Białostocka Szeptucha nagrała płytę, na której tradycja miesza się z nowoczesnością, pozostając zakorzenione w rodzinnych stronach muzyków. Album „Zamowy” ma kilka wymiarów – ludzki, ponadwymiarowy, duchowy. Każdy musi odczytać ją po swojemu. O szczegółach tego projektu opowiedziała mi wokalistka grupy, Katarzyna Antosiewicz.
MM: Gdzie Szeptucha ma swój początek – muzyczny, liryczny i naturalny?
KA: Szeptucha przybyła do nas dopiero po jakimś czasie, po wielu dźwiękach. Od początku powstania zespołu wiedzieliśmy, że chcemy pokazać naturę, nasze przywiązanie do regionu, w którym mieszkamy. Nie robiliśmy tego na siłę. Każdy z nas czuł potrzebę nawiązania do tradycji, wierzeń. Dopiero po pewnym czasie stwierdziliśmy, że właśnie ta nazwa określi właściwie naszą twórczość. Jesteśmy dumni z miejsca, w którym mieszkamy. Lirycznie, Szeptanice wykorzystują Zamowy, by leczyć, uzdrawiać dusze.
Nasze „Zamowy” mają działać podobnie – nakłaniać do przemyśleń, refleksji. Stąd nazwa płyty. Chcemy zatrzymać słuchacza i przenieść go do innego świata. Pokazać, że natura uzdrawia. Muzycznie korzystamy z nowoczesnych rozwiązań. Często śmiejemy się, że w czarnych skrzynkach, podłączonych do sprzętów siedzą krasnale, które pomagają nam wydobyć właściwe brzmienia. Nietypowe może być w naszym przypadku wykorzystanie harmonijki. To ona odpowiada za wiele dźwięków, które w pierwszym zetknięciu z uchem nie brzmią jak typowa harmonijka ustna. Elektronika pozwala nam na osiągnięcie właściwego efektu.
MM: Mówisz, że “Zamowy” mają uzdrawiać, a tymczasem mnie ta płyta wydaje się konceptem drogi.
KA: Zależy jak na to spojrzysz. Utwory nawiązują do przemijania, pędu, z którym się mierzymy – drogi. To nasza codzienność. Od nas oczywiście zależy, w jaki sposób przejdziemy tę drogę. Utwór „Cisza” dobrze pokazuje ten przypadek. Czy szalony pęd życia jest tak istotny, gdy na końcu pozostaje właściwie tylko cisza? Skłaniamy do refleksji – to nasze „Zamowy”.
MM: A czy ta refleksja nie umknie w obliczu dźwięków, które gracie – mocnych, rockowych, bluesowych, czy nawet progresywnych?
KA: Właśnie przeciwnie – mocne dźwięki nadają temu właściwy charakter. Czasem by coś zmienić potrzeba piorunów i ulewnego deszczu – czy nie po burzy wychodzi słońce? (śmiech)
MM: U was burza zaczyna się (a może kończy) “Za horyzontem”.
KA: Trafne spostrzeżenie (śmiech).
MM: Tylko, że ta opowieść zdaje się być niedokończona w przypadku płyty. Wiem, że szykujecie koncert, na którym zagracie niepublikowany dotąd materiał.
KA: Historia została niedokończona celowo. Zostawiliśmy specjalne miejsce słuchaczowi – niech po odsłuchaniu materiału „Zamowy” zadecyduje, dokąd ma zmierzać jego „Cień” – niech dokończy historię. Jeśli chodzi o nieopublikowany materiał, wciąż nad nim pracujemy. Planujemy zorganizować koncert premierowy po nowym roku, w Białymstoku.
MM: A do którego utworu planujecie teledysk?
KA: Szczerze mówiąc, nie wiem, czy mogę zdradzać takie szczegóły (śmiech). Na pewno nie będzie to obrazek w stylu live session, tylko video, w którym zagra białostocki aktor i reżyser – Krzysztof Zemło, którego serdecznie pozdrawiam. Premiera teledysku nastąpi na pewno jeszcze w tym roku.
MM: A czy to dokończenie historii będzie utrzymane w podobnym klimacie jak “Zamowy”?
KA: Nie wiemy, czy będziemy ją kończyć. Może zaczniemy nową. To się jeszcze okaże.
MM: Płyta ma czas winylowy. Czy ukaże się na tym nośniku?
KA: Osobiście bardzo bym chciała, by tak się stało, jednak w tej chwili skupiamy się tylko na przygotowaniach do premiery. Płyta w formie CD jest już dostępna i niedługo trafi do słuchaczy, którzy zamówili preorder.
Rozmawiał: Maciej Majewski