Zakochani – Magazyn Kobiet Spełnionych.

Zakochani

Felieton Hanny Bakuły

Teoretycznie nie jest to temat na jesień, ale ja mam prawo go użyć, bowiem przeważnie zakochuję się wtedy właśnie. Długie wieczory, kolacyjki, ciemne deszczowe poranki, gdy świt lekko liże znane przedmioty, dodając krzesłu czy lampie nieznanego uroku. Nam też, na szczęście, a obok ON śpi jak zabity, ściągając kołdrę na swoją połowę łóżka i chrapie. Kobieta nie zakochana, by się zirytowała i kopnęła w nogę. Zakochana, mruczy z radości i obmyśla, co też mu zrobi na śniadanie.

Zakochani
Zakochanie, podobno jest skutkiem wydzielania specjal- nego hormonu, działającego na oczy, uszy i mózg. Często patrzymy na jakąś parę i nie wierzymy własnym oczom. Ona wysoka, nieprzyzwoicie zgrabna, z czupryną konia arabskiego, zadbana, a obok wymoczek, żart natury. Bla- dy, mały, ubrany jak powodzianin, prowadzi swoją zdo- bycz z miną kotka, który zżarł dwie myszy i schabowego, a ona wodzi uśmiechem Kleopatry, która uwiodła właśnie Marka Aureliusza. Z boku, czysta ściemka, a oni płyną na obłoku, jak z Chagalla.

Albo odwrotnie, ona malutka okularnica, ofiara przemocy domowej, z niemodnym worem z sieciówki, w mini do końca majtek, na szczudłach, z trudem trzyma równowagę, a ją trzyma w nie istniejącej talii, piękny, wysoki, elegancki samiec alfa w Breitlingu i markowych butach. Oczywiście tajemnica tkwi w seksie i owych paskudnych hormonach. O tajemnicy tkwiącej w kasie, nie wspominamy, bo to tekst o miłości. Nauka mówi, że zakochanie, sensu stricte, trwa dwa lata. Potem hormon się ulatnia, wraca wzrok, słuch i już nie chcemy jego nudnych historyjek jak był malutki i wymiotował po szpinaku. Nie bardzo nas interesuje jak miał na imię jego wilczur, sunia Perełka, ani że jego mama była najpiękniejsza w mieście, a tatuś wyróżniał się jako wzorowy milicjant i gryzł szklanki. Zanim to jednak nieuchronnie nastąpi zakochana kobieta jest ślepa i bezradna jak kreciątko.

Z zakochanymi parami czuje się jak dziesiąte koło u wozu. Spleceni uściskiem Grupy Laokoona przekomarzają się na poziomie wioskowych głuptasów, choćby byli profesorami UW. Ona bredzi, on dobredza. Ona bawi się erotycznie cienkimi włosami, jakby jej za chwile miały wypaść, on łapie ją za kolanko i wyżej i wyżej. Co za finezja. W tym czasie opowiadają o swoich niezwykłych przygodach, typu pojechanie na działkę rekreacyjną nad Bugiem, bo była ładna pogoda, albo o zjedzeniu smażonej ryby w Mikołajkach, a w jego porcji była ość.

Nie wiadomo co powiedzieć, bo faktycznie historyjki niesłychane, ale gdzie patrzeć, gdy ona wdrapuje się na niego jak miś Panda na eukaliptus, jednocześnie szurając mu po brzuszysku tipsami. O ile jesteśmy w gościach u zakochanych, można uciec ku ich radości, ale co robić jak oni są w gościach u nas i to na cały weekend. O ile chcemy pozostać damą, należy iść samotnie na wielogodzinne grzyby. Tylko po co, skoro wracamy i znowu nasza najlepsza, inteligentna przyjaciółka smyra jakiegoś półgłówka i spija mu z warg opowieści o tym, że jego mamusia byłą najładniejsza w mieście. O ile romans trwa rok, to mamy jeszcze tylko jeden rok, ale jeśli to dwa miesiące, to najlepiej poszukać sobie na moment innej koleżanki, ta ma nas w nosie, bo nie mamy na imię Norbert. Dotyczy to też kolegów, którzy tracą poczucie humoru i bredzą jak poparzeni pod kątem jakiejś krótkonogiej grubaski. Nie przemawia przeze mnie zazdrość, bo jestem zakochana, ale do tego stopnia dyskretnie, że jeszcze Go nie poinformowałam. Zrobię to, gdy spadnie pierwszy śnieg. To moja pora.

Hanna Bakuła

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: