Bronisława Wajs: Niezwykła opowieść o Papuszy

Cygańska poetka, wyklęta wśród swoich, niedoceniona przez Polaków. Zachwycali się nią Jerzy Ficowski i Julian Tuwim, a ona słała do nich żarliwe nieortograficzne listy, pełne wierszy. Sama nauczyła się pisać i czytać – dzieciom z wioski płaciła za „lekcje” kradzionymi kurami. Bliscy ją odrzucili, oskarżali, że zdradziła Ficowskiemu cygańskie tajemnice.

 

Była piękna, ale jej twarz szpeciła blizna – ślad po nożu zazdrosnej żony, której odebrała męża. Bronisława Wajs, Papusza. Dzikie dziecko, zagadka, tragiczna postać.

„Jestem tylko wróżka, nie poetka”

Jej dzieciństwo tonie w mrokach pamięci. Dla Cyganów czas płynie inaczej – ważne są pory roku, czas kwitnienia drzew, zbiorów. O Papuszy mówiono, że urodziła się w miesiącu żniw, czyli w sierpniu, ale może było to w czasie kwitnienia sadów, czyli w maju? Trudno dzisiaj powiedzieć, a lat w taborze nikt nie liczył, więc mógł być rok 1908 lub 1910. Podobnie nieznane jest miejsce jej urodzenia – Lublin, a może Płońsk? A może miało to miejsce w lesie pod gwiazdami, bo tam najczęściej cygańskie kobiety rodziły dzieci?

Biografka Papuszy, a właściwie Bronisławy Wajs, Angelika Kuźniak podkreśla, że w przypadku tej bohaterki trudno odróżnić prawdę od zmyślenia, fakty od podkolorowanej anegdoty. Papusza taka była, jak cały świat cygańskich taborów: barwny, nieokiełznany i ponad wszystko pragnący swobody. W latach jej dzieciństwa Cyganie wędrowali taborami. Wozy zatrzymywali w lesie lub na obrzeżach wiosek, rozbijali obozowisko. Mężczyźni wyrabiali i sprzedawali kotły, kobiety chodził do wsi wróżyć. Wieczorami tabor tętnił życiem: śpiewano, tańczono, snuły się opowieści, niezwykłe cygańskie śpiewki, zwane przez nich „gila”.

Mała Bronisława, nazywana z racji swej niezwykłej urody Papuszą (lalką) nie miała sobie równych w sztuce wróżenia. Przynosiła dużo pieniędzy, co zwiastowało, że szybko i dobrze wyjdzie za mąż. Mężczyźni chętnie poślubiali takie zaradne kobiety. Gdy była jeszcze małą dziewczynką, a tabor stacjonował wówczas w Grodnie, matka ubrała ją w kilka warstw spódnic (łatwo było pomiędzy ich fałdami ukryć łupy) i wysłała do pracy. „Z pustymi rękami nie wolno Cygance wrócić do taboru” – pouczała. Papusza kręciła się po placach i ulicach miasta, na jarmarku wróżyła, „cyganiła”, czasami kradła. To właśnie tam, w Grodnie, zobaczyła dzieci z książkami; poszła za nimi do szkoły, ale została wypędzona. Nie zraziła się tym, czekała na dzieci i gdy wróciły, poprosiła o naukę czytania i pisania. Te niezwykłe lekcje nie były jednak za darmo – Papusza płaciła za każdą ukradzioną wcześniej kurą. W ten sposób poznała litery, zaś sztukę czytania doskonaliła na skrawkach gazet.

Cyganie wyśmiewali się z niej, szydzili, matka zabraniała się uczyć, mówiąc, że od czytania psuje się mózg. Dziewczyna była jednak uparta i gdy tabor przeniósł się do Przeworska, zapisała się do biblioteki. Największe wrażenie zrobił na niej „Pan Tadeusz” i „Hrabina Cosel”. Papusza była dumna ze swoich umiejętności – potrafiła się podpisać, a nie jak inni Cyganie postawić jedynie krzyżyk.

„Cyganeczka, która umie czytać” wkrótce stała się sławna, nie tylko w swoim taborze, ale i poza nim. Umiejętność czytania i pisana otwarła przed nią okno na świat. Od zawsze była wrażliwa na piękno przyrody, potrafiła wsłuchać się w jej rytm, zapomnieć się. Gdzieś w głębi jej serca drzemały opowieści, piosenki, teraz potrafiła wreszcie nadać im kształt. Mogła je zapisać. „Świat jest bardzo uroczywy. Skały drzewa, wszystko mi imponowało” – mówiła w jednym z późniejszych nagrań.

„Cyganeczka biedna, młoda, śliczna jak czarna jagoda”

Dorosłość zaczyna się dla Cyganki tuż po pierwszej miesiączce. Można ją wówczas wydać za mąż. Ojczym i matka Papuszy znaleźli dla niej męża, Adama. Ona kochała go bardzo, ale on wziął ją, bo potrafiła zarobić. Po niedługim czasie Adam trafił do więzienia, a Bronisława, zamiast, jak było to w zwyczaju wrócić do rodziny, czekała na niego, jeździła do aresztu. Wkrótce jednak zasmakowała miłości do innego – mężczyzny, którego imienia nie chciała zdradzić. Mówiła tylko, że był wspaniałym muzykiem i że „ja mu się nie oddała, tylko kochała”. Plotki o romansie żony dotarły za więzienne mury do Adama, który nie chce znać Papuszy. Gdy wychodzi po odbyciu kary, porzuca ją.

„Idę na rozpustne życie przez ciebie!” desperuje kobieta. Męża to jednak nie obchodzi. Zdruzgotana tą porażką Papusza wraca do matki. Tam zaczyna ją odwiedzać dużo starszy krewny, Dionizy Wajs, zdolny harfista. Bronisława boi się go i nie ma ochoty się z nim wiązać. Wajs, cygańskim obyczajem porywa Papuszę – jest rok 1927. Przez dwa miesiące przetrzymuje ją w hotelu w Grodnie; dziewczyna płacze, że chce wrócić do swoich, zaczyna chorować, nic nie je i chudnie. Dionizy nic sobie jednak nie robi z jej łez. Ma ciężką rękę i często bije Papuszę do nieprzytomności, potem przeprasza na kolanach. Ona odczuwa do niego wstręt. Zaczyna się przyzwyczajać do męża dopiero po pięciu latach (ślub biorą w 1929 roku).

Papusza wraca do taboru – Dionizy ją zdradza, czasami miesiącami nie ma go w domu. Gdy wraca, występują razem. Wajs gra na harfie, a Papusza śpiewa i tańczy, robi to wspaniale. Zespół „Dyźka” jest niezwykle popularny, zawsze grają przy pełnej sali, zwłaszcza odkąd Bronisława zaczyna rysować afisze. Są bogaci, Wajs kupuje kryty powóz i konia. „Żyłam jak królewna, miałam na sobie złota, ile chciałam. Dularami rzucałam jak śmieciami” – wspomina Papusza. W tym okresie Bronisława ma 22 lata i po raz drugi się zakochuje, tym razem w szesnastoletnim Witoldzie. Miłość trwa długo, bo aż sześć lat, ale Papusza nie potrafi zostawić Wajsa. Od tego czasu datuje się jej choroba „umysłowa, czy nerwowa. A może sercowa. Jakieś duchy mnie opanowali” – mówi po latach. Po odejściu Witolda, Papusza zaczyna dziwnie się zachowywać: krzyczy w nocy, płacze, to znowu jest apatyczna i obojętna. Dyźko opłaca jej szpital psychiatryczny w Zakopanem – to pierwszy z jej pobytów w tego typu placówkach.

„Ach, ludzie, chcielibyście poznać nasze życie, prawdziwe o Cyganach wieści?”

II wojna światowa zastaje tabor Wajsów na Wołyniu. Są tam świadkami makabrycznych zbrodni: palenia ludzi żywcem, mordowania i niewyobrażalnego wprost okrucieństwa. Gdy Papusza wspomina tamten czas zawsze płacze. To prawdziwy cud, że udało się im przeżyć – tabor Wajsów chronił się w lasach, na mokradłach i bagnach. Niemcy przeprowadzali eksterminację Cyganów w podobny sposób do zagłady Żydów. W obozach koncentracyjnych były specjalne podobozy, w których przetrzymywano, a później zabijano Romów.

Papusza z okresu wojny najbardziej pamięta głód. Razem z Dyźkiem jedli trawę, a nawet konie – co jest absolutnie u Romów zakazane. Koń jest jak członek rodziny, jak dziecko. Kto zje koninę staje się nieczysty. Lecz co było robić? Ludzie puchli z głodu, dzieci jadły kwiaty, pito wywar ze słomy. W 1943 roku Bronisława zachorowała na tyfus, wielu członków taboru umarło na tę chorobę, ale jej udało się ocaleć. Tuż po wojnie Papusza została matką. Własnych dzieci mieć nie mogła, więc razem z Dyźkiem przygarnęli rocznego chłopca. Otrzymał imię Władysław, ale wszyscy nazywali go Tarzan.

W 1945 roku tabory znowu ruszyły w swoją wędrówkę od miasteczka do wsi, poprzez lasy i pola. Tym razem nie spodobało się to władzy ludowej, która zaczęła mówić o przymusowym osiedleniu Cyganów. Najpierw wydano im karty meldunkowe, potem nakazano zatrzymanie wozów i likwidację obozowisk. Tabor Wajsów ruszył więc na Ziemie Odzyskane. Mieli dam dobrodzieja, przyjaciela Cyganów, Edwarda Czarneckiego nazywanego Porucznikiem. To właśnie on przyprowadził do obozowiska swego – jak utrzymywał – bratanka, a tak naprawdę ukrywającego się przed bezpieką Jerzego Ficowskiego.

„To, co tu opowiadam, wszystko, wszystko już dawno minęło”

Ficowski od razu poznał się na talencie Papuszy. Prowokował ją, by układała wiersze i piosenki, wszystkie spisywał, bo po dwóch latach pobytu w taborze dobrze nauczył się cygańskiego. Młody poeta był zainteresowany obyczajami Romów, ich starymi kodeksami, kulturą. Gdy wrócił do Warszawy, utrzymywał z Papuszą kontakt listowny. Pod koniec lat 40. przychodzi nowy cios – osiedlenie. Komunistyczna władza nie popiera „włóczęgostwa” i „bezproduktywności”. Chciałaby zakwaterować Cyganów w jednym stałym miejscu, zmusić do pracy, nakazać, by ich dzieci chodziły do szkoły. Romowie jednak nie chcą łatwo zrezygnować ze swoich „jazd” – to ich życie, filozofia, jedyna miłość.

Na początku lat 50. Ficowski pokazuje przekłady wierszy Papuszy Julianowi Tuwimowi. Wybitny poeta jest zachwycony talentem niewykształconej Cyganki. Wiersze Bronisławy ukazują się w poczytnym magazynie literackim „Twórczość”. Popularność, którą uzyskuje Papusza, bardzo szkodzi jej w rodzimym środowisku. Cyganie są na nią oburzeni, padają oskarżenia, że zdradziła Ficowskiemu plemienne tajemnice. Przed wyklęciem, a może i samosądem chroni ją opinia „pomieszanej na umyśle”, którą rozpowszechnia Dyziek. Wajsowie osiedlają się w końcu w Żaganiu, skąd Papusza prowadzi bogatą korespondencję z Tuwimem. Poeta chce jej pomagać, także finansowo, ale Bronisława odrzuca tę ofertę. Stypendium państwowe, które załatwił jej Ficowski traktuje jako pożyczkę i odmawia przyjęcia, gdyż uważa, że nie będzie miała z czego oddać.

W ciągu lat 50. rośnie popularność Papuszy – jej pieśni są publikowane, a ona sama zapraszana na imprezy państwowe. Im bardziej staje się znana w środowisku polskim, tym bardziej oddala się od swoich pobratymców. Cyganie traktują ją jak obcą, z nieufnością i niechęcią, co Papusza bardzo przeżywa. Rozumie jednak, że przepaści jaka wytworzyła się między nią a jej współplemieńcami nie da się już pokonać. W 1953 roku wychodzi książka „Cyganie Polscy” Ficowskiego. Jak głosi opowieść, delegacja Romów przyjechała wówczas pod siedzibę Związku Literatów Polskich, prosząc Artura Międzyrzeckiego o zniszczenie całego nakładu książki. Szczególne zaniepokojenie budził słowniczek polsko-cygański, zamieszczony na końcu pracy, jako zdradzający zbyt wiele romskich tajemnic.

Awantura o książkę Ficowskiego odbija się także na Papuszy, znowu podejrzewanej o zdradę. Bronisława staje się nerwowa, przewrażliwiona, trafia do szpitala dla psychicznie chorych w Lublińcu pod Częstochową. Po opuszczeniu szpitala wraz z rodziną przenosi się do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie spędzi dalsze lata swego życia. W latach 60. ostatecznie osiedlono Cyganów i zlikwidowano tabory. Papusza i jej rodzina źle się czuli w ciasnym mieszkaniu w bloku. Starali się o zamianę swego lokum na niewielki domek, gdzie mogliby trzymać konia i hodować kury, ale w końcu się to nie udało. Przybrany syn usamodzielnił się i odszedł z domu – miał problemy z prawem, potem wyjechał za granicę, i jak sam mówił w wywiadzie, nie odwiedzał matki.

Dyziek i Papusza zostali sami. On zmarł w 1972 roku, a ona na początku lat 80. coraz bardziej pogrążała się w urojeniach, kilka razy leczono ją psychiatrycznie. Zmarła w 1987 roku na zapalenie płuc w Inowrocławiu, do którego przeprowadziła się, gdyż tam mieszkała jej siostra. Na jej pogrzebie nie było ani syna, ani Jerzego Ficowskiego.

„I o moich piosenkach i wszystkim zapomnisz” – napisała w jednym z wierszy. Ta niezwykła postać nie została jednak zapomniana. Jej żarliwe, pełne niezwykłego uroku i prostoty poezje wciąż zachwycają, a jej niełatwa, tragiczna biografia skłania do zadumy. Trudno być obcym między swoimi, a za inność, odmienność płaci się ogromną cenę.

Na podstawie książki Angeliki Kuźniak „Papusza” (Wydawnictwo Czarne 2013) – wszystkie cytaty z nagrań wypowiedzi Papuszy pochodzą z tej publikacji; jako śródtytuły wykorzystano fragmenty poezji Bronisławy Wajs – Papuszy.

 

Tekst: Agnieszka Krawczyk
Ilustracja: Gosia Zimniak

1 komentarz

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: