Hetery, dikteriady, prostibulae… – Magazyn Kobiet Spełnionych.

Hetery, dikteriady, prostibulae…

…czyli dziwki w kulturze starożytnej

Prostytucja potocznie nazywana jest „najstarszym zawodem świata”, a panie trudniące się tą profesją „Córami Koryntu”. Czy rzeczywiście jest to najstarszy zawód świata i czy istotnie w Koryncie było tak wiele prostytutek? Historycy starożytności odpowiadają twierdząco – tym razem w obiegowych powiedzeniach jest wiele racji.

Hetery, dikteriady, prostibulae...
Prostytucja potocznie nazywana jest „najstarszym zawodem świata”, a panie trudniące się tą profesją „Córami Koryntu”. Czy rzeczywiście jest to najstarszy zawód świata i czy istotnie w Koryncie było tak wiele prostytutek? Historycy starożytności odpowiadają twierdząco – tym razem w obiegowych powiedzeniach jest wiele racji.

Prostytucja świątynna
Skoro „najstarszy zawód”, czy to oznacza, że prostytucję znały już cywilizacje pierwotne? Antropologia kultury potwierdza te domysły, lecz pojęcia takie jak „prostytucja” czy „dziwka” miały wówczas zupełnie inny wydźwięk i (co może zaskakiwać) nie były to określenia pejoratywne. Przede wszystkim w czasach pierwotnych kultur zupełnie inaczej pojmowano małżeństwo i rodzinę. Wspólnoty epoki kamiennej były matriarchalne, czyli wiodącą rolę odgrywały w nich kobiety. Właśnie z tamtych czasów wywodzą się posążki Wielkiej Bogini, uosabiające nie tylko kobiecą płodność, ale i siłę twórczą ożywiającą kosmos i naturę.

Ziemską inkarnacją Bogini były kobiety – rzeczą naturalną stało się więc, że pośredniczkami pomiędzy ludźmi a bóstwem stały się szamanki i wieszczki. Nawiązywały one kontakt z siłami nadprzyrodzonymi poprzez taniec, ekstazę i trans. W kulturach pierwotnych seks i religia były wzajemnie powiązane. Kapłanki przewodziły grupowym rytuałom seksualnym, w których brała udział cała społeczność, wchodząc w kontakt z Boginią – dawczynią życia.

Oczywiście, trudno mówić o prostytucji we współczesnym rozumieniu, czyli o sprzedawaniu usług seksualnych, w społeczeństwach pierwotnych. Prehistoryczne rytuały były spontaniczne, związane ze świętami (np. letnim przesileniem), a akt erotyczny umożliwiał dostęp do siły Bogini. Matriarchalna społeczność koncentrowała się wokół matki i dzieci – nie było więc mowy o małżeństwie w obecnym kształcie.

Ten rodzaj nieskrępowanej, związanej z bóstwem erotyki określa się mianem prostytucji świątynnej, gdyż praktykowały go kapłanki, kobiety poświęcone bogini. Rytuał ten, rozpowszechniony w epoce kamiennej, przeszedł do wczesnych cywilizacji – był znany w Mezopotamii i Egipcie. Z biegiem czasu jednak kult Wielkiej Bogini słabł, zastępowali ją inni bogowie.

W Mezopotamii Wielką Boginię czczono pod imieniem Isztar. Uważano ją za prostytutkę, podobnie jak jej kapłanki, należące zresztą do najpotężniejszych kobiet w babilońskim społeczeństwie, co dowodzi, że status dziwek był wówczas bardzo wysoki. Badacze starożytności wskazują tu na akadyjski epos „Gilgamesz”, w którym ukazana jest prostytutka Szamhat. Kobieta ta uczy – za sprawą swych praktyk miłosnych – półdzikiego bohatera eposu Enkindu, jak być człowiekiem.

Jak widać obraz dziwki z czasów Mezopotamii odbiegał od dzisiejszego, pogardzanego wizerunku tych kobiet. „Gilgamesz” pokazuje, że Bogini poprzez swoje kapłanki, używające rytualnego seksu, wyprowadza naród ludzki ze świata zwierząt w świat człowieka.

Babilońska nierządnica
W starożytnym Babilonie, prostytutki świątynne, „święte dziwki” dzieliły się na kilka kast, a członkinie najwyższej z nich, kapłanki bogini Isztar, zwane „entu”, równe były arcykapłanom mężczyznom. Już sam strój „entu” wyróżniał je w społeczeństwie: nosiły wymyślne szaty, klejnoty i berło – podobnie jak władca. Symbolicznie kierowały sprawami świątyni, podobnie jak władca rządził państwem. Dodatkowo kobiety te dopełniały świętych małżeństw z królami i kapłanami. Jak pisze Frazer w „Złotej gałęzi”, w Babilonie (podobnie zresztą jak w Egipcie) istniał pewien rodzaj kapłanek poświęconych wyłącznie bóstwu, które nie mogły sypiać ze śmiertelnikami.

„Imponująca świątynia Baala, z ośmiu pięter wzniesionych jedno nad drugim, wyrastała jak piramida nad Babilonem. W najwyższej wieży, do której docierało się po schodach wijących się wokół całej budowli, znajdowała się wielka świątynia, a w niej wielkie łoże przykryte wielką narzutą i poduszkami, obok zaś znajdował się złoty stół. W świątyni nie było żadnego wizerunku i nikomu nie wolno było spędzić w niej nocy z wyjątkiem pewnej kobiety, którą, jak twierdzili kapłani chaldejscy, bogowie wybrali spośród wszystkich niewiast Babilonu. Utrzymywali oni, że bóstwo samo zjawiało się w nocy w świątyni i spało na wielkim łożu.” – notuje Frazer.

Święte małżeństwo pomiędzy babilońska kapłanką a królem nazywane było rytuałem płodności – król za sprawą tego aktu zyskiwał przychylność Bogini. Widać więc wyraźnie, że babilońskie prostytutki świątynne były kobietami potężnymi i cieszącymi się szacunkiem oraz sporą władzą.

Kolejną po „entu” grupą kapłanek-dziwek były „naditu”, także wysoko postawione w hierarchii. Kobiety te oprócz spełniania swych rytualnych obowiązków w świątyni, zajmowały się na szeroką skalę handlem, dystrybucją gotówki, zarządzały wielkimi dobrami ziemskimi – a wszystko to zza murów swoich świątyń!

Do niższych kast babilońskich kapłanek należały „kadisztu” (święte kobiety), „isztaritu” (śpiewaczki, muzykantki, tancerki) oraz „harimtu” – rodzaj „świeckich” prostytutek, świadczących swe usługi w świątyniach i na ulicach; wiele z nich było niewolnicami, brankami wojennymi. I tak „harimtu” stały się pierwszymi w historii ulicznicami – choć ich usługi nastawione były przede wszystkim na zysk, wciąż istniał związek pomiędzy seksem a religią.

W starożytnym Egipcie ranga „świętych dziwek” znacznie się obniżyła. Kobiety opuszczały świątynie i imały się takich zajęć jak taniec, śpiew i muzyka, świadcząc jednocześnie usługi seksualne, wciąż rozumiane jako rytuały.

Hetery, konkubiny, żony w starożytnej Grecji

Kultura starożytnej Grecji nie znała już prostytucji świątynnej. Dzięki prawom Solona skodyfikowano również instytucję małżeństwa, dzieląc kobiety na żony, konkubiny i prostytutki. Oczywiście żona zajmowała w tej hierarchii najwyższe miejsce, gdyż to ona rodziła mężczyźnie prawowitego potomka; pilnie strzeżono zatem jej cnoty, kontrolując jej aktywność, zwłaszcza poza domem. W skrajnych przypadkach ograniczano żonom swobodę poruszania się po mieście, umożliwiając wyjścia wyłącznie na pogrzeby, uroczystości religijne i ewentualnie do teatru. Kobiety nie mieszczące się w schemacie „dobrej, godnej szacunku żony”: często cudzoziemki, kobiety ubogie, niewolnice, zmuszone do pracy poza domem nierzadko wybierały prostytucję. Była to już całkowicie „świecka” prostytucja, nie powiązana z żadną religią.

W Atenach liczba dziwek wzrosła w krótkim czasie w tak znaczący sposób, że państwo nauczyło się czerpać się dochody ze świadczonych przez nie usług. Drugim miastem, które dorobiło się bajecznej fortuny dzięki prostytucji był Korynt. W domach publicznych, będących własnością państwa, pracowały kobiety zwane „dikteriady”, zazwyczaj niewolnice, pochodzące z Azji. Nie otrzymywały wynagrodzenia, ponieważ pieniądze za ich usługi inkasował „pronobosceion”, urzędnik prowadzący dom publiczny. „Dikteriady” miały prawo uskarżać się na swój los – w wielu domach publicznych panowały okropne warunki, zwłaszcza higieniczne, a one zmuszone były mieszkać w wieloosobowych i niezdrowych izbach. Dodatkowo „pronobosceion” zatrzymywał lwią część zysków dla siebie.

Co ciekawe, w starożytnej Grecji, zwłaszcza w Atenach, wiele prostytutek, pracujących na ulicy łączyło się w pewnego rodzaju „cechy”, gdzie młodszymi kobietami opiekowała się starsza – „mistrzyni”, dbająca o interesy całej grupy. Grecja zachowała też ślady prostytucji świątynnej – istniała grupa dziwek zwanych „hierodulami”, niewolnic, uważanych jednocześnie za rodzaj niższych kapłanek, służek świątynnych, najczęściej poświęconych Afrodycie. Szczególny rozkwit tego rodzaju prostytucji nastąpił w Koryncie, mieście, w którym dziwkę można było spotkać na każdym kroku.

Wśród greckich kurtyzan najwyższą pozycję społeczną i towarzyską osiągnęły hetery. Były to luksusowe prostytutki o wielkiej kulturze, inteligencji i ogładzie. Stawały się muzami poetów i natchnieniem filozofów. Kochanką dramatopisarza Sofoklesa była hetera Teoris, filozof Diogenes romansował z Lais Starszą, zaś jej córka Lais Młodsza miała klientów wśród wybitnych mówców i aktorów. Hetery, ze względu na ich wykształcenie i oczytanie, były doskonałymi partnerkami dla myślicieli i artystów. Potrafiły też doskonale dbać o swoje interesy i wiele z nich dorobiło się ogromnego majątku. Autor „Listów heter” Alkifron przedstawia je jako kobiety bardzo sprytne i chciwe, potrafiące dzięki swemu wdziękowi i dowcipowi namówić protektorów do kosztownych prezentów i czerpać ze swego zajęcia spore zyski.

Jedną z najbardziej znanych heter była Fryne, kochanka rzeźbiarza Praksytelesa. Pozowała mu do najsłynniejszych wizerunków Afrodyty, w tym genialnej Afrodyty Knidyjskiej, zwanej też Venus pudica („skromna Wenus”), gdyż bogini zasłania swe wdzięki dłonią. Fryne odgrywała też rolę Afrodyty podczas rytuałów organizowanych w Atenach. Historycy opisują jeden z takich występów hetery: „W pewnym momencie (…) Fryne pojawiła się na schodach świątyni od strony morza w swoich zwykłych szatach, po czym na oczach tłumu powoli się rozebrała. Potem podeszła do brzegu, zanurzyła się w fale i złożyła ofiarę (…) Stała przez chwilę przed tłumem, który zaczął wznosić okrzyki niezwykłego entuzjazmu, kiedy piękna kapłanka znikła w celi świątynnej”. Obraz Fryne jako Afrodyty wynurzającej się z fal na pewno robił wrażenie, o czym świadczyć może też fakt, że Ateńczycy uznali heterę za wcielenie bogini.

Inną znaną heterą była Aspazja z Miletu, kochanka ateńskiego przywódcy Peryklesa. Aspazja słynęła ze swojej ogromnej inteligencji i znakomitego wykształcenia. W jej domu bywali słynni filozofowie, z Sokratesem na czele. Pisali o niej Platon i Ksenofont, przez starożytnych uważana była za „żeńskiego Sokratesa”, przede wszystkim z powodu swej mądrości i umiejętności prowadzenia rozmowy.

Kurtyzany starożytnego Rzymu
Bez wątpienia Rzymianki były zdecydowanie bardziej śmiałymi i niezależnymi kobietami niż ich greckie siostry. Gdy cezar August nakazał arystokratkom wychodzenie za mąż i rodzenie dzieci, wiele z nich zarejestrowało się jako prostytutki, by uniknąć kłopotliwego prawa. Wolna miłość, tak powszechna w starożytnym Rzymie, przybierała różne formy prostytucji. Historycy podkreślają, że odmienność kulturowa Rzymu polegała również na tym, że w państwie cesarzy, inaczej niż w Grecji, nie wykształciła się demokracja. Rządziła tu garstka bogatych arystokratów, a władzę nad społeczeństwem sprawował cezar, mający atrybuty boskie. Skoro zatem władca był równy bóstwu, nie obowiązywały go żadne prawa ludzkie, stąd pęd cesarzy do realizowania najbardziej przerażających fantazji (jak choćby spalenie Rzymu przez Nerona).

Cezarowie znani byli ze swoich seksualnych wyczynów: Juliusz Cezar nazywany był „mężem wszystkich żon”, August z upodobaniem oddawał się rozpuście, podobnie jak Tyberiusz. Kaligula zasłynął z kazirodczych związków ze swoimi siostrami, Neron ożenił się ze swoim faworytem Sporusem. Do historii przeszły wybryki cezara Heliogabala, który miał masochistyczne skłonności (poddawał się zabiegom zaszywania napletka), chętnie współżył z mężczyznami i kobietami, aż wreszcie, idąc w ślady Nerona, poślubił aktora Zotikusa.

Erotyczne ekscesy nie były tylko domeną mężczyzn. Nimfomanką była córka cezara Augusta – Julia, ale zdecydowanie najgorszą sławą cieszyła się Messalina – żona cesarza Klaudiusza. Cesarzowa wymykała się z pałacu na ulice, by udając zawodową dziwkę, sprzedawać się mężczyznom. Często też pracowała w burdelach, obsługując wielu klientów. Do legendy przeszedł jej pojedynek z najsłynniejszą prostytutką Rzymu Scyllą. Messalina pokonała ją w liczbie mężczyzn, którzy w ciągu jednej nocy skorzystali z jej usług – ponoć zaspokoiła aż pięćdziesięciu. Skoro władcy zachowywali się tak lubieżnie, trudno wymagać wstrzemięźliwości od reszty społeczeństwa. Rzymianie często korzystali z usług prostytutek, utrzymywali też kochanki.

Co ciekawe, prostytucja była w starożytnym Rzymie normalnym, akceptowanym powszechnie zawodem, pozbawionym piętna hańby. Rejestrowanie się arystokratek jako prostytutek w celu unikania małżeństwa i życia w pełnej swobodzie stało się tak powszechne, że cesarz Tyberiusz zabronił kobietom z klasy panującej tego typu praktyk. I choć w Rzymie nie było państwowych domów publicznych, to właśnie ten kraj wprowadził po raz pierwszy rejestrację prostytutek. W związku z tym powstał podział na dziwki zarejestrowane – „meretrices” oraz niezarejestrowane – „prostibulae” (od tego słowa wywodzi się określenie prostytutka). Dziwki rejestrowano w następujący sposób: na zwoju pergaminu zapisywano imię, wiek, miejsce urodzenia oraz cenę, za jaką była skłonna świadczyć swe usługi. Zarejestrowana otrzymywała licencję i mogła legalnie wykonywać swój zawód. Wśród rzymskich prostytutek znajdowały się specjalistki z wielu dziedzin: „dorides” oferowały swoje wdzięki stojąc nago w drzwiach, „aelicariae” sprzedawały ciasteczka o fallicznych kształtach, „bustuariae” pracowały na cmentarzach, wykorzystując nagrobki jako posłania i pełniąc – gdy zachodziła taka konieczność – również funkcję płaczek.

Prawo narzucało prostytutkom również sposób ubierania się: nie wolno im było nosić purpurowych strojów, butów i klejnotów, mogły natomiast zakładać sandały i suknie w roślinne wzorki. Prostytutki lubiły mocne makijaże i chętnie farbowały włosy na jasny lub rudy kolor. Polowały na klientów wszędzie – na ulicach, w cieniach balkonów, w arkadach cyrków i stadionów. Idealnym miejscem ich działalności były też termy i łaźnie. Powstawały tam specjalne pomieszczenia, gdzie klienci mogli oddawać się masażom i dodatkowym usługom, oferowanym przez dziwki. Zarejestrowany miejski burdel nosił nazwę lupanaru, pensjonariuszki tego przybytku przyjmowały gości w małych pokoikach, na drzwiach których wisiały tabliczki: z jednej strony widniała cena, a z drugiej napis „zajęta”. W Rzymie istniała też grupa wysokiej klasy kurtyzan podobnych do greckich heter. Nazywano je „delicatae” i „famosae”, zazwyczaj wywodziły się z klas wyższych, były wykształcone i piękne. Z ich usług korzystali Brutus, Marek Antoniusz, a także poeci: Horacy, Owidiusz, Katullus. Rzymskie kurtyzany stworzyły własną kulturę i były dumne ze swej ogłady i niezależności, uważały się za prawdziwie wolne – nie należały do żadnego mężczyzny i nie musiały się liczyć ze zdaniem męża.

Nie można zapominać, że Rzym, podobnie jak starożytna Grecja, czerpał z prostytucji ogromne dochody. Dziwki obłożył podatkiem cesarz Kaligula, a prawa tego nie zmienił nawet pierwszy chrześcijański władca – Konstantyn. W starożytnym Rzymie seks nie był tabu, podobnie jak nie było nim sprzedawanie i kupowanie usług seksualnych. Nie ryzykując wiele, moglibyśmy powiedzieć, że erotyka była głównym źródłem dochodów (obok wojny) ówczesnej gospodarki. Erotyczny biznes rozwijał się doskonale, klientów nie brakowało, podobnie jak dziwek, bo jak powiedział słynny komediopisarz Plaut: „Prostytutka jest jak kwitnące miasto – nie może obejść się bez mnóstwa mężczyzn”.

Agnieszka Krawczyk

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: