Bipolarna miłość. Czy wszyscy jesteśmy biseksualni?

– Ja uważam, że wszyscy jesteśmy biseksualni w pewnym stopniu. Prawie każdej kobiecie jakaś inna wydaje się atrakcyjna, może się z nią całować bez problemu czy nawet niektóre je podniecają. A jakoś to innym ludziom wydaje się, że jesteśmy niezdecydowane albo że zostawiamy sobie „otwartą furtkę”…

 

One

– I że pewnie każde z nas ma HIVa, bo pewnie sypiamy z każdym! – Poli sarkastycznie przerywa jej partnerka, Ola. – „Ni to, ni tamto” i że nie wiemy, kim jesteśmy tak naprawdę. A! I że to taki etap przejściowy, niedojrzałość emocjonalna – kończy zdanie śmiechem, ponieważ to śmiech pozwala jej się zdystansować do świata, w którym żyje. – Nie wyjadę z Polski. Oczywiście, że w Niemczech, Holandii czy Anglii byłoby nam osobiście łatwiej! Lżej na co dzień, ale nie chcę tego, co jest najlepsze, zabierać z mojej ojczyzny, czyli siebie!

Ola śmieje się z Poli, że to jej taka „bipolarna miłość”, ponieważ „Pola to taki misiek do przytulania”. Pola chce zacząć zdanie, Ola je dokańcza. Jedna rzuca w przestrzeń żartami, druga je łapie. Jedna na chwilę idzie do kuchni, zanim druga poprosi o drugą kawę. Te dwie są jak idealna choreografia taneczna.

– Nawet gdybyśmy po dwunastu latach rozstały się, ludzie i tak by powiedzieli, że nasze, biseksualistów, związki nie trwają wiecznie, choć inni rozstają się ze sobą co pół roku czy co dwa lata!… Zresztą nie możemy być dłużej ze sobą, bo ja mam dopiero 32 lata, dajcie nam czas, żeby pokazać, że możemy być razem do usranej śmierci – kropki końcowe u Oli zastępuje śmiech.

Ola mówi także, że gdy tylko jakiś mężczyzna – w Polsce, zaznacza – usłyszy, że są razem, proponuje im trójkąt, jakby był święcie przekonany, że biseksualizm krąży wokół seksualności, nie zaś wokół uczuć oraz że – cytując – „każda bi albo lesba marzy w seksie o takim buraczanym Polaku w czarnych skarpetach”. Ola żartuje co chwilę, ale mówi o poważnych rzeczach.

– Widziałaś, żeby w Polsce ktoś się przyznawał u nas do tego? Do bycia gejem jakoś się przyznają aktorzy i pisarze, ale znasz w Polsce znane lesbijki? Kogokolwiek? A co dopiero osoby biseksualne! A przecież tyle znanych osób jest biseksualnych! Osobiście mogę wymienić na przykład Megan Fox! Czy Marlona Brando.

– Marlena Dietrich… – próbuje przerwać Pola.

– O wiem! Albo Marlena Dietrich! Tej to nawet hetero by nie wyrzuciła. Drew Barrymore czy wokalista zespołu Greenday… „Więcej imion nie pamiętam, za wszystkie serdecznie nie żałuję!”. A wiedziałaś, że Gombrowicz był biseksualny?

– Nie.

– Ponieważ tego nie uczą w szkołach! Bo biseksualizm wypiera się z naszej przestrzeni społecznej, ze świadomości, jak coś marginalnego.

Razem wyglądają uroczo i przezabawnie. Zaczyna Pola, która chce porozmawiać poważnie, ale ostatecznie wycofuje się, ponieważ całą rozmowę przechwyciła Ola.

– To jak w naszym seksie, hahaha, ja osobiście przejmuję inicjatywę. A tak poważniej: prowadzimy bardzo nudne życie osobiste. Wiesz: praca, sprzątanie w domu, oglądanie telewizji. Często jesteśmy nawet tak padnięte po pracy, że przez tydzień… A nie! Ostatnio to nawet od trzech tygodni nie kochałyśmy się! Nie jesteśmy wynaturzone. Ludziom się wydaje, że biseksualni to przekraczają próg mieszkania i od razu przebieramy się w lateks i w szafie na łańcuchach trzymamy samca w obroży i z kagańcem.

Inne

– Jesteśmy inne dla tych „normalnych”. Zobacz, gdy ci „normalni” dowiadują się, że mam partnerkę życiową, nawet ich mowa ciała się zmienia, wzrok. I to nie zawsze negatywnie, wręcz oni chcą na siłę nam pokazać, że są tacy tolerancyjni, czyli sami na sobie wymuszają inne zachowanie niż u osób, które są heteroseksualne. Czy silisz się na to, żeby pokazać swoją tolerancję, gdy ktoś ci mówi, że jest hetero? Nie, bo to jest uznawane za normę. A przecież żyjemy w XXI wieku, w stolicy kraju Unii Europejskiej i nadal ludzie dziwnie reagują, gdy dowiadują się o naszym związku.

Agnieszka mówi za dwoje: za siebie i za swoją partnerkę życiową, Joannę. Ale nie dlatego, że ta wstydzi się opowiadać, po prostu są takie jak inne pary: ktoś w związku więcej mówi, druga osoba z natury jest cichsza. Zarówno w mowie jak i w gestach bliskości, jakby przyzwyczaiła się do ukrywania ich czułości, a tym samym relacji.

– Zobacz – Agnieszka kontynuuje – wiele par ma swoje gadżety erotyczne, ale jakbyśmy my powiedziały, że używamy tych samych albo i więcej gadżetów, to zostałybyśmy uznane za dziwolągi. Inne do kwadratu. Zobacz, kto nie miał choć raz w życiu fantazji o trójkącie? Prawie każdy, ale ciężko tu się dogadać, jak również zachować granice czy zasady. Albo przekroczyć te bariery: czyli kochać się z osobą tej samej płci. Uwielbiam kochać się jednocześnie z moją dziewczyną i naszym przyjacielem. On jest hetero, zatem on osobiście spełnia swoje fantazje. Zobacz, nieco stereotypowo, prawda? Choć uważam, że nie wyglądamy, z Aśką, jak „klasyczne lesbijki” z filmów dla dorosłych: ani my seksowne, ani cycate i wychudzone – śmieje się złośliwie, ale przez smutek.

Agnieszka opowiada, że im wprawdzie łatwiej jest stworzyć trójkąt seksualny, ponieważ w ich przypadku nie ma zazdrości, ponieważ chodzi tylko o zaspokojenie kwestii seksualnej. Pokazuje mi ich gadżety erotyczne, których się nie wstydzi, raczej opowiada o nich takim samym tonem, jak wtedy gdy przed chwilą pytała mnie, czy chcę herbatę jaśminową czy waniliową. W ich intymnej szufladzie widzę wibrator, dildo na pasku, olejek do masażu intymnego i drugi do rozgrzewania miejsc intymnych oraz kajdanki.

– Zobacz, czy tylko zboczeńcy seksualni mają takie gadżety? Nie. Chyba co druga para ma takie kajdanki… Zresztą, zobacz, jaka tandeta: same się rozpinają, więc żadne to sado-maso. Ale, zobacz, ponieważ my, para biseksualna, ma takie gadżety, to jesteśmy pewnie pieprznięte do potęgi. No, lubimy zabawki i urozmaicenia seksualne i co w tym złego? Zobacz, może to nasza orientacja pozwala nam na nieograniczenie się, może wpływa to na naszą percepcję, więc to inni powinni nam zazdrościć. Dzięki temu możemy doświadczać seksualności w różnych wymiarach.

Gdy rozmawiamy, Agnieszka i Joanna mówią o czymś najintymniejszym, co może być: o uczuciach. O tym, co kocha Agnieszka w Joannie, o tym, że jej partnerka życiowa, gdy się złości, robi taką „jedyną w swoim rodzaju minę, która ją zmiękcza”, gdy pokłócą się i że to Joanna łagodzi złość Agnieszki, gdy się posprzeczają. I tak już od lat. Niezmiennie. Opowiada także o tym, że nie chce tego zmieniać. Nie chce również innym opowiadać o ich związku, ponieważ ludzie codziennie od lat ich przekonują, że w końcu rozstaną się. O dzieciach nie wspomni, ponieważ gdy raz padł ten temat, ich przyjaciele pokłócili się z nimi, wmawiając im, że dziecko będzie z rozbitej rodziny, ponieważ kiedyś w końcu rozstaną się. Przyjaciół z roku na rok jest coraz mniej ze względu na różnicę poglądów.

– Zobacz, namiętność mija, z wiekiem i libido zgaśnie, ale to, co nas łączy i to, przez co musiałyśmy codziennie przechodzić, zostanie w nas. A im mocniej inni chcą nas stłamsić, tym mocniejsza staje się nasza miłość. Jak naiwnie by to nie brzmiało.

Ona

Nie chce podawać szczegółów dotyczących jej życia, ponieważ inni domyśliliby się, kim jest. Ze swoim mężem jest od siedemnastu lat razem. Poznali się, gdy „Ada” była na pierwszym roku studiów. Małżeństwem są od jedenastu lat, mają dwójkę chłopców: dziewięć i siedem lat. Ze sobą są szczęśliwi, ale Adzie to nie wystarczało.

– W łóżku nie było źle. Kocham męża, ale po tylu latach bycia razem, pożądanie zanika. To jest naturalne, w każdym związku. A może, hm, po prostu czegoś mi brakowało, ale w samym seksie, nie zaś w związku. Tu jesteśmy, hm, kompatybilni: nie kłócimy się o nasze życie, o dzieci, o pieniądze. Tylko w seksie nie czułam się zaspokojona. Dlatego mąż zgodził się na układ: mogę sypiać z innymi kobietami, ponieważ to tylko seks, czynność, której potrzebuję, jak każdy inny, ale on musi przy tym być. Sam nie jest biseksualny i nigdy nie spróbowałby jakichkolwiek eksperymentów seksualnych z kimś tej samej płci. Ale żeby miał pewność, że nic pomiędzy mną, a inną kobietą się nie zrodzi, jest obecny przy, hm, moich kontaktach z nią w łóżku…

            Ada przyznaje, że kiedyś chodzili do klubu dla swingersów: jednego w Warszawie, drugiego pod Warszawą. Ale przyznaje, że nie podobały jej się żadne z tych klubów, ponieważ zazwyczaj przychodzą tam albo heteroseksualni mężczyźni, którzy chcą sobie popatrzeć na obce kobiety, albo też kobiety, które po prostu nie wydawały się Adzie atrakcyjne zarówno pod względem fizycznym jak i intelektualnym. Dlatego też musi zawsze długo szukać kobiety, która zadowoliłaby ją w łóżku. Ada w rozmowie skupia się na aspekcie seksualnym w kwestii relacji z innymi kobietami, dlatego krótko opowiada o swoim życiu. Nie chce robić niczego za plecami męża. Opowiada o licznych przypadkach biseksualnych osób, które miały ciche romanse, o których ich partnerzy nie wiedzieli. Opowiada, jak inni okłamują latami partnera czy partnerkę, tylko dlatego że nie chcą zostać porzuceni, Ada zapewnia, że ma to szczęście, że mąż rozumie jej potrzeby.

– Nadal nie mogę znaleźć stałej partnerki: od partnera mam przyjaźń, porozumienie i wspólne życie, zaś od kobiety chciałabym, hm, mówiąc ładnie, stale satysfakcjonującą relację seksualną… Pytasz mnie, co by było, gdybym zakochała się w kobiecie? Powiem wprost: w Warszawie mieszkam od trzynastu lat, ale jestem z małej miejscowości. Gdybym miała rozwieźć się i żyć z kobietą, moi rodzice nigdy by tego nie wytrzymali. Poza tym nie mogłabym sobie na to pozwolić ze względu na moją pracę: stałabym się pośmiewiskiem w oczach pracowników i klientów: baba, która związała się z inną babą, upokarzając męża. „Nie zadowalał jej ewidentnie”.

On

– „Jak to nie chcecie być razem? Przecież obydwoje jesteście gejami!”. W mojej pracy chcą mnie wyswatać z chłopakiem z kadr. Myślą, że skoro obydwoje czujemy pociąg do mężczyzn, to musimy być razem… Bo na pewno wszyscy biseksualni i homoseksualni sypiają ze sobą nawzajem, albo przynajmniej wszyscy na siebie lecimy. Bo biseksualnych mężczyzn jest mniej niż biseksualnych kobiet.

Bartek obecnie nie jest z nikim. Ma 26 lat. Nigdy nie ukrywał swojej orientacji, wręcz był z niej dumny. Jest dość ekspresyjny, łatwo mu nazwać swoje uczucia. W pracy nigdy nie miał nieprzyjemności ze strony kolegów ze względu na swoją orientację. Nawet z klientami, którzy przychodzą do banku, ponieważ – jak to zauważa Bartek – „bankowość jest raczej sztywnym środowiskiem. Dość specyficznym w swojej niespecyficzności”, dlatego podkreśla, że nawet tu ma swobodę. Wręcz wszyscy są wobec niego bardziej życzliwi, gdy odkrywa swoją orientację przed nowo poznaną osobą. „Nikt nie okazuje się sukinsynem”, określa zachowanie innych swoim chyba ulubionym słowem.

– Od jak dawna chcą mnie wyswatać? Odkąd zerwał ze mną mój chłopak. Przeżyłem go, bo kochałem go mocno, choć krótko byliśmy razem… Po prostu bolało to wszystko jak sukinsyn… Mój chłopak był ze mną przez pół roku, ale kiedy dowiedział się, że jestem bi, zerwał ze mną po tygodniu. Nie mógł być z kimś, kogo podniecaliby i mężczyźni i… płeć przeciwna. Bał się mi zaufać. Ludzie sądzą, że biseksualni powinni być najbardziej tolerancyjni, ale jak widać mój ostatni chłopak, który był stricte homoseksualny, nie mógł znieść myśli, że mógłbym też zakochać się w kobiecie. Rozumiem, że mężczyźnie hetero ciężko zrozumieć, ale… on? Który spotkał się z falą nietolerancji w naszym kraju?

Bartek zaznacza, że bez samego seksu mógłby żyć – nawet nie kręci on go jakoś wybitnie. Jedyne, czego mu brakuje w samotności to brak przyjaciela i poczucia porozumienia z drugą osobą, zaś po ostatnim związku kogoś, komu mógłby zaufać.

– To mnie zabolało. Mój własny partner sądził, że miałbym zdradzić czy też byłbym bardziej skłonny do zdrady niż stricte hetero i homoseksualny partner. Tak jakbym był niestały… wręcz dwubiegunowy. A to nie orientacja tworzy okazję do zdrady, a sukinsyństwo człowieka.

 

Wysłuchała: Marta Płusa

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: