („Grupa narciarzy”, „Taniec”) jak i przyjaciół („Portret Stanisława Ignacego Witkiewicza”) czy najbliższych („Portret dwojga dzieci”).
Modelem bardzo często goszczącym na płótnach artysty był… jego ojciec. Poznajemy więc całkiem zwyczajnego Jacka Malczewskiego, któremu nie towarzyszą fantastyczne postaci ani mitologiczny sztafaż, lecz całkiem zwyczajne przedmioty („Portret ojca na ganku w Lusławicach”, „Portret mężczyzny w kapeluszu”).
Twórczość malarska ojca od początku koncentrowała się wokół kilku tematów, ujmując je wciąż od nowa i wciąż inaczej. Jednym z najważniejszych było zagadnienie śmierci. Artysta wielokrotnie malował boga Thanatosa, nadając mu postać młodej kobiety z kosą w dłoniach ze skrzydłami, który pojawia się zarówno w rodzinnym dworze w Gardzienicach, jak i w okolicach dworu w Wielgiem, w którym spędził dzieciństwo, naznaczając tym samym odejścia kolejnych członków rodziny.
Na płótnach Jacka często gościły też Parki – boginie snujące nić życia i decydujące o jej przerwaniu oraz Ellenai, której śmierć Jacek Malczewski przedstawiał wielokrotnie, zmieniając ujęcia. Zupełnie inaczej temat przemijania postrzegał za to syn genialnego ojca. Dla Rafała mijający czas wiązał się przede wszystkim ze zmieniającym się pejzażem. Oprócz zmian, które wywołała sama natura, artysta mówił także w swoim cyklu obrazującym Centralny Okręg Przemysłowy (COP) o naruszeniu kruchej równowagi przez człowieka.
Nasycone smutkiem, tragizmem i nieodwołalnym końcem są też obrazy z cyklu „Wspomnienia z wojny w Polsce”. Pod koniec swego życia, gdy z trudem już malował, Rafał Malczewski w przeciwieństwie do ojca wolał nie poruszać wątków tanatologicznych. Chętniej portretował piękne i ulotne kwiaty. Wyjątek od tej reguły jest jednym z najwybitniejszych dokonań artystycznych – namalowany u schyłku życia wstrząsający „Autoportret ślepnącego malarza”, gdzie, podobnie jak w przypadku sławnego ojca, sztuka musi przegrać z naturą…
Joanna Bielas