Krystyna Skarbek: Polska James Bond

W okresie drugiej wojny światowej niezwykłej urody kobieta, dysponująca walorami intelektualnymi, których mógłby jej pozazdrościć niejeden mężczyzna, zaistniała w roli agentki brytyjskiego wywiadu.

Kobietą, którą wojenny los wpisał w tak przedziwny scenariusz, wymagający talentu i kunsztownego aktorstwa, kobietą o niewątpliwie fascynującej osobowości i biografii była Polka – Krystyna Skarbek.

Roztropność, męstwo i miłość – te trzy cnoty niewątpliwie przewijały się w życiu tej znakomitej istoty. W brawurowych operacjach specjalnych ocierała się o śmierć ratując życie innych ludzi. Kochała wielu mężczyzn i była przez nich wielbiona.

Oddanie się mężczyźnie poprzez miłość i seks dawało jej radość samopotwierdzenia. Była jak Don Juan w spódnicy. Zginęła dramatycznie w niejasnych okolicznościach z rąk kochanka- trafiona nożem w samo serce.

Mężczyźni, którzy ją poznali mówili, że była śmiertelnie piękna … Coś w tym określeniu jest. W 1930 roku uczestniczyła w konkursie Miss Polonia, któremu przewodniczyła Zofia Nałkowska. Krystyna zdobyła tytuł Gwiazdy Piękności.

Balansowała na granicy życia i śmierci, miłości i nienawiści. Żyła z niemalże zwierzęcą pasją, miała charyzmę przyciągającą przyjaciół i nieprzyjaciół, których potrafiła omamić tak, że „jedli jej z ręki”. Te dary wykorzystywała w swojej pracy wywiadowczej, jako agentka.

Krystyna Skarbek, bo takie nosiła nazwisko stała się, jako agentka, Christiną Granville. W tym akcie transformacji, jak to kobieta, odjęła sobie 7 lat. Współpracowała z MI 5, była kadrowym oficerem Special Operations Executive, pierwowzorem dziewczyny – partnerki Jamesa Bonda w filmie o agencie 007.

Przeprowadzała operacje specjalne na terenie Polski, Węgier, Francji, Palestyny, Egiptu i Libanu. Anglicy uważają pracę wywiadowczą za rodzaj gry. Akcentują w niej elementy współzawodnictwa, rywalizacji angażującej bardziej walory intelektualne niż fizyczne agenta. Brytyjscy agenci wywiadu budują swój wizerunek, jako ludzi eleganckich, inteligentnych, wyrafinowanych, obdarzonych kreatywnością.

Apelują w szkoleniu do wyższych motywacji człowieka, do siły jego intelektu i hartu ducha. W tak postulowany model osobowości brytyjskiego agenta Krystyna Skarbek wpisywała się doskonale. Biegle posługiwała się (mówiła bez akcentu) angielskim, niemieckim i francuskim.

Styl jej działania można by określić jako mix wyrafinowanego szlachectwa z dodatkiem takich przypraw, jak szczypta romantyzmu i odrobina ekscytującej przygody. Służby wywiadowcze są w jakimś sensie zwierciadlanym odbiciem społeczeństwa, któremu służą i z którego czerpią motywację do działania.

W odróżnieniu od współczesnych, np. amerykańskich służb wywiadowczych opartych na zbieraniu informacji poprzez nowoczesne technologie, dawny wywiad opierał się na mistrzostwie jednostek. Krystyna Skarbek była niewątpliwie mistrzynią w szpiegowskiej profesji.

Źródła brytyjskie wskazują na to, że Krystyna Skarbek zdobyła informacje, które pomogły Churchillowi sprecyzować przewidywany termin niemieckiej agresji na Związek Radziecki. Cała działalność MI 5 polega na Jedenastym Przykazaniu: Nie daj się złapać.

Urodziła się w 1908 roku w Warszawie. Dzieciństwo spędziła beztrosko, jak na przyszłą agentkę specjalną, w rodzinnym majątku, wiejskiej rodowej posiadłości Trzepnica. Jej kochającym ojcem był hrabia Jerzy Skarbek, a kochającą matką Stefania Goldfeder, wywodząca się z majętnej żydowskiej rodziny bankierów. Tak więc na budowanie tożsamości Krystyny wpłynął niewątpliwie świat kultur dwóch wspaniałych narodów, które od wieków istniały obok siebie w harmonii, tworząc bogactwo duchowe, intelektualne, artystyczne i materialne Polski.

Interpretowany przez nią świat dzieciństwa, wczesnej młodości i dorastania postrzegany był „dwojgiem oczu”. Były to dwa nieco różne obrazy, które w duszy i umyśle tej fantastycznej kobiety niekiedy tworzyły dysonans, ale których wspaniałym owocem stała się dorosła Krystyna, kobieta o wybitnych walorach osobowościowych.

Jedno w zachowaniu ojca trudno było jej pojąć, to że opowiadając gościom kawały naśmiewał się z jidysz, języka którym mówiła jej matka. Matka, która wniosła ojcu w posagu ogromny majątek, roztrwoniony przez niego beztrosko.

Jej pierwsze małżeńskie uniesienie miłosne trwało jedynie sześć miesięcy. Przypominało raczej kaprys miłosny niż dojrzałą, gorącą, odpowiedzialną miłość małżeńską. Zauroczenie bogatym przemysłowcem było krótkie. No cóż, wspaniałe kobiety bywają wymagające. Ich wymaganiom sprostać potrafi niewielu mężczyzn. Być życiowym partnerem dla tak bogatej osobowości znaczy coś więcej, aniżeli gruby portfel, którym można zaimponować naiwnemu dziewczęciu.

Prawdopodobnie tak było z pierwszym nieudanym związkiem Krystyny. Być może ten pierwszy raz wpłynął na jej całe dalsze życie, na stosunek do mężczyzn, którymi bawiła się …, i których przyciągała i odtrącała. Zachowywała się jak Don Juan, nieustannie niezaspokojona. I ta niemożność odnalezienia tego jedynego, wybranego oblubieńca towarzyszyć jej będzie do tragicznego kresu dni.

Jej drugim partnerem życiowym stał się artysta i dyplomata, pisarz Jerzy Giżycki. Nomen omen, imiennik ojca, którego bardzo kochała. Mieszkała z nim w Kenii, na placówce dyplomatycznej. Po wybuchu wojny przenieśli się do Anglii. W Londynie Krystyna złożyła ofertę pracy w wywiadzie. Przyjęto ją bardzo szybko.

Brytyjczycy skierowali ją do Budapesztu, gdzie poznała trzeciego ważnego w jej życiu mężczyznę, Andrzeja Kowerskiego. On także był agentem wywiadu. Łączyła ich wspólna praca, wielka przyjaźń i miłość. Był to niezwykły związek funkcjonujący na wielu poziomach relacji międzyludzkich.

Kowerski był inwalidą, stracił nogę podczas polowania. Pomimo tego skakał ze spadochronem, mając zawsze w plecaku zapasową protezę. Takich to niezwykłych mężczyzn Krystyna kochała. Kowerski był jej wieloletnim kochankiem, po wielekroć zdradzanym. Razem z Kowerskim organizowała ucieczki więźniów z obozów.

W ostatnich miesiącach 1944 roku Krystyna znalazła się we Francji. Skontaktowała się z wysokimi oficerami gestapo i w karkołomny sposób doprowadziła do zwolnienia z aresztu kilku członków francuskiego ruchu oporu. Zagrała wówczas chyba swoją życiową rolę, przedstawiając się jako siostrzenica generała Montgomery’ego. Obiecała darowanie życia szefowi gestapo, po wkroczeniu aliantów do Normandii, jeśli ten uwolni więzionych. Więźniowie zostali uwolnieni. Szef gestapo zaufał jej i dotrzymał słowa.

Jej osobistą rodzinną tragedią i zawodowym niepowodzeniem jako agentki wywiadu była próba wydobycia z warszawskiego getta matki Stefanii Goldfeder. Próba nie powiodła się, choć okupiona została przez Krystynę ofiarą. Mówiąc brutalnie oddała Ona jakąś część swojej kobiecej godności gestapowcowi, który chciwie ją obłapiając obiecał wyciągnąć matkę z getta. Tej obietnicy jednak nie dotrzymał.

Matka i brat Krystyny prawdopodobnie zginęli. Ślad po ukochanych, najbliższych sercu osobach rozpłynął się jak mgła, naznaczając serce Krystyny głęboką na wskroś duchową raną. Tego typu traumatyczne doświadczenie sprawia, iż zmienia się postrzegany przez człowieka obraz świata a w nim obraz siebie. Może pojawić się poczucie winy, które zawsze prowadzi do zaciemnienia obrazu własnej osoby.

Poczucie winy jest delikatnym i silnym elementem łączącym ludzkie istnienia. Jeśli więc kochane ludzkie istnienia stają pod symbolicznym i dosłownym znakiem zapytania, na usta cisnąć musiały się Krystynie słowa Hioba: Czymże jest człowiek, że tak go doświadczasz? Czemuż wywiodłeś mnie z łona matki?

Czy jesteśmy dzisiaj w stanie pojąć klimat psychiczny, w jakim żyła wtedy Krystyna? “Dziecko”, które nie potrafiło, dysponując niemal nadludzkimi umiejętnościami i wolą, wydobyć z otchłani własnej matki?

Naukowcy stwierdzili, że śmierć najbliższych osób, na umownej skali objawów stresu od 0 do 100 ma wartość 100. Z czymś takim trudno jest żyć i być „poukładanym” emocjonalnie, w interakcjach społecznych.

Można doszukiwać się w analizie postaci Krystyny Skarbek śladów neurotycznej osobowości. Uderzające jest to, że w dążeniu do realizacji swoich powinności czasami nie zważa na ich realną wykonalność. Są wśród tych powinności takie, których zwykły człowiek nie jest w stanie spełnić. Wyzwania stają się dla Krystyny wewnętrznym nakazem, umocowanym silnie w poczuciu odpowiedzialności za los innych.

Gdy wojenna kurtyna opadła w 1945 roku, zakończył się tym samym ”teatralny sezon” Krystyny Skarbek jako jednej z wybitnych „gwiazd” wojennej dramaturgii. Rządy brytyjski i francuski przyznały Krystynie Skarbek najwyższe odznaczenia. Otrzymała Order Imperium Brytyjskiego, Medal Króla Jerzego i francuski Krzyż Wojenny.

Była najbardziej uhonorowaną wysokimi odznaczeniami Polką w czasie drugiej wojny światowej. Winston Churchill, który osobiście ją dekorował, mówił o niej „mój ukochany szpieg”. Jednak jej zasługi nie przełożyły się na nic więcej.

Szybko została zdemobilizowana, na otarcie łez wręczono jej skromną odprawę – zabrzmi to humorystycznie, bo ta kwota to było całe… sto funtów! Potem Anglicy natychmiast o niej zapomnieli. Mimo wielu starań, nie przyznali jej brytyjskiego obywatelstwa. Jako cudzoziemka nie miała więc szans na znalezienie dobrej pracy, odpowiadającej zarówno jej kompetencjom jak i ambicjom.

Cała ta sytuacja sprawiła, że męstwo tej niesamowitej kobiety wygasło. Nie potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Imała się różnych zajęć. Była telefonistką, szatniarką, ekspedientką u Harrodsa, w końcu stewardessą na statkach pasażerskich.

Do komunistycznego kraju wracać nie chciała, tym bardziej, że nie miała tam żadnej rodziny. Ciemność tworzyła emocjonalny koloryt tamtych dni Krystyny. Możemy zaobserwować obniżenie jej dynamiki życiowej. Mówiąc słowami Hioba: Dni moje przeminęły, myśli moje rozerwane są i trapią serce moje.

Gdy smutek staje się głęboki najczęściej towarzyszy mu nieokreślony lęk. Kiedyś powiedziała, że na pewno nie umrze jako stara kobieta w łóżku, bo bardziej niż śmierci boi się starości.

Na początku lat 50. Krystyna podjęła pracę na statku Winchester Castle, pływającym między Anglią a Afryką Południową. Poznała na nim stewarda, Irlandczyka Dennisa Muldowneya. Zakochał się w niej nieprzytomnie, chciał się żenić.

Jej ta miłość nie odpowiadała. W dodatku był chorobliwie zazdrosny, co ją jeszcze bardziej zniechęcało. Podobno nadal kochała Andrzeja Kowerskiego, ale nie mogła mu wybaczyć tego, że zamieszkał w Niemczech.

15 czerwca 1952 roku w londyńskim hotelu Shellbourne zakochany, odrzucony steward z zimną krwią zabił nożem słynną agentkę. Śmierć dopadła ją w momencie, gdy najmniej się jej spodziewała. Steward powiedział policjantom, że zrobił to z miłości. Skazano go na śmierć.

Jerzy Walkowiak

fot. Igor Morski
Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: