Katarzyna Misiołek: Krakowska paranoja

O trudnej miłości do Krakowa, obsesji i nieufności rozmawiamy z Katarzyną Misiołek, autorką thrillera „Ktoś ci się przygląda”.

 

W najnowszej powieści, „Ktoś ci się przygląda”, wraca pani do rodzinnego Krakowa. Jednak zdecydowała się pani pokazać inną, niebezpieczną twarz miasta, daleką od tej znanej z turystycznych przewodników. Annę, główną bohaterkę, ktoś cały czas śledzi, odbierając jej wszelkie poczucie bezpieczeństwa. Skąd pomysł, by tak mroczną historię osadzić w tak pięknym mieście?

– Myślę, że w tym wypadku ani magia Krakowa, ani jego piękno nie mają wpływu na to, co się przytrafiło mojej bohaterce. Umiejscowiłam akcję w moim mieście, bo zdałam sobie sprawę, że nigdy o nim nie pisałam. I nagle zachciałam napisać. To nie jest tak, że planowałam pokazać jakieś szpetne oblicze grodu Kraka; bo rzeczy takie jak stalking, czy brutalne gwałty, dzieją się na całym świecie, w najpiękniejszych miejscach, bez względu na lokalizację. Dodam, że bardzo często atrakcyjne turystycznie, magiczne miasta takie jak Kraków, Wrocław, Praga czy Wenecja są miejscami akcji ponurych, mrocznych powieści i moim zdaniem znacznie wzbogacają ich odbiór.

Przedstawia pani przejmujący obraz tego, w jakim stopniu niepewność potrafi zniszczyć życie człowieka. Anna, czując ciągłe zagrożenie, traci zaufanie do ludzi, którzy towarzyszą jej każdego dnia; do sąsiadów i znajomych. Czy według pani nieufność ma taką moc również w prawdziwym życiu? Czy rzeczywiście tak szybko potrafimy stracić do kogoś zaufanie?

– Anna powoli, na naszych oczach, popada w paranoję. Zrobiła błąd, który robi wielu bohaterów – nie zaczęła szukać pomocy od razu. Działała na własną rękę, a człowiek zdany na siebie w tak trudnej, stresogennej sytuacji, zaczyna podejrzewać wszystkich dookoła. Zresztą tak się akurat niefortunnie dla niej złożyło, że kilku wrogów miała – można by rzec – było na kogo rzucać podejrzenia.

Nie zdradzimy oczywiście, jak „Ktoś ci się przygląda” się kończy, ale możemy chyba zdradzić, że Anna nie zaznaje jednoznacznego happy endu. Ale chyba już tak jest, że po kryzysie zaufania nie zawsze potrafimy się pozbierać. Czy ma pani jakiś swój sposób, jak znowu nauczyć się ufać?

– Ja generalnie ufam niewielu osobom; od lat mam sprawdzone grono przyjaciół i tylko oni znają mnie tak naprawdę. Wiem, że pozornie sprawiam wrażenie w miarę otwartej i lubiącej nawiązywać nowe znajomości – zresztą tak jest, lubię poznawać ludzi. Ale tych nowych, świeżo poznanych nie od razu zapraszam całkowicie do swojego życia. Czasem obserwuję niefrasobliwość, z jaką niektóre osoby otwierają się na nowe kontakty, zwłaszcza w sieci. Zgrozą jest dla mnie chociażby przyjmowanie do grona „znajomych” na Facebooku zupełnie przypadkowych ludzi, którzy nierzadko kontaktują się z nami z fałszywych profili. Cenię swoją prywatność i bardzo nie lubię momentu, w której jest ona naruszana. Portale społecznościowe zacierają granice, pozbawiają ludzi taktu. Nie podoba mi się to. Oprócz tego, że jestem autorką książek, jestem też osobą, która ma prawo do własnego życia. Niestety nie wszyscy to szanują… A wracając do Anny – szczęściem nigdy nie znalazłam się w tak traumatycznej sytuacji, jak ona, więc nie wiem ile czasu potrzebowałabym na odzyskanie zaufania do ludzi…  Jak nauczyć się ufać? Nie wiem… Może skalkulować, na kogo zawsze mogliśmy liczyć, a kto nas zawiódł i trzymać się tylko tych, którzy są dla nas prawdziwymi przyjaciółmi? Dziś wszyscy chcemy mieć więcej, lepiej, szybciej, na bogato. Mnóstwo znajomych, chociaż te znajomości bywają przypadkowe i zupełnie niczego do naszego życia nie wnoszące. Więcej podróży, pieniędzy, przygód, spotkań z ludźmi, wrażeń. Tylko, że czasem to więcej wcale nie znaczy lepiej…

Premiera pani krakowskiej książki zbiegła się w czasie z ważną zmianą w pani życiu osobistym. Podobno rozstaje się pani z Krakowem na rzecz polskiego wybrzeża. Skąd ta decyzja? Czy ciężka atmosfera powieści ma coś z tym wspólnego?

– Myślę, że ja się z rodzinnym Krakowem nie rozstanę nigdy. Łączy nas trudna miłość, bo jest to miejsce, w którym obecnie wcale tak dobrze się nie żyje. Korki, fatalne powietrze, ciągła zabudowa przestrzeni wokół nas – Kraków jest magiczny przeważnie dla tych, którzy wpadają do niego na weekend i siadają przy kawie w kafejkach na rynku. Jego mieszkańcy niekoniecznie są aż tak szczęśliwi na co dzień. Ale jest to miasto, które jest moje. Tutaj się urodziłam, dorastałam, widok każdej ulicy przywołuje jakieś wspomnienia. Tu jest mój ukochany kopiec Kościuszki, planty, błonia, Wawel, Podgórze i Salwator. Tu są precle, wieczorne spacery i przyjaciele. Grób Babci, na który chodzę zbyt rzadko, ale zawsze patrzę w jego stronę mijając Cmentarz Rakowicki, wspomnienia, znajomi, moje utarte szlaki. A jednak mam czasem potrzebę ucieczki, odnalezienia nowych ścieżek, zamieszkania w innym miejscu. Jakiś czas temu kilka lat spędziłam we Włoszech, głównie w Rzymie i Bolonii, teraz marzy mi się Hiszpania. Na razie mnie na nią nie stać, może kiedyś… Obecnie cieszę się urokami Gdyni, która zdołała totalnie mnie zauroczyć, jak zresztą całe Trójmiasto. Jak długo tutaj zostanę? Nie wiem, nie lubię planować. O pożegnaniu z Krakowem nie ma jednak mowy – prędzej, czy później do niego wrócę i chociaż pewnie od razu zacznę narzekać, że SMOG i korki i wszędzie place budowy, to i tak zawsze będzie moje miasto.

Podobno zmiana jest bardzo potrzebna w życiu. Ale zarazem nie każda zmiana jest na lepsze. W powieściach często stawia pani bohaterów na rozstaju dróg, przed wyborem. Jaki jest pani sekret na odróżnienie dobrych decyzji od tych nie najlepszych?

– Nie posiadam takiego sekretu, niestety. W życiu popełniłam wiele błędów i popełniam je dalej. Ale nawet najbardziej niefortunne decyzje czegoś nas uczą, jeśli wyciągniemy z nich wnioski. Myślę, że najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to bać się życia. Jeśli utkniemy w jakimś miejscu, to może nie popełnimy błędów, ale też nie ruszymy do przodu. Moje bohaterki walczą o lepsze jutro, o swoje życie, plany, marzenia, a ja bardzo lubię pisać dla nich trudne, często wręcz traumatyczne do odegrania role. A to, że nie każda zmiana jest na lepsze… Cóż… Dokładnie tak, jak w życiu.

Serdecznie dziękuję za rozmowę!

 

Nikt jeszcze nie skomentował

Pozostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

I.D. MEDIA AGENCJA WYDAWNICZO-PROMOCYJNA

info@idmedia.pl
tel. +48 609 225 829


redakcja@ikmag.pl

 

Magazyn kobiet spełnionych,

Śledź na: