Beata Stachak: Człowiek najlepiej odpoczywa w bliskości natury

– Nie jest tajemnicą, że człowiek najlepiej odpoczywa w bliskości natury. Na naszej ponad hektarowej działce jest wiele miejsc, w których można tego zaznać. Nasze miejsce jest kameralne, nie ma więc zagrożenia tłokiem i brakiem swobody. W Parkolesie zasadziliśmy nowe drzewa i krzewy różnych, ciekawych odmian, które cieszą oko. Spacerując po naszym młodym sadku można smakować owoce prosto z krzaka. A po aktywnym dniu zachęcamy do skorzystania z seansów w saunie infrared lub fińskiej. – mówi Beata Stachak właścicielka Bonaluti. 

 

 

 

Ilona Adamska:  Wiem, że z całą rodziną rzuciliście swoje dotychczasowe życie, aby przeprowadzić się w Góry Izerskie, do Grudzy. Co było takim ważnym elementem, zapalnikiem do podjęcia takiej decyzji? Nie była chyba to łatwa decyzja.

Beata Stachak: To nie jest standardowa i radosna historia o spełnianiu marzeń, choć może trochę te były gdzieś ukryte. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wszystko w naszym życiu idzie w dobrym kierunku, i że żadnej rewolucji nie będzie.  Mąż robi to, co lubi i dobrze prosperuje, dzieci uczą się i snują plany na przyszłość. I ja rozwijająca się zawodowo, działająca społecznie. Zakupiony piękny poniemiecki dom jest prawie wyremontowany, wszystko się układa, zdrowie dopisuje. Prawdziwa sielanka. To co nam sprawiało radość, zaczęło przeszkadzać nazwijmy to “określonym osobom”, którzy przyjęli sobie za cel uprzykrzenie mi życia włącznie z doprowadzeniem do zwolnienia mnie z pracy. No i rozpoczął się hejt z wyssanymi z palca zarzutami. Do dziś nie bardzo rozumiem tego, co się wydarzyło i powodów tego działania. Ludzie mierzą swoją miarą. To, co dla mnie wydaje się nie do pomyślenia, stało się ich zarzutem wobec mnie.

Hejt rozlał się w Internecie, w lokalnych mediach i nie tylko. Dotknęło to całą moją rodzinę. Dla mnie było to chyba najgorsze przeżycie jakiego doświadczyłam. Nie zwolniono mnie z pracy, ani nie odwołano z pełnionych funkcji. Ostatecznie przed sądem oczyściłam swoje imię i doprowadziłam do wyroku dla prowodyrki całej historii. Trudny to był czas, który zmusił do weryfikacji życia naszej rodziny i obrania nowych celów. Przede wszystkim  ja nie mogłam już mieszkać w otoczeniu ludzi, którzy zrobili nam tyle złego. To było jasne. Ponad to pozbawili mnie oni chęci działania społecznego. Wycofałam się z niego niemalże natychmiastowo. Później godziny rozmów z mężem, z dziećmi, które nie do końca oczywiście były zachwycone perspektywą przeprowadzki w zupełnie obce miejsce. Decyzja jednak zapadła i rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniego miejsca dla nas. Znaleźliśmy je tutaj w Grudzy. Mija pięć lat od tamtych wydarzeń… Dziś sądzę, że to była dobra decyzja, choć okupiona trudnymi emocjami, bo jak powiedział pewien mądry człowiek “Życie jest za krótkie, by być w miejscu, w którym nie chce się być i przebywać z ludźmi, wśród których nie chce się być“.

Co Cię zaczarowało w Grudzy? Dlaczego właśnie ta miejscowość?

Każdy, kto przyjedzie do Grudzy od razu pozna odpowiedź na to pytanie. Przede wszystkim widoki. Rozpościerająca się panorama Karkonoszy i Gór Izerskich, wprost urzeka, zapiera dech. Do tego ogrom przyrody, śpiew ptaków i przechadzające się za płotem sarny. I jak tu się nie zakochać w tym miejscu?  A na dokładkę otrzymaliśmy przyjaznych sąsiadów i sympatię mieszkańców Grudzy. To wszystko tworzy tę niepowtarzalną atmosferę, atmosferę w którą człowiek się zwyczajnie zapada bez granic i chce tu po prostu być.

Prowadzisz wyjątkowy kompleks Bonaluti, na początku myślałam, że to jakaś włoska nazwa… a jednak nie. Opowiedz historię, jaka się z nią wiąże.

Przede wszystkim Bonaluti to nie tylko moje dzieło, to dzieło całej naszej rodziny. Tak, to prawda, że ja byłam motorem napędowym wyprowadzki, natomiast to, co się tutaj dzieje tworzymy wszyscy. I to jest fajna sprawa. Współpracować z najbliższymi, w zaufaniu i wzajemnej trosce o nasze “dziecko”. Nie można też powiedzieć, że ktoś tu jest szefem. Tak, ja się zajmuję kuchnią, więc to powoduje, że mam często okazję do rozmów z gośćmi, ale każdy z członków rodziny ma tutaj swój udział i zakres obowiązków.

Jeśli chodzi o nazwę, to Bonaluti jest nierozłącznie związane z naszą miejscowością, ponieważ już pierwsze zapisy z 1305 r. głoszą, że tutejsze ziemie zostały przyznane klasztorowi Benedyktynek z pobliskiego Lubomierza jako ziemie uprawne i otrzymały łacińską nazwę Bonaluti. Gdy o tym  przeczytaliśmy, nie mieliśmy wątpliwości, jak powinno nazywać się nasze miejsce. Lepszej nazwy nie mogliśmy sobie wymyślić.

Bonaluti, nazywacie także “Azylem dla dorosłych”. Piękny krajobraz, cisza, spokój. Czy względem jakichś własnych doświadczeń, czy obserwacji postanowiłaś, stworzyć takie miejsce, w którym zapracowane osoby, mogą odpocząć?

No cóż… wiele o tym rozmawialiśmy. Zastanawialiśmy się nad tym, jak tutaj ma być, bo przecież nie jest to tylko miejsce do wynajęcia. My tu mieszkamy i żyjemy. Przyjeżdżających do nas nie traktujemy jako turystów, lecz jako gości. Rozmawiamy z nimi, wspólnie pijemy kawę, czy jemy posiłki. Wywiązało się już z tego kilka ciekawych przyjaźni. Czy jest to efekt własnych doświadczeń? Pewnie tak. Stanowimy rodzinę dorosłych ludzi i cenimy sobie chwile slow. Razem z mężem wciąż jesteśmy aktywni zawodowo, dzieci studiują i pracują. Moc obowiązków, ciągły pośpiech powoduje naturalną potrzebę zwolnienia i pobycia samemu ze sobą. A przecież nie jesteśmy wyjątkową rodziną. Większość ludzi tak żyje. W naszym rejonie jest mnóstwo miejsc oferujących wypoczynek dla rodzin z dziećmi, a dla dorosłych zapracowanych niewiele. Stworzyliśmy więc miejsce, jakiego sami poszukiwaliśmy podróżując. Miejsce, w którym panuje cisza, a telewizory zastąpione są pięknymi widokami. Hałas miasta zastąpiony jest śpiewem ptaków i szumem wiatru. A nasza biblioteka oferuje mnóstwo książek dla każdego, które można poczytać np. w naszym ogrodzie, gdzie czekają leżaki, hamaki, huśtawki. Stworzyliśmy miejsce, w którym można zwyczajnie robić nic i cieszyć się chwilą.

W jaki sposób mogą się zregenerować, nabrać sił witalnych podczas pobytu w tym miejscu?

Planując nasz azyl, skupiliśmy się na relaksie i regeneracji organizmu. Uznaliśmy, że aby tak się działo, nasi goście muszą czuć się swobodnie i bez poczucia jakichkolwiek obowiązków. Zaczęliśmy od żywienia, które tutaj proponujemy. Przygotowujemy je na miejscu, na bazie swoich i lokalnych produktów, z uwzględnieniem diet i preferencji żywieniowych. Z posiłków nasi goście mogą, ale nie muszą korzystać. Mogą też sobie swobodnie dobierać, z których chcieliby korzystać. Nie ma tutaj żadnych ograniczeń. Godziny posiłków też ustalamy wspólnie. A dla tych, którzy lubią własne pichcenie przygotowaliśmy kuchnie.

Nie jest tajemnicą, że człowiek najlepiej odpoczywa w bliskości natury. Na naszej ponad hektarowej działce jest wiele miejsc, w których można tego zaznać. Nasze miejsce jest kameralne, nie ma więc zagrożenia tłokiem i brakiem swobody. W Parkolesie zasadziliśmy nowe drzewa i krzewy różnych, ciekawych odmian, które cieszą oko. Spacerując po naszym młodym sadku można smakować owoce prosto z krzaka.

A po aktywnym dniu zachęcamy do skorzystania z seansów w saunie infrared lub fińskiej. Detoksykacja i relaks na pewno wspomogą lepsze samopoczucie psychiczne i fizyczne organizmu. Wielkim uznaniem cieszy się też jacuzzi pod chmurką, a latem basen zewnętrzny. Wiadomo, woda koi zmysły. Natomiast dla morsujących nieodzowna jest beczka z zimną wodą, która znajduje się tuż obok sauny fińskiej. Cały ten pakiet daje możliwość regeneracji i prawdziwego relaksu.

To nie tylko kompleks wypoczynkowy, to szeroko pojęta misja, związana także z regionem. Jaki jest Twój główny cel, Twoja misja związana z tym miejscem?

Nasza rodzina żyje w wielkim szacunku do natury i do jej cudów. Nie tylko zachwycamy się otaczającymi widokami, ale też staramy się jak najmniej jej szkodzić naszym bytem tutaj. Dlatego też sadzimy nowe drzewa, stworzyliśmy sad i ogródek, który ekologicznie uprawiamy. W codziennym życiu staramy się wytwarzać jak najmniej śmieci, a te które mamy, segregujemy. Jesteśmy wdzięczni za to, co tu otrzymaliśmy. Nie możemy też pominąć w tym miejscu naszych trzech cudownych psiaków Deisy, Perełce i Rokim. To członkowie naszej rodziny, którzy doświadczyli wiele złego od ludzi, i którym daliśmy nowy, szczęśliwy dom. Dziś razem z nami tworzą to miejsce, a Perełka i Roki zapewniają prawdziwą dogoterapię.

Mieszkając tutaj odwiedzamy okolice znajdując ciekawe miejsca, które później polecamy naszym gościom jako warte zobaczenia. A jest ich w okolicy naprawdę wiele. Dolny Śląsk jest magiczny.

Trudno nie wspomnieć o Twojej fascynacji sztuką. Widać ją w każdej części Bonaluti. W pokojach, ogrodzie czy jadalni. To połączenie folkloru, sztuki nowoczesnej, rękodzieła. Jak udało Ci sie stworzyć tak oryginalny i niebanalny styl?

Sztuka jest dla nas nieodłącznym elementem tworzącym klimat tego miejsca. To miejsce tworzy się jakoś tak naturalnie. Inspiratorami są ludzie, których poznaliśmy, nasi goście, podróże bliższe i dalsze. Sztandarowym i najczęściej występującym u nas artystą (choć pewnie by się obruszył, gdyby usłyszał, że tak go nazywam) jest Jan z Mojesza. To jego drewniane anioły zdobią wnętrza, a kamienne rzeźby rozgościły się niemalże w każdym miejscu naszego ogrodu. Jesteśmy jego wiernymi fanami. Coroczny Targ Staroci i Rozmaitości w Jeleniej Górze zawsze dostarcza nam artystycznych smaczków. Najchętniej kupujemy je od samych autorów, z którymi możemy również porozmawiać i poznać. Każde dzieło w naszej małej galerii ma swoją historię, którą chętnie się dzielimy. W naszych zbiorach znaleźć też można ceramikę i obrazy naszych przyjaciół, które z dumą prezentujemy.

Jakie masz plany na przyszłość?

Ponoć Bóg się śmieje, gdy coś planujemy.:-) Dziś wiem, że dalekie plany nie mają sensu. Życie stawia nam na drodze wyzwania i przeszkody, którym musimy podołać. Jestem otwarta na to, co się wydarzy i elastycznie do tego podchodzę. Nie mówię “nigdy” i “na pewno”, bo to się nie sprawdza. Jeśli chodzi o Bonaluti, to ono pisze swoją historię. Z rodziną chcemy je rozwijać, by piękniało dla gości i dla nas, i by nas wszystkich cieszyło. Wciąż mamy nowe pomysły.

Zobacz więcej: https://bonaluti.pl/

https://www.facebook.com/bonaluti1

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: