
Proces budowania marki to nie tylko pasmo nieustających sukcesów na polu zawodowym. Bywają sytuacje, gdzie cały spektakl rozgrywa się „na drugim planie” – w życiu prywatnym, w domu, gdzie przedsiębiorcze kobiety uczą się sztuki, która bywa najtrudniejsza: zarządzania czasem, szukania wsparcia w sytuacjach kryzysowych, czy wreszcie, wypracowania balansu pomiędzy pracą a rodziną. Każda aktywna zawodowo kobieta może opowiedzieć swoją historię „bez pudru” – autentyczną i szczerą. Specjalnie dla czytelniczek IK Mag, tego zadania podjęła się Danuta Grabińska-Chłopaś, założycielka renomowanego Biura Rachunkowego DGC, która inspiruje inne osoby pracujące nie tylko w księgowości, a przede wszystkim żona i mama dwóch wspaniałych córek!
Początki Pani działalności zawodowej musiały być trudne, zwłaszcza z uwagi na macierzyństwo. Jakie wyzwania napotkała Pani w pierwszych latach łączenia roli matki z karierą zawodową i jak udało się Pani je przezwyciężyć?
Danuta Grabińska-Chłopaś: Gdy nasza pierwsza córka przyszła na świat, rozpoczynałam drugi kierunek studiów, a w planach pojawił się też trzeci… Nie miałam wtedy sprecyzowanych planów dotyczących mojej drogi zawodowej, nie sądziłam, że zostanę właścicielką biura rachunkowego, bardzo chciałam pracować w księgowości, najlepiej jako główna księgowa. Mój mąż wiedział o tych marzeniach, udzielił mi niesamowitego wsparcia, powtarzał, że wierzy we mnie, w to, że uda mi się ukończyć studia, że zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Słowa męża i jego zaangażowanie sprawiły, że mogłam spełniać swoje marzenia zawodowe, gdy Oliwia przyszła na świat. Pojawienie się dziecka dla wielu rodzin jest czasem małej, lub całkiem sporej rewolucji. W naszym przypadku mój mąż zostawał z córeczką w domu już od pierwszych tygodni jej życia i to na wiele godzin, podczas gdy ja wsiadałam do samochodu i spędzałam niemal cały dzień na uczelni. Nasz grafik był naprawdę napięty, mnóstwo codziennych spraw musieliśmy przeorganizować.
Jakie działania ze strony rodziny, w szczególności męża, okazały się kluczowe w rozwoju Pani kariery zawodowej? Co miało wpływ na Pani decyzję o założeniu własnego biura rachunkowego?
Przede wszystkim należy podkreślić, że gdyby nie wsparcie moich bliskich, Biuro Rachunkowe DGC nigdy by nie powstało. Gdyby nie pewność, że zawsze będę mogła liczyć na dobre słowo, które padło z ust męża, a także na realną pomoc, nie byłoby mnie tam, gdzie jestem dziś. W trudnych momentach budowała mnie jego wiara we mnie, słowa: „Jak nie ty, to kto?”. Tak
jest do dziś, gdy czasem mam jakieś wątpliwości, zaraz słyszę od męża: „Dasz radę”.
W książce „Bez pudru” wydawnictwa ADAMSKA MEDIA mówi Pani o trudnych momentach związanych z opieką nad chorującymi dziećmi. Jakie mechanizmy organizacyjne wprowadziła Pani w swoim życiu, by pogodzić opiekę nad dziećmi z obowiązkami zawodowymi?
Na wstępie chciałabym zaznaczyć: to nie ja, w pojedynkę, wprowadzałam zmiany, „mechanizmy organizacyjne”, rozwiązania problemów. Sama nie podejmowałam takich decyzji. Wszelkie kwestie kluczowe dla naszej rodziny rozważaliśmy zawsze we dwoje, działając w porozumieniu. Uważam, że taka współpraca i współodpowiedzialność stanowią fundament każdego związku. Naszą wspólną decyzją było zatem wprowadzenie opieki naprzemiennej, gdy starsza córka, Oliwka, znalazła się w szpitalu z zapaleniem płuc, a druga córka, Jagoda, była ośmiomiesięcznym niemowlęciem, maleństwem wymagającym stałej opieki. Gdybyśmy wtedy nie współdziałali, nie ustalili pewnych zasad, to naprawdę ciężko byłoby naszej rodzinie przetrwać ten trudny czas. Dlatego podzieliliśmy się obowiązkami rodzicielskimi: ja na cały dzień jechałam do szpitala, do Oliwii. Po obiedzie zmieniałam się z mężem: wracałam do domu, do młodszej córki, a stery przy starszym dziecku przejmował mąż; układał do spania, czytał bajki i wracał do domu na noc dopiero wtedy, gdy Oliwka usnęła. Taka sytuacja trwała dwa tygodnie, jednak po opuszczeniu szpitala również musieliśmy rozdzielić między sobą obowiązki. Stało się tak, gdy choroba Oliwki została zdiagnozowana i lekarz alergolog zalecił nam, aby córka przez rok nie chodziła do przedszkola w celu nabycia odporności. W domu zostały więc dwa maluszki: Oliwia w wieku przedszkolnym i Jagoda, w wieku niemowlęcym. Każda z córek miała swoje indywidualne potrzeby, każda wymagała skupienia, uwagi i oczywiście opieki. Rzecz jasna, wiele rodzin znalazło, lub znajduje się w podobnej sytuacji, ważne, by w takich chwilach wspierać się nawzajem, nie obarczać się pretensjami, nie zrzucać wszystkich obowiązków na jedną ze stron. Oboje z mężem zdaliśmy ten trudny egzamin, jednak gdyby nie pomoc rodziny, babć, cioć, czy opiekunki, nie udałoby się nam osiągnąć tego celu.
Jaki wpływ na Pani życie miało podjęcie decyzji o założeniu firmy w 2011 roku, gdy dzieci były już starsze? Jak ocenia Pani ten etap kariery w kontekście równowagi między życiem zawodowym a rodzinnym?
Kluczowy był moment, kiedy mój mąż zrezygnował ze swojej pracy zawodowej, żeby mnie wesprzeć, gdyż inaczej nie dałabym rady połączyć wszystkich obowiązków. Praca na stanowisku głównej księgowej wymagała ode mnie dyspozycyjności, bycia aktywną również po godzinie szesnastej, popołudniami, tak naprawdę też w weekendy i święta. Nasze dzieci miały wtedy 9 i 5 lat, były odchowane, przeminęły większe problemy zdrowotne, mimo to, dziewczynki nie były przecież samodzielne. Mieliśmy świadomość tego, że czas spędzony z nimi jest bezcenny, najważniejszy. Wtedy właśnie mój mąż stwierdził, że porzuci swoją pracę i zatrudni się w mojej firmie. Ponadto mąż pracował na naszą markę również dzięki temu, że wziął na siebie ciężar większości obowiązków domowych. Pierwsze lata budowania marki były zatem wielkim wyzwaniem, lecz bez wsparcia męża, który poświęcił swoje życie zawodowe, absolutnie nie dałabym rady.
Kiedy rozpoczęła Pani własną działalność, mogła Pani liczyć na pełne wsparcie męża, który zmienił swoje zawodowe plany. Jak ta decyzja wpłynęła na dynamikę Państwa związku i codzienne życie rodzinne?
Przede wszystkim, mąż nie przebywał w pracy tyle czasu, co ja, dlatego od poniedziałku do piątku odbierał dzieci z przedszkola i szkoły, pomagał im w odrabianiu lekcji, robił zakupy, gotował pyszne obiady. Ja starałam się przejąć stery w weekendy, co jednak było trudne do wykonania w okresie natłoku pracy. Na szczęście mój mąż jest domatorem i nie patrzył na swoją pracę jak na wielkie poświęcenie, tylko na swój wkład do naszego życia rodzinnego. W książce „Bez pudru” opisuję jednak moment, gdy mąż zbuntował się przeciwko temu podziałowi obowiązków (śmiech). Podkreśliłam też rolę teściowej, która szybko „przywołała go do porządku”. Dziś oboje żartujemy z tej sytuacji, ale bardzo doceniam fakt, że mąż z pełnym zaangażowaniem zajmował się córeczkami, wychodził z nimi na
plac zabaw, pomagał w nauce, ogarniał wszystkie aspekty związane z życiem rodzinnym, gotował, robił zakupy… Niezwykle cenne jest również wsparcie, którego w krytycznym momencie udzieliła nam moja teściowa. Jej mądrość życiowa pozwoliła mężowi zrozumieć, jak ważne dla naszej rodziny są wszystkie czynności, które on wykonuje każdego dnia.
Czy poczuła Pani kiedykolwiek, że decyzje o roli zawodowej i rodzinnej, które podejmowała Pani oraz Pani mąż, spotkały się z niezrozumieniem ze strony otoczenia? Jakie były reakcje społeczne na taką „zamianę ról” w Państwa rodzinie?
Nie spotkaliśmy się z negatywnym odbiorem zasad, według których funkcjonowała nasza rodzina. Dla naszych bliskich czymś naturalnym było, że skoro ja dużo pracuję, to mój mąż może coś ugotować, zrobić zakupy, zająć się dziećmi. Z kolei ja w czasie wolnym od pracy też zawsze chętnie spędzałam czas z dziećmi, sprzątałam dom, czy chciałam wykazać się w kuchni i przyrządzić uwielbiane przez bliskich żeberka ze śliwkami czy skrzydełka w miodowej marynacie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy wracam z pracy i mówię do męża: „Ja prowadzę biznes, więc w domu nie będę nic robić”.
Z kolei wśród naszych przyjaciół, znajomych, też nie było osób o konserwatywnym podejściu do życia, do roli mężczyzny i kobiety w związku. Tylko raz usłyszałam od koleżanki, że to „dziwne”, że mój mąż gotuje. To było dość dawno temu, odbiór społeczny takiego modelu związku, w jakim żyliśmy, mógł być różny. Odpowiedziałam więc, że to nie jest „dziwne”, tylko normalne. Tak żyją kochający się ludzie: nie walczą ze sobą, tylko dzielą się swoimi obowiązkami. Dlatego zawsze zanim zjem przygotowany przez męża posiłek, najpierw podziękuję mu, a potem go pochwalę. Ważny jest wzajemny szacunek, docenienie osoby, która o nas dba, wdzięczność za każdy gest. Warto też pamiętać, aby przejąć symboliczną pałeczkę w tej rodzinnej sztafecie i wspierać swoją drugą połówkę, odciążać, choćby tak, jak to było w naszym przypadku: w weekendy i święta. Ważne, by wzajemnie się uzupełniać i grać do jednej bramki!
Jeśli jednak ktoś nas krytykuje, radzę, byśmy nie przejmowali się tym, żyli swoim życiem, a osoby, które nas osądzają, niech żyją zgodnie ze swoimi wartościami i przekonaniami.
Jakimi wartościami kieruje się Pani na co dzień w życiu?
Ważną cechą jest dla mnie ambicja – wiele razy podkreślałam, że bez niej nic bym nie osiągnęła w życiu zawodowym. Warto też pamiętać, że uczymy się przez całe życie, w każdej branży, w każdym zawodzie warto więc poszerzać swoje horyzonty, dokształcać się, aktualizować swoją wiedzę. Pamiętajmy też, o tym, co w życiu jest naprawdę ważne. To nie tylko biznes i sukcesy zawodowe, lecz przede wszystkim rodzina, bliscy. Biznes dziś jest, dobrze prosperuje, a za jakiś czas możemy go stracić, zamknąć, sprzedać, przejść na emeryturę. Dlatego warto całe życie budować relacje z bliskimi, stawiać na pierwszym planie rodzinę, a nie interesy.
O czym prywatnie marzy Danuta Grabińska-Chłopaś?
Moje marzenia dotyczą podstawowych, fundamentalnych kwestii: tego, aby moja rodzina żyła w zdrowiu, żeby dopisywało nam szczęście. Oczywiście, chciałabym, aby interes wciąż się rozwijał, żeby Biuro Rachunkowe DGC rozrastało się i trafiali do nas nowi klienci. Jednak moim największym pragnieniem jest, aby mnie, mojej rodzinie, nieocenionym pracownikom Biura DGC oraz naszym wspaniałym klientom zawsze dopisywało zdrowie. Resztę spraw ogarniemy sami! W końcu, jak mawia mój mąż: „Jak nie my, to kto?”
Rozmawiała: Ilona Adamska
Książka BEZ PUDRU do nabycia: https://www.ikmag.pl/produkt/bez-pudru-historie-kobiet-ktore-zachwycaja-inspiruja/