Agnieszka Chrzanowska: Dotknąć wszystkiego, co na świecie istnieje…

– Świat idzie ciągle naprzód, ale wciąż jest bardzo szowinistyczny. Matryca patriarchalna wciąż istnieje, jest powielana i mniej lub bardziej odczuwalna. – mówi w rozmowie z Imperium Kobiet Agnieszka Chrzanowska, piosenkarka, aktorka, autorka muzyki i tekstów. 

 

W tym roku obchodzi Pani jubileusz dwudziestolecia pracy artystycznej. Jak Pani patrzy na siebie i swoją twórczość przez pryzmat tych wszystkich lat?

– Kiedy patrzę z perspektywy, to jest pewien proces myślowy, który można obserwować z płyty na płytę. Każdy mój album jest pewnego rodzaju dokumentacją przeżywanych emocji, a także kreacją artystyczną. Nie mogę jednak powiedzieć, że przez te wszystkie lata zmieniło się moje odczuwanie świata. Raczej zmieniło się moje podejście do świata, a przez to także – jak docierać do mojego widza i słuchacza. Na okładce mojej pierwszej płyty „Nie bój się nic nie robić” zamieściliśmy zdjęcie kanapy, co wydawało mi się zabiegiem dowcipnym. Żyjemy w pospiechu, ludzie nie mają czasu na spokój, kontemplację, a ta okładka miała zachęcać do dania sobie chwili wytchnienia i uwierzenia, że zatrzymanie bywa pójściem do przodu. Zbieramy siły, kumulujemy energię, potrzebujemy tego. To miało dla mnie sens, ale okładka jest bardzo niekomercyjna. Nie było na niej mojej twarzy, specjaliści twierdzili, że nie skupia uwagi. Później na płycie „Cały świat płonie” był rodzaj szaleństwa graficznego. Z moją twarzą pośród płomieni, co świetnie wyglądało na billboardach.

Dzięki takiej bardziej już komercyjnej formie można było skierować do odbiorcy czytelny przekazać obraz płonącego świata w przestrzeni miejskiej, gdzie takie grafiki zyskują zupełnie nowy wymiar i funkcję. Strona wizualna realizowanych przeze mnie projektów zawsze była dla mnie bardzo ważna. Chciałam, żeby wszystko było spójne z treścią utworów. Strój, scenografia, oświetlenie, sesje zdjęciowe – to wszystko jest niezmiernie ważne dla dopełnienia całości. Dlatego bardzo sobie cenię współpracę z projektantką Natashą Pavluchenko. Razem przygotowałyśmy sesje zdjęciowe do moich dwóch ostatnich płyt oraz wiele kreacji, w których występuję. To jest niezwykłe, Natashy wystarczy kilka słów o piosenkach i gdzie będą prezentowane, a jej propozycje stylizacji dopełniają całości. W sukni z jej autorskiej kolekcji wystąpiłam podczas koncertu w Rzymie na Kapitolu. Nic nie byłoby lepsze.

Jednak nawet jeżeli na każdej płycie kreuje Pani pewnego rodzaju nową rzeczywistość, Pani zainteresowania artystyczne zawsze oscylują wobec relacji międzyludzkich.

– Bo wszystkie ograniczenia kulturowe, obyczajowe i religijne budują między nami przepaście. Co oczywiście nie jest szalenie odkrywcze, ale nasze podstawowe problemy, które psują nasze relacje z innymi ludźmi powstają przede wszystkim na skutek niewiedzy. W swoich piosenkach chciałabym dotknąć wszystkiego, co na świecie istnieje. Kiedy piszę o czymś, co mi się wydaje ważne, zawsze odczuwam chęć wciągnięcia słuchacza w dialog. Jeśli jest potrzeba rozmowy z dwóch stron, to prawdziwe porozumienie płci jest możliwe. Stąd właśnie płyta „Piosenki do mężczyzny”. Jeżeli ktoś uważnie wsłucha się w te teksty, będzie wiedział, co jest dla mnie ważne.

Zwłaszcza że Pani perspektywa jest zawsze bardzo kobieca…

– Dlatego też, by właśnie odwrócić perspektywę, napisałam piosenkę „Tylko dla kobiet”. Chciałam napisać coś żartobliwego, co odwróci sytuację. Miało być anegdotycznie i lekko, ale tak naprawdę dotykam tematu bardzo poważnego, bo wciąż na świecie istnieją sfery dla kobiet zabronione. Świat idzie ciągle naprzód, ale wciąż jest bardzo szowinistyczny. Matryca patriarchalna wciąż istnieje, jest powielana i mniej lub bardziej odczuwalna.

Prawdopodobnie też właśnie dlatego w swojej pracy artystycznej zarówno w komponowanych piosenkach, jak i podczas koncertów zawsze szczególną uwagę poświęca Pani kobietom silnym, mocnym indywidualnościom.

– Trzy kobiety szczególnie mocno zaznaczyły się swoją obecnością w mojej twórczości. Przede wszystkim Hypatia, grecka filozofka, o której opowiada tekst Michała Zabłockiego. Ale również Camille Claudel, francuska rzeźbiarka, uczennica, muza i zarazem kochanka Augusta Rodina, która zniszczyła prawie wszystkie swoje prace… Kto wie? Może była zdolniejsza od swojego nauczyciela? Bardzo ważne są dla mnie wizerunki silnych kobiet, które nie bały się podążać za swoim wewnętrznym głosem, nawet jeżeli łączyło się to z przekraczaniem granic powszechnie przyjętych zasad i reguł. Bardzo istotne jest dla mnie poczucie konkretu, ponieważ i Hypatia i Camille są postaciami historycznymi, ale tak samo ważna jest dla mnie historia mojej rodziny zawarta w piosenkach „Pieśń Agnieszki” i „Grecja to ja”. Dla mnie łączy się to bezpośrednio z poszukiwaniem własnej tożsamości. Przez prawie dwa lata byłam na emigracji w Grecji podążając za korzeniami swoich przodków, a jak powiedział Czesław Miłosz: jeżeli ktoś był na emigracji ponad dwa lata, to już zawsze pozostanie rozdarty… I faktycznie jest teraz we mnie tęsknota za Grecją, ale gdy byłam tam – tęskniłam za Polską. Dziś pewnie zupełnie inaczej bym podchodziła do życia za granicą. Miałabym większy dystans do wielu aspektów tamtej rzeczywistości. Wtedy po prostu nie miałam tak dużego zaufania do siebie, jak mam dzisiaj.

Powrót do kraju, okazał się decyzją kluczową. Zaczęła Pani występować w Piwnicy pod Baranami, dzięki czemu rozpoczęła Pani zupełnie nowy etap w swoim życiu artystycznym.

– Kluczowe było poznanie Piotra Skrzyneckiego. To on utwierdził mnie w poszukiwaniu własnej drogi i powiedział, że koszty, jakie musimy ponieść nie mają znaczenia, kiedy walczy się o własną wolność w życiu i tworzeniu. Piotr nie był autorytetem, który pouczał, tylko niezwykle delikatnie i szlachetnie wzmacniał moją pewność siebie i dodawał odwagi. Jak mawiali starożytni Grecy: „moja wolność zaczyna się tam, gdzie twoja wolność się kończy”. Nikt nam nie może powiedzieć, jacy mamy być, jakich dokonywać wyborów i nikt nie ma prawa mówić nam, co mamy robić i kiedy. To jest prawda. To jest prawdziwa wolność.

Rozmawiała: Olga Śmiechowicz

fot. Marcin Brzózka

Makijaż: Aleksandra Gruszka

Stylizacje z kolekcji Natashy Pavluchenko

 

Agnieszka Chrzanowska – Koncert Jubileuszowy „Piosenki napisane w Krakowie”

20 lat pracy na scenie

12 listopada 2017 r. godzina 19:00

Krakowski Teatr Variete

www.teatrvariete.pl

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: