Twiggy: Najsłynniejsza „Gałązka” świata

„W wieku 16 lat byłam śmiesznym, chudym, małym stworzeniem. Same rzęsy i nogi. I wtedy wszyscy powiedzieli, że wyglądam wspaniale. Myślałam, że ci ludzie zwariowali.”
  – wspomina po latah Lesley.

 

 

Szesnastolatka Lesley Hornby – dobrze ucząca się w szkole, wychowywana z miłością przez niezbyt zamożnych rodziców w domu na przedmieściach Londynu (matka była sprzedawczynią, ojciec stolarzem) – odwiedziła popularny zakład fryzjerski, by obciąć włosy. (Wedle innej wersji chciała zatrudnić się do pracy). To właśnie tam poznała Nigela Davisa, który z pomocą  cenionego stylisty Leonarda stworzył jej słynną fryzurę: króciutkie włosy z przedziałkiem na boku i odsłoniętymi uszami. Podobno praca trwała aż osiem godzin.

W czasach mody na bujne, długie loki była to prawdziwa rewolucja. 
Leonard i Davis – oczarowani jej ogromnymi niebieskimi oczami („oczy łani”, jak potem pisała znana modowa dziennikarka Cathy Horn), długi rzęsami, dziecinną twarzą i niezwykle szczupłą sylwetką nazwali ją „Gałązką” (w ang. Twiggy) – zorganizowali dla niej sesję zdjęciową u słynnego fotografa Barry Lategana.Poza chudością i sarnimi oczami jej znakiem rozpoznawczym był także styl ubierania się, podkreślający figurę. Niektórzy oskarżali ją o promowanie anoreksji, ale ona odrzucała zarzuty mówiąc, że jej wygląd to zasługa genów, a nie diet odchudzających, bowiem je „jak koń”. „Nigdy nie musiałam być na diecie. To kwestia metabolizmu”, napisała w swojej autobiografii. Zawsze była drobna, a w dniu narodzin ważyła ponoć zaledwie  2,54 kg.

Od dziecka marzyła o świecie mody i projektowaniu odzieży. Już jako trzynastolatka ubierała się szalenie nietypowo. Nosiła charakterystyczne krótkie sukienki w kształcie litery A w jaskrawych kolorach, spódniczki mini, kołnierzyki „bebe”, buty na płaskim obcasie i podkolanówki. Styl grzecznej, niewinnej uczennicy stał się później jej znakiem rozpoznawczym. Kiedy zdjęcia  młodziutkiej „Gałązki”  ukazały się w Vogue, Harper’s Bazar, Newsweek, Look i Elle, Twiggy natychmiast zachwyciła Londyn, Paryż i Nowy Jork.

„Najprostsze nogi, kolana jak małe brzoskwinie, malutkie, wąskie, giętkie stópki, okrągłe ramiona, piękne dłonie i szyja. Zarazem nowoczesna i romantyczna. Doskonała.”, pisała w Voque Diana Vreeland.

Nieletnia ikona mody

Nie mogła pokazywać się na wybiegu ze względu na niski wzrost, ale całe dnie spędzała na sesjach mody i planach reklam. Zaczęła także  – wspólnie z Davisem, który przybrał pseudonim De Villeneuve – projektować własną firmę odzieżową Twiggy Enterprises, która poza ubiorami sprzedawała sztuczne rzęsy, lalki, plakaty i kosmetyki do pielęgnacji skóry. Dzięki temu już w latach sześćdziesiątych stała się bogata. Zarabiała więcej niż premier Wielkiej Brytanii. Jej godzinna stawka w świecie mody wynosiła 240 dolarów (sześciokrotnie więcej niż zarabiały słynne modelki z lat 50.), co na ówczesne czasy było ogromną kwotą. Zwłaszcza dla niespełna osiemnastoletniej dziewczyny, która od dziecka sama szyła sobie ubrania. Rodzice nie byli w stanie utrzymać trzech córek, choć Twiggy wspomina swoje dzieciństwo jako idylliczne. Jej rodzice poznali się w sklepie, w którym pracowała matka Lesley: przyszły mąż… przyszedł kupić krawat. To właśnie matka nauczyła ją szyć i w efekcie dziś ta 63-letnia modelka jest wziętą projektantką.

Wróćmy do lat sześćdziesiątych…
    

Po pierwszym sukcesie wszystko nabrało zawrotnego tempa. Siedemnastoletnia Twiggy podróżowała po Francji, Japonii i USA, a jej twarz zdobiła najsłynniejszy magazyn świata – Vouque. Kiedy wylądowała na lotnisku Kennedy’ego w Nowym Jorku przywitał ją tłum fanów. Wystąpiła wtedy w talk-show The Tonight Show with Johnny Carson, po którym musiała ratować się ucieczką  przed tłumem… windą kuchenną. „Byłam tak młoda, że wszystko spływało po mnie. Byłam taka naiwna”. W paryskiej restauracji oburzyła kelnera, odmawiając drogiego czerwonego wina i prosząc w zamian o coca-colę. W podróżach zawsze towarzyszył  jej starszy o dziesięć lat Nigele Davis, z którym się związała.

Właściwie o życiu prywatnym Twiggy niewiele wiadomo, poza tym co napisała w wydanej w 1997 roku autobiografii Twiggy in Black&White. Długo nie miała szczęścia do mężczyzn. Po rozstaniu z Davisem wyszła za mąż za amerykańskiego aktora Michaela Whitney, który (uzależniony od whisky) zmarł na atak serca pięć lat po ślubie. Ma z nim córkę Carly. Dopiero w latach osiemdziesiątych spotkała miłość swojego życia Leigh’a Lawsona i jest z nim do dziś.

Aktorka, piosenkarka i bizneswoman

Po kilku latach pracy w modelingu stwierdziła, że „nie można być wieszakiem na ubrania przez całe życie” i zaczęła odnosić sukcesy w filmie i muzyce. Za rolę Poly w filmie „Chłopak” Kena Russella  w 1972 roku otrzymała aż dwa Złote Globy. Musiała do niej nauczyć się tańczyć i śpiewać, co przyszło jej bez trudu. Zagrała w kultowym musicallu „The Blus Brothers”,  w filmach „Club Paradise” i  „The Litlle Match Girl”. Nie omijała też desek teatralnych. Nagrała wiele płyt (pierwszy album ukazał się w 1976 roku, a ostatni Romantically Yours  w 2011) i stworzyła własną linię ubrań, do której poza trapezowymi sukienkami włączyła męskie, wąskie spodnie i marynarki. Nigdy nie promowała futer. Była i jest ich zawziętą przeciwniczką. Odmawiała nawet noszenia futer w filmach, w których grała. Sama nigdy nie założyła tego popularnego wśród gwiazd okrycia. W późniejszych latach wzięła udział w kampanii organizacji PETA.  Wegetarianka, miłośniczka zwierząt do dziś angażuje się w rozmaite akcje, jak na przykład tę chroniącą charty, których używa się do wyścigów. Na niegdyś słynnych plakatach Twiggy przytula się do psa, a nad nimi widnieje napis: „Jeśli nie ubierasz się w futro swojego psa, proszę, nie noś żadnych futer”.

Od kilku lat modelka jest twarzą marki Marks&Spencer. Początek tej współpracy wiąże się z anegdotą. Otóż pewnego dnia Twiggy i Lawson poszli do pubu w Southwold, w którym akurat jadł lunch Steve Sharp, zajmujący się marketingiem w M&S. Kiedy zobaczył kobietę ubraną w wełnianą czapkę i eskimoską kurtkę z kapturem, od razu zaproponował jej wzięcie udziału w kampanii reklamowej. Ona sama była zachwycona, ale i zaskoczona. „Wcześniej, gdy szłam na rozmowę w sprawie pracy, zawsze zastanawiałam się, co ubrać i przebierałam się milion razy. I nagle wchodzę do pubu w wełnianej czapce i anoraku, a Steve mnie dostrzega!”.

Stworzyła także własną linię ubrań dla tej popularnej marki. Są w niej spodnie i marynarki (od klasycznych po obszyte cekinami), spódnice, sukienki z nadrukami, torebki i oczywiście buty na płaskim obcasie. Przeważa tweed, aksamit i cekiny.

„Uwielbiam projektować. Pracowałam w modowym biznesie ponad cztery dekady i zawsze wierzyłam, że moda to styl i dobra zabawa. Mam nadzieję, że poczujecie tę radość w mojej kolekcji” – napisała na swojej stronie internetowej.
 Kolekcja jest skierowana do kobiet od osiemnastego do osiemdziesiątego roku życia i dostępna na stronie Marks&Spencer. Wszystko w przystępnych cenach: od kilkunastu do kilkudziesięciu funtów. 
„Nie chcę kierować mojej kolekcji tylko do starszych kobiet. Jestem przekonana, że jest ponadczasowa i będzie stosowana niezależnie od wieku. W ogóle nienawidzę przypisywania ograniczeń wiekowych. Jeśli osiemnastolatka chce kupić moje jeansy – dlaczego nie? A jeśli osiemdziesięciolatka zdecyduje się na cekinowy żakiet? Super!„”. W programie telewizyjnym Twiggy’s Frock Exchange pokazuje, jak się dobrze ubrać bez wydawania fortuny, jak przerobić stare ubrania dzięki recyklingowi i prostym przeróbkom.

Prostota przede wszystkim

Najsłynniejsza modelka świata najchętniej nosi żakiety i spodnie. „Jestem typem, który stale nosi wąskie jeansy i marynarki. Dlatego chcę mieć w swojej kolekcji jak najwięcej marynarek”. Nie odwiedza drogich sklepów. Kupuje męskie garnitury w H&M z kolekcji Matthew Williamsona. „Uwielbiam męskie krawiectwo, a męski rozmiar 36 H&M pasuje na mnie idealnie”. Ceni prostotę nie tylko w ubiorze. Używa domowych sprawdzonych sposobów pielęgnacji, aromaterapii  i wyłącznie gęstych angielskich kremów. „Kiedy się budzę, mam worki pod oczami, więc na 10 minut nakładam na oczy opakowanie mrożonego groszku albo schłodzone torebki herbaty. I, co najważniejsze, zawsze dbam o to, by zmyć makijaż przed snem”.

Jest zdecydowaną przeciwniczką botoksu i innych ingerencji w urodę, ograniczając się do pielęgnujących zabiegów na twarz.
 „Nie podobają mi się jego efekty, a poza tym nie wiem, gdzie on zawędruje w ciele, to przecież trucizna. Mam znajomych, którzy poddawali się tym wszystkim zabiegom. Efekt – teraz ich twarze są nieruchome. Szczególnie w Los Angeles można dostrzec ludzi, którzy wyglądają jak zamrożeni. Nie mam zamiaru wstrzykiwać sobie botoksu, to trucizna. Również nie rozumiem wypełniania sobie ust. Człowiek wygląda jakby dostał w twarz”. Tak przynajmniej publicznie twierdzi.

Razem z mężem i dziećmi (synem Lawsona z jego poprzedniego małżeństwa i jej córką Carly) mieszka w domu w Suffolk, chodząc codziennie na długie, wielogodzinne spacery. Z upodobaniem ćwiczy pilates. Nadal nie korzysta z diet, po prostu dba o zdrowie: nie je niczego smażonego ani słodyczy, z wyjątkiem ciemnej czekolady od czasu do czasu. Od lat niezmiennie waży 53 kilogramy. 
„Nigdy nie liczyłam kalorii, bo nie musiałam. Ale nie opycham się też ciastkami z kremem, bo z wiekiem ciało się zmienia i trzeba poświęcać mu więcej uwagi. Bogu dzięki, nie jestem już tak chuda jak kiedyś. Ludzie pytają mnie, czy się nie boję upływającego czasu. Nie ma się czym martwić, bo i tak nic się nie da zrobić.”.

Kilka lat temu podczas Tygodnia Mody w Londynie, dom mody Debenhams zlecił ankietę na tytuł „Modelki Wszechczasów”, w której wzięło udział ponad trzy tysiące kobiet. Wyniki? Na pierwszym miejscu znalazła się  dobiegająca pięćdziesiątki Elle MacPherson, na drugim Cindy Crawford, zaś na trzecim…Twiggy! Wyprzedziła nawet słynną Kate Moss, którą uważa się za jej następczynię. 
„Myślę, że panikowanie na temat swojego wieku jest zupełnie bez sensu. 
Na razie podobam się sobie.”

 

Katarzyna Nowak

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: